Reklama

Ciemna strona średniowiecznej sprawiedliwości

Gazeta CWA
21/03/2017 10:00

Od czerwca w Wąbrzeskim Domu Kultury będzie można oglądać wystawę replik średniowiecznych narzędzi tortur. Rozmawiamy o nich z ich autorem ks. Pawłem Dąbrowskim

Ks. Paweł Dąbrowski pochodzi z Wielkiego Pułkowa. Posługę sprawuje od 11 lat, w tym od pół roku w parafii pw. Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Wąbrzeźnie.

– Ksiądz ma wiele ciekawych zainteresowań...

– Interesuję się średniowieczem, rycerstwem, stolarką, renowacją drewna i metali oraz motocyklami. Lubię pracować w drewnie. Odpoczywam przy tym. Wykonuję też renowację starych rzeczy. Narzędzia tortur robię od ok. 4 lat.

– Jakie narzędzia tortur ksiądz przez ten okres zrobił?

– Kołyskę Judasza, dyby, but hiszpański, pień do ścinania, klatkę hańby, kozła hiszpańskiego.  Z pozostałych – szubienicę, hak do wieszania, koło do łamania i narzędzia mniejsze, jak szczypce czy widelec czarownic. Planuję też zrobić fotel tortur. Większość z tych narzędzi będzie można oglądać od czerwca na wystawie w Wąbrzeskim Domu Kultury.

– Gdzie się ksiądz nauczył stolarki?

– W mojej miejscowości żył cieśla-stolarz, który w okolicy robił nowe rzeczy i naprawiał stare. Jako dziecko lubiłem siedzieć i obserwować go przy pracy. On ciesielstwa i stolarki uczył się w czasie II wojny światowej. Po jego śmierci otrzymałem dużą część jego narzędzi – prostych, ale bardzo dobrych. Nadal ich używam. Korzystam też z nowocześniejszych urządzeń jak heblarka czy frezarka. Często lubię to, co można by zrobić nowoczesnymi narzędziami, wykonać tymi starymi. Zaskakujące jak potrafią być użyteczne, nieraz lepsze niż te dzisiejsze elektryczne.

– Mógłby ksiądz robić krzesła, stoły, szafy czy inne meble. Dlaczego ksiądz wybrał narzędzia tortur?

– Chciałbym pokazać historię, bo przedstawienie wykorzystania narzędzi tortur w filmach często odbiega od prawdy historycznej. Weźmy np. cieszącą się złą sławą inkwizycję. Warto zastanowić się dlaczego powstała, jakie były jej założenia, a nie postrzegać ją przez pryzmat pojedynczych przypadków ludzi, którzy dokonali jakichś nadużyć. Inkwizycja wkraczała, by uchronić przed samosądem osobę, na którą ktoś rzucił podejrzenie o jakieś niecne praktyki. Potrzebny był ktoś, kto mógł rozpatrzyć tę sprawę. Powołanie inkwizycji to pierwsza linia obrony. W filmach pokazane jest, że 99 proc. wyroków inkwizycji kończyło się źle dla osoby oskarżonej, a tak naprawdę bardzo wiele osób inkwizycja uratowała przed samosądem. Wyglądało to tak, że najpierw inkwizycja badała sprawę, przepytywała świadków, a potem oceniała materiał dowodowy i wydawała jakiś osąd. Kara była wymierzana dopiero po udowodnieniu winy. Narzędzia tortur były wykorzystywane do wyciągania zeznań i do karania. To był średniowieczny aparat wymiaru sprawiedliwości. Karano za gwałty, kradzieże czy też przewinienia przeciwko królowi. Często do wyjawienia winy wystarczyło wprowadzenie podejrzanego do sali tortur i pokazanie mu jakimi narzędziami dysponuje kat. Poprzez wykonywanie tych narzędzi chcę pokazać też kunszt stolarski – na czym polegały stare metody i sposoby łączenia drewna, jakich narzędzi używano. Wykorzystuję do budowania tych replik lub innych przedmiotów stare np. 100-letnie elementy. Chciałbym też pokazać, do czego człowiek może wykorzystywać swoją wiedzę.

– Życie wykonującego wyroki nie było chyba łatwe.

– Wbrew pozorom, kat był człowiekiem wykształconym. Znał anatomię i często zastępował lekarza. Gdy w społeczności, w której funkcjonował, ktoś złamał nogę, to do niego zwracano się o nastawienie kości. Bardzo często kat żył poza miastem, wyalienowany od społeczeństwa. W Polsce instytucja kata również istniała. Działał na zlecenie władzy świeckiej. Był zatrudniany przez miasto, władców. Gdy miasta nie było stać na utrzymanie kata, zamawiało usługi kata wędrownego.

– Proszę mi opowiedzieć o jednym wybranym narzędziu tortur.

– Urządzenie, do którego wkładało się głowę i ręce, przyjmując pochyloną postawę, potocznie określane dybami, naprawdę nazywało się gąsior. Dyby były zakładane na nogi i częściej przeznaczone na wsi dla chłopów, a gąsior stosowany był w mieście na rynku. To była dosyć częsta kara. Zwykle skazywano na unieruchomienie w gąsiorze na jedną godzinę. Na rynku każdy mógł zobaczyć skazańca, nikt go nie chronił. Podam dwa przykłady zastosowania tej samej kary. Pisarz Daniel Defoe bodajże za niepłacenie podatków został skazany na jedną godzinę w gąsiorze. Podczas odbywania kary przyszli jego wielbiciele, którzy dotrzymali mu towarzystwa. Można powiedzieć, że w miarę miło spędził ten czas. Drugi przykład – trzech mężczyzn, którzy bardzo podpadli miejscowej ludności też zostało skazanych na godzinę w gąsiorze. Efekt był taki, że jeden nie dożył końca kary, a dwóch zmarło w więzieniu w ciągu najbliższych dni. Stało się tak dlatego, że ludzie byli na nich tak wściekli, że rzucali czym popadło – ekskrementami, martwymi zwierzętami oraz ostrygami. Tych uderzeń było tyle, że spowodowały śmierć w ciągu godziny jednego z mężczyzn. Dwaj pozostali zmarli prawdopodobnie na skutek zakażeń.

Dziś często ulegamy błędowi ahistoryczności. Oceniamy historię przez pryzmat naszych czasów. W średniowieczu kary cielesne były na porządku dziennym. Ukaranie zbrodniarza na rynku miało odstraszać innych przestępców, czyli działało w obronie prawych obywateli.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała
Paulina Grochowalska
fot. nadesłane

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do