
Kilkanaście tysięcy ojców w Polsce musi walczyć o swoje prawa do kontaktu z dzieckiem, bo polskie sądy rodzinne w większości przypadków przyznają opiekę matce. Jednym z takich ojców jest pan Cezary
Mężczyzna rozstał się ze swoją partnerką w maju 2012 r. Ich córka miała wtedy 10 miesięcy.
– Nie było to rozstanie na zasadzie kłótni czy nieporozumień. Ustaliliśmy kwestię sprawowania przez nas władzy rodzicielskiej. Zdecydowaliśmy, że dzieckiem opiekujemy się wspólnie. Ustaliliśmy więc opiekę równoważną – opowiada mężczyzna. – Nasze relacje były wtedy poprawne. Pomagałem matce w utrzymaniu dziecka. Wszystko funkcjonowało dobrze do czerwca 2013 r. Wtedy matka mojej córki i jej obecny partner oświadczyli mi, że chcą się wyprowadzić do Warszawy. Nie wyraziłem zgody na zabranie dziecka. 23 lipca tego samego roku moja była partnerka zmieniła miejsce zamieszkania dziecka wbrew mojej woli i przeprowadziła się do swoich rodziców do Wąbrzeźna.
Stamtąd, nie bez problemów, pan Cezary zabrał córkę do siebie. Podczas pobytu dziewczynki u ojca, matka odwiedziła ją czterokrotnie. Ojciec w żaden sposób nie utrudniał tych kontaktów, a nawet do nich zachęcał. W sierpniu mężczyzna umożliwił swojej byłej partnerce zabranie dziecka na wypoczynek do Kołobrzegu, chcąc w ten sposób okazać jej swoje zaufanie. To co potem się wydarzyło pokazało, że nie było to dobre posunięcie. Od momentu wyjazdu do Kołobrzegu córka pana Cezarego była izolowana przez matkę od ojca przez okres 4 miesięcy. W październiku 2013 r. mężczyzna wystąpił o ustalenie kontaktów z dzieckiem. Ustalono je dopiero rok później. Przez ten czas ojciec miał ograniczane kontakty z córką.
– Wszystkie były za jej wolą, w jej miejscach i w jej towarzystwie. Musiałem się do tego dostosować. Nikt mi w żaden sposób nie pomógł – opowiada. – W sierpniu w 2014 r. przyjeżdżałem do Wąbrzeźna codziennie, by spotkać się z dzieckiem. Starałem się z nią zobaczyć, gdy była na spacerze. Nigdy przez okres 3 lat nie było pomiędzy mną i matką dziecka kłótni w obecności córki. Były SMS-owe wymiany zdań, np. gdy chciałem dziecko zabrać na weekend, a matka mówiła nie. Gdy chcę się spotkać z dzieckiem, chcę korzystać ze swojego prawa i chcę, by matka dziecka respektowała jego prawo do drugiego rodzica. Jeżeli się na to nie zgadza, a ja o to walczę, to okazuje się, że sądy nie podchodzą do tego w ten sposób, że matka narusza dobra osobiste dziecka i stosuje alienację rodzicielską, tylko tłumaczą to konfliktem.
– Nie jestem w żadnym konflikcie z matką córki. Mieliśmy spór ze sobą, gdy ona sygnalizowała wyjazd z dzieckiem w lipcu 2013 r. Nie walczę o siebie, ale o to by dziecko miało obojga rodziców. Nigdy nie przekazywałem córce złego komunikatu na temat jej mamy. Wspólnie opiekowaliśmy się dzieckiem, gdy było chore i przebywało w szpitalu. Nigdy też nie utrudniałem matce kontaktów w czasie, gdy dziecko było pod moją opieką.
Sądowa batalia o dziecko rozpoczęła się w lipcu 2013 r., gdy matka wniosła sprawę o ograniczenie praw ojcu, natomiast pan Cezary zwrócił się do sądu o ustanowienie miejsca pobytu dziecka przy ojcu. Gdy kobieta zaczęła izolować dziecko od ojca, mężczyzna dołączył wniosek o ograniczenie władzy rodzicielskiej matce.
– Sąd wiedział, że zajmowałem się dzieckiem poprawnie, miałem pozytywne opinie kuratora. Nie było żadnych zastrzeżeń. Były za to informacje ode mnie, że poszukuję dziecka, że nie mam z nim żadnego kontaktu i nie wiem, co się z nim dzieje – opowiada.
Sąd Rejonowy w Toruniu 10 października 2013 r. ustalił miejsce pobytu dziecka przy matce. Tego samego dnia pan Cezary złożył wniosek w sądzie wąbrzeskim o ustalenie kontaktów z dzieckiem. Sąd rozpatrywał go przez rok. Ustalił je w wymiarze: od godz 13.00 w poniedziałek do godz. 18.00 w środę, w trybie ciągłym 53 godziny. Gdy matka dziecka odwołała się od tej decyzji, Sąd Okręgowy w Toruniu anulował te kontakty. Matka dziecka ustanowiła nowe: w poniedziałki i środy od godz. 13.00 do 18.00 i co drugą sobotę lub niedzielę od godz. 12.00 do 18.00. Pan Cezary odwołał się do sądu wąbrzeskiego, który utrzymał poprzednią wersję kontaktów, ale Sąd Okręgowy w Toruniu je ponownie anulował, mimo że wiedział o pozytywnej opinii biegłych RODK-a (Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego), dotyczącej relacji ojca z dzieckiem.
– Gdyby te kontakty były utrzymane, to ta sprawa by się zakończyła – stwierdza pan Cezary.
Podczas kolejnej sprawy w Wąbrzeźnie o ustalenie kontaktów, sąd ustalił je w wymiarze: poniedziałek, środa i piątek w godz. od 13.00 do 18.00 i w niedzielę od 12.00 do 18.00. Łącznie 21 godzin.
– Jeżeli ojcowie liczą, że sądy będą obiektywne w określaniu relacji i obowiązków rodzicielskich to się mylą – stwierdza gorzko pan Cezary. – W konstytucji mamy zabezpieczone prawa do więzi i opieki nad dzieckiem. To jest kłamstwo. Cały system prawa rodzinnego jest zły i niekorzystny dla ojców. Ministerstwo sprawiedliwości wielokrotnie informowało, iż ograniczanie kontaktów z drugim rodzicem jest przemocą psychiczną, co powinno skutkować ograniczeniem władzy rodzicielskiej temu, kto taką praktykę stosował. W krajach, gdzie jest stosowana opieka równoważna lub też symetryczna taki rodzic ma z miejsca ograniczoną władzę rodzicielską a u nas, ten kto uprowadził dziecko wygrywa proces. To jest legalizowanie bezprawia. Co istotne, pomimo że udowodniłem, iż przeznaczam prawie 100 proc. środków na utrzymanie dziecka, sądy kompletnie to ignorują i ustalają miejsce pobytu dziecka przy matce dziecka, która była bezrobotna przez półtora roku. Sądy powołują się na brak porozumienia pomiędzy nami, ale nie biorą pod uwagę, kto nie chce tego porozumienia i nie chcąc przedstawiać matki dziecka w negatywnym świetle mówią, że my się nie dogadaliśmy. Sąd pytał matkę o mediacje, kilkakrotnie powtórzyła, że żadnych mediacji nie chce. A ja byłem gotów w nich uczestniczyć.
Pan Cezary ma też zarzuty do Opiniodawczych Zespołów Sądowych Specjalistów (dawniej RODK).
– To zdeklarowani zwolennicy matek. Ukrywają ich motywy i równoważą winę. Biegłe, wiedząc o tym, że matka dziecka izolowała je przez 4 miesiące i przez ponad rok czasu ograniczała mi kontakty z dzieckiem, w żaden negatywny sposób nie wyrażają się o matce dziecka, mówią o podobnych kompetencjach, ignorują fakt przemocy psychicznej odzwierciedlony w stanowisku ministerstwa sprawiedliwości. Pytają mnie, ile łożę na dziecko, ale już takiego pytania nie kierują do matki dziecka, pytają mnie, gdzie pracuję, a jej o to nie pytają. Matka dziecka dwa razy nie stawiła się na badania, mimo to cały czas dają jej szansę.
Batalia pana Cezarego o prawo do bycia ojcem dla swojego dziecka trwa.
Paulina Grochowalska
Rozmowa z prawnikiem nt. łamania praw ojca - kliknij tutaj
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie