Zakupy tylko „z głową”. Szczególnie w internecie [list czytelnika CWA]

– Ciężko pracuję i kupując produkty spożywcze, chcę wiedzieć czy są one pełnowartościowe – mówi świadomy różnych zagrożeń konsument.

Nasz stały Czytelnik zwraca uwagę na bardzo istotne aspekty codziennego życia. Z reguły sprawdza skład produktów, które kupuje, termin ich ważności i oczywiście cenę, bo nie stać go na wyrzucanie pieniędzy w błoto, czyli zakup towarów bez żadnej wartości. Zdecydował się podzielić swoimi doświadczeniami z powodu ostatniego zakupu w aptece.

– Jest to punkt handlowy, który wzbudza powszechne zaufanie. Kilkanaście dni temu kupując czosnek max na bazie krokosza barwierskiego, który nabywałem systematycznie od dłuższego czasu w wersji 30 kapsułek przyjmowanych 1 raz na dobę, doznałem szczególnego objawienia i to lekko po czasie. Oferta apteczna zamiennika w tej samej cenie i przy 90 kapsułkach została przeze mnie ochoczo odebrana. Uznałem, że jest to dzień wyjątkowej promocji, na którą się w przedziwny sposób załapałem. W końcu apteka jest punktem handlowym szczególnego zaufania klientów, bo jeśli nie ona – to kto? Moja radość z tej promocji nie trwała długo, bo zgodnie ze swoimi zwyczajami przeczytałem całą ulotkę specyfiku. Wynik tej lektury był smutny. W zasadzie można było się tego spodziewać. 90 kapsułek w cenie 30 to promocja mało wiarygodna. W nowej wersji suplementu jest w składzie olej palmowy i kokosowy. Nie są to złe komponenty produktu, ale nie tożsame z wcześniejszym krokoszem. Poprzednio nabywany przeze mnie produkt mający w składzie krokosz barwierski odpowiadał mi zdecydowanie bardziej. Oleje: palmowy i kokosowy są niezłe, ale dużo tańsze, a sposób ich pozyskiwania pozostawia wiele do życzenia. Już wielokrotnie spotkałem się z zapisem w składzie produktu z nazwami certyfikowanymi i tylko takimi, które były zaznaczone na zielono. Różnica między takimi oznaczeniami, a innymi jest kolosalna. Ja upieram się, że wszystko co kupuję, musi mieć odpowiednią jakość. Mnóstwo czasu poświęcam rzetelnej pracy, więc pieniądze zarobione w ten sposób muszą być sensownie wydane. Po prostu – nie ma innej opcji. Pewnie należę do mniejszości konsumentów, ale nie kupuję żadnego produktu bez sprawdzenia jego składu i terminu ważności. Z tym drugim pojęciem jest coraz więcej kłopotów, bo na najróżniejszych oferowanych produktach brakuje daty przydatności do spożycia. Niby żaden problem – jeśli nie przeżyjesz to nie zgłosisz pretensji, a w przypadku dolegliwości metabolicznych znajdzie się mnóstwo innych powodów niedyspozycji, które można uznać za kluczowe w razie zgłoszenia roszczeń. Od lat oglądałem program dotyczący wiedzy związanej z produktami przeznaczonymi do spożycia. Nadal chcę wiedzieć co jem, chociaż cykl audycji na ten temat został zawieszony w naszym kraju, ale podobno dobrze sobie radzi w internecie i we Włoszech. Mam już swoje lata i nie myślę ryzykować przyjmowaniem artykułów spożywczych produkowanych jedynie w celu większego zysku firmy. Takie realia. W czasach lobbingu, kolesiostwa i politycznych uzależnień życie takiego statystycznego obywatela jak ja nie ma żadnego znaczenia. Przykre, ale biznes znaczy teraz więcej niż etyka i jakiekolwiek morale – podkreśla mężczyzna.

Trudno nie zgodzić się z naszym Czytelnikiem. Coraz trudniej znaleźć na produktach oferowanych w supermarketach wyraźną datę przydatności do spożycia. Bywa też, że określony produkt w tej samej cenie co dawniej ma zupełnie inną wagę. Czy jest ona większa, czy mniejsza? Raczej nie trudno się domyśleć. Pozostawiamy to do sprawdzenia i oceny konsumentom oferowanych produktów.

W dostępnych ogólnie opiniach można przeczytać, że olej palmowy (najtańszy tłuszcz nasycony wpływający na miano cholesterolu) stanowi np. 45% kremu czekoladowego uwielbianego przez dzieci. Być może nie ma to teraz większego znaczenia, ale jak będzie w przyszłości?

B. Walas, fot. ilustracyjne