Znajomy pies, zabawa i... niespodziewana agresja, która mogła skończyć się tragicznie. Mieszkanka miasta dzieli się swoją historią, ku przestrodze innych, którzy mogą znaleźć się w podobnej sytuacji
Kobieta przesyła nam zapis tego, co się wydarzyło wraz z dokumentacją fotograficzną. „Zajście miało miejsce 10 kwietnia br. Przechodziłam obok psa, którego znałam od szczeniaka... nigdy nie reagował na mnie tak jak tego wieczoru. Pogłaskałam go jak zawsze, odwróciłam się i wtedy pies znienacka zaatakował moją prawą kostkę. Podarte spodnie – rzecz nabyta, machnęłam ręką, zdarza się” – opowiada nam wąbrzeźnianka.
Jednak gdy wróciła do domu, poczuła ból w kostce i zauważyła krew. Poszła do właściciela psa, sprawdzić w książeczce szczepień czy wszystko jest w porządku i okazało się, że pies był szczepiony.
– W tym czasie chodził po mieszkaniu i z perspektywy czasu uważam, że po wcześniejszym incydencie powinien być zamknięty w oddzielnym pokoju. Niestety, pies przypuścił kolejny atak na moją drugą nogę i to skuteczny. Co prawda właściciel odciągnął psa ode mnie, ale rany i ból zmusiły mnie dalszych działań. Udałam się na pogotowie celem opatrzenia nogi. Zostałam zabezpieczona antybiotykiem i zastrzykiem przeciwtężcowym. Opatrzono rany i ustalono termin lekarskiej kontroli w poradni chirurgicznej. Mijały dni, a noga wcale lepiej nie wyglądała. Pojawiłam się ponownie na pogotowiu przed wyznaczonym terminem, ponieważ rana zaczęła ropieć i nieprzyjemnie pachnieć. Utworzył się ropień, który zagrażał mojemu zdrowiu – zdaje dramatyczną relację nasza rozmówczyni.
Dzięki natychmiastowej reakcji dyżurnego chirurga kobieta trafiła w trybie pilnym na oddział i tej samej nocy noga była operowana.
– W tym momencie chcę gorąco podziękować całemu personelowi oddziału chirurgicznego ze szpitala w Wąbrzeźnie, bo otoczyli mnie opieką. Pracują tam fantastyczne osoby, pełne empatii i zrozumienia dla pacjentów, wspierający i dodający otuchy. W moim przypadku było to bardzo ważne. Moje problemy spotkały się ze zrozumieniem i doceniam ogromną fachowość lekarzy. Niestety trauma w psychice zostanie. Starcie z tym, co mogło mnie czekać, odbiło się na mnie mocno i trzeba sobie z tym poradzić – dodaje roztrzęsiona wąbrzeźnianka.
W rozmowie z pogryzioną przez psa kobietą dowiadujemy się, że w szpitalu spędziła 6 dni, a częściowa martwica tkanek i zagrożenie sepsą były tak niespodziewanym bodźcem, że będzie musiała przepracować ten uraz psychiczny. Nie wiadomo, ile to potrwa, ale wdzięczność dla wąbrzeskich medyków też w niej pozostanie na długo.
– Gdyby nie ich fachowość być może straciłabym nogę, a nawet życie – puentuje nasza czytelniczka.
Wydawać mogłoby się, że to niesamowita historia, bo pies pogryzł znaną sobie osobę. Niestety psy i inne zwierzęta też mają gorsze dni, a czasami zapadają na choroby psychiczne. Dlatego warto przestrzegać wszystkich reguł bezpieczeństwa w kontaktach ze zwierzętami, bez względu na wcześniejsze relacje.
B. Walas
Fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie