
Bogdan Chandzel z Książek wytyka zarządowi spółdzielni mieszkaniowej „Oświata” szereg nieprawidłowości. Członkowie zarządu natomiast zarzucają panu Bogdanowi, że pisma, które do nich pisze są pełne drwin, szyderstw i pomówień
Bogdan Chandzel kupił kilka lat temu mieszkanie w Książkach i tym samym stał się mieszkańcem Spółdzielni Mieszkaniowej Nauczycielskiej „Oświata”.
– Z początku nie interesowałem się działaniami spółdzielni, ale w końcu było tego za dużo – mówi pan Bogdan. – Przykładów nieprawidłowości w pracy zarządu jest wiele. Przez dwa miesiące nie wykorzystywałem dużo ciepłej wody. Powinni mi więc za dwa metry sześcienne zwrócić pieniądze. A dostałem grosze. Ogrzewania nie wykorzystałem w ogóle, a odciągnięto mi w sezonie 2012/2013 łącznie 1530 zł. Płaciłem więc za niewykorzystane jednostki. Poprosiłem o nowy, skserowany statut spółdzielni to mi kazano przyjść do biura, bo zarząd mi może wytłumaczyć. Uzasadnieniem dla nich, żeby mi utrudniać wgląd do statutu jest to, że nie wpłaciłem wpisowego, aby być członkiem spółdzielni. Nie zrobiłem tego, bo mi się nie podobało, że wpisowe wzrasta. Najpierw było 150 zł, potem wewnętrzną ustawą podnieśli na 250 zł i w krótkim okresie na 500 zł.
Bogdan Chandzel chciałby też wiedzieć, ile zarabiają poszczególni członkowie zarządu.
– My mieszkańcy, opłacający wszystkie rachunki powinniśmy wiedzieć ile zarabia prezes i pozostali członkowie zarządu – twierdzi pan Bogdan.
Pytania do zarządu mnożyły się, więc pan Chandzel poprosił o spotkanie.
– W biurze był prezes Henryk Fabrykiewicz, zastępczyni prezesa Maria Kalinowska i była księgowa. Powiedziałem, co mi się nie podoba w sprawach spółdzielczych. W pewnym momencie pani Kalinowska nie wytrzymała i krzyknęła „Ty k... będziesz mi podskakiwał?”.
I do bicia szła. Myślała, że ja się przestraszę. Złapali ją prezes z księgową i mówią „Co ty robisz? Wiesz co byś sobie narobiła?”– relacjonuje mężczyzna. – Za jakiś czas znów poprosiłem o spotkanie. Była cała trójca: prezes, zastępczyni prezesa i członek zarządu Kazimierz Chrapiński. Wyraziłem swoją opinię o nieładnym zachowaniu pani Kalinowskiej, a pan Chrapiński do mnie mówi „Ja to bym ci wypier.... tak, że byś się kopytami przykrył!”.
Pan Bogdan twierdzi również, że zarząd bardzo często robi w biurze libacje alkoholowe.
– Patrzę, a tu pani księgowa idzie z reklamówkami, za nią przychodzi pani Kalinowska z reklamówką i koszykiem. Idzie też prezes i niesie coś w reklamówce. I pan Chrapiński, który trzyma coś pod pachą. A potem szła cała rada nadzorcza. Wezwałem policję, ale za późno przyjechała – opowiada pan Bogdan. – Część uczestników już wyszła, a część została. Zgasili światło i cicho było. Innym razem powiedziałem im, że zaraz będzie radiowóz, to w ułamku sekundy nie było nikogo.
Pan Chandzel zarzuca też zarządowi niekorzystne gospodarowanie mieniem spółdzielni.
– Wycięli 7 grubych drzew i wzięli dla siebie. Prezes wziął dla swojej mamy na opał, a członek zarządu dla swojej mamy i siostry. A cienkie gałązki zabrała osoba, która posprzątała po wycince drzew. Dlaczego za to drewno nie wpłynęły żadne pieniądze do biura? Przecież to nie jest ich prywatna posesja – denerwuje się pan Bogdan. – Wymontowane były w bloku też stare metalowe drzwi wejściowe i wstawione nowe. Dlaczego za te stare drzwi nie ma pieniędzy ze złomu?
Spotkaliśmy się z zarządem spółdzielni „Oświata” aby porozmawiać o zarzutach Bogdana Chandzla. Zaczęliśmy od rozliczeń za ciepłą wodę i ogrzewanie. Według członków zarządu pan Bogdan sam przynosi do biura spółdzielni odczyty wodomierzy zamontowanych w jego lokalu mieszkalnym.
– Zarząd raz do roku robi kontrolę wodomierzy pod względem ilości zużycia wody i stanu oplombowania tych wodomierzy ale nigdy nie zostaliśmy wpuszczeni do lokalu mieszkalnego pana Chandzla w tym celu. Właściciel lokalu mieszkalnego uniemożliwiał nam odczyty. Przez to nie wiemy nawet w jakim stanie jest ten wodomierz, nie mamy też możliwości zakwestionowania odczytów wodomierza. A analizując stany zużycia wody w spółdzielni zauważyliśmy, że nie zgadza nam się ilość zużycia wody podawana przez mieszkańców globalnie z pomiarami licznika głównego – mówi Maria Kalinowska, zastępca prezesa. – Odczyty zużycia ciepła są przeprowadzane w naszej spółdzielni zdalnie przez firmę, z którą mamy podpisaną umowę na rozliczanie kosztów centralnego ogrzewania, gdyż są to podzielniki ciepła elektroniczne. Zanim wprowadzono elektroniczne odczyty zużycia ciepła pan Chandzel potwierdzał prawidłowość odczytu własnym podpisem u pracownika firmy dokonującej odczytów i rozliczającej energię cieplna w naszej spółdzielni. Nikt z właścicieli lokali mieszkalnych wcześniej nie kwestionował wyników pomiaru urządzeń służących do rozliczenia energii cieplnej w poszczególnych lokalach oraz zasad rozliczania kosztów ciepła na podstawie obowiązującego w naszej spółdzielni regulaminu uchwalonego przez radę nadzorczą.
Od 2000 r. co trzy lata działalność spółdzielni podlega lustracji pełnej czyli kontroli w zakresie całokształtu działalności spółdzielni prowadzonej przez zewnętrzną organizację – Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowej z siedzibą w Toruniu.
– Nigdy nie było zastrzeżeń tj. „Zarząd spółdzielni wykazał należytą dbałość o właściwe zabezpieczenie majątku (jest ubezpieczony). Gospodarka prowadzona jest w oparciu o plany finansowo-gospodarcze uchwalone przez radę nadzorczą. Przestrzegane są zasady działania w interesie ogółu członków spółdzielni. Ocena ekonomiczna spółdzielni jest pozytywna.” – cytuje zapis w jednym z protokołów z lustracji Maria Kalinowska.
Zarząd zaprzecza również, aby uniemożliwiał panu Bogdanowi dostęp do statutu spółdzielni jako jej członkowi. W myśl nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz ustawy Prawo Spółdzielcze, które obowiązują od 9 września 2017 r. członkiem spółdzielni stała się każda osoba fizyczna, której przysługuje własnościowe prawo do lokalu w SMN „Oświata”. Dotyczy to również pana Bogdana. Może więc on na podstawie pisemnej prośby w biurze zarządu zapoznać się ze statutem spółdzielni oraz obowiązującymi w spółdzielni regulaminami. Od czasu wejścia w życie ustawy nie skorzystał z tego prawa. Gdyby to zrobił dowiedziałby się np. że wzrost opłaty wpisowej i udziału członkowskiego wnoszone przez członka spółdzielni, które budziły jego zastrzeżenia są spowodowane zapisem w statucie, który mówi o tym, że wpisowe i udział wzrasta wraz ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia. Według obowiązujących przepisów, ani pan Bogdan ani inne osoby nieupoważnione nie mają prawa do wglądu w listę obecności, listę płac czy w akta osobowe członków spółdzielni. Prawo do tego mają osoby upoważnione z mocy prawa np. członkowie rady nadzorczej, członkowie komisji rewizyjnej czy członkowie zewnętrznych organów kontrolujących spółdzielnię. Nie są tajemnicą dla członków spółdzielni kwoty zarobków zarządu. Każdy członek zarządu pracuje na umowę zlecenie i otrzymuje za to co miesiąc niewielką kwotę.
Awantura w biurze, o której opowiadał pan Bogdan według relacji członków zarządu uczestniczących w tej rozmowie też wyglądała inaczej.
– Nie wiem jakie pan Chandzel miał zamiary i intencje. Wyglądało jakby chciał mnie dotknąć, popchnąć, objąć, a ja się odruchowo odsunęłam zastawiając ręką – mówi Maria Kalinowska. – Nie jest też prawdą, że używamy wulgaryzmów wobec pan Chandzla. Może po prostu zdarza nam się głośniej tłumaczyć coś po raz kolejny. Jego zarzuty wobec osób pracujących w spółdzielni nie mają żadnych podstaw prawnych i nie są niczym udowodnione. Kilkukrotnie doświadczyliśmy, iż odpowiedź zarządu na zadane pytanie pana Chandzla nie jest chyba zrozumiała dla pytającego, bo po chwili ponownie zostaje to pytanie zadane zarządowi. Nie wiemy z czego to wynika. Dowodem na to są pisma pana Bogdana, kierowane do zarządu znajdujące się w dokumentacji spółdzielni.
– Pan Chandzel ma swoją wizję i chciałby wprowadzać swoje prawo i rządy. Nie widzi natomiast swoich obowiązków – stwierdza Henryk Fabrykiewicz, prezes zarządu.
Członkowie zarządu odpierają też zarzuty o spotkaniach w biurze spółdzielni zakrapianych alkoholem. Twierdzą, że wszystkie spotkania zarządu z radą nadzorczą odbywają się w biurze spółdzielni czasami poza godzinami urzędowania pracownika księgowości i maja charakter służbowy.
– Zarząd spotyka się w miarę potrzeb nawet dwa razy w tygodniu. Z radą nadzorczą spotykamy się przynajmniej raz w kwartale i z każdego posiedzenia sporządzamy protokoły. To nie jest żadna impreza – wyjaśnia zastępczyni prezesa.
Zarząd skarży się, że pan Bogdan ciągle zarzuca ich pismami z pytaniami i zarzutami trudnymi do zrozumienia. Przynosi pisma osobiście do biura spółdzielni w godzinach pracy księgowej, ale podczas nieobecności członków zarządu.
– Generuje niepotrzebne koszty dla spółdzielni poprzez odpowiedź na pisma np. pismo o brak prądu w pomieszczeniach piwnicznych. A wystarczyłoby przyjść i powiedzieć, że nie ma prądu w danej piwnicy, może bezpiecznik jest do wymiany. Pan Chandzel często nam zarzuca, że odpisujemy mu lakonicznie. To co mamy napisać? Jak krok po kroku został zlokalizowany brak energii elektrycznej w pomieszczeniach piwnicznych i jak został np. wymieniony bezpiecznik? – mówi Kazimierz Chrapiński, członek zarządu.
– My odpowiadamy na wszystkie pisma w ustawowym terminie z podstawą prawną oraz kompetencjami zarządu. Pan Chandzel w pismach kierowanych do zarządu daje upust swoim emocjom poprzez słowa drwiny, szyderstwa, pogardy, pomówień i upokorzeń – stwierdza Maria Kalinowska. – Wszyscy członkowie zarządu są członkami spółdzielni i posiadają mieszkania w zasobach SMN „Oświata”. Jak wszyscy inni mieszkańcy spółdzielni tak i my ponosimy opłaty związane z utrzymaniem tych zasobów, więc jakie działania na niekorzyść wspólnego dobra mogą mieć miejsce? Poza tym praca w organach spółdzielni nie jest jedyny źródłem naszego utrzymania. Jest to działalność dodatkowa i poniekąd społeczna.
Członkowie zarządu mają też inne zastrzeżenia do zachowania pana Chandzla. Wspominają jak zakręcił w swojej piwnicy zawory regulujące przepływ ciepła, odcinając w ten sposób ogrzewanie lokalu mieszkalnego u trzech lokatorów w pionie. Pan Bogdan zaprzeczył, żeby to zrobił, ale nikt oprócz niego nie użytkuje tej piwnicy. Piwnica ta została przydzielona do mieszkania przez niego zajmowanego i tylko on ma do niej dostęp i klucze.
– Prezes potraktował to ulgowo. Ale gdyby trafiło na mnie, to bym wezwał policję. Pan Chandzel nie ma prawa dotykać i manipulować przy żadnych urządzeniach będących w zasobach spółdzielni – ostrzega Kazimierz Chrapiński.
Na zarzut złego gospodarowanie mieniem spółdzielni Maria Kalinowska odpowiada tak:
– Zgodnie z decyzją administracyjną wydaną przez wójta gminy w Książkach zarząd dokonał wycinki 7 drzew rosnących na działce będącej w wieczystym użytkowaniu spółdzielni. Po uzyskaniu informacji o kosztach wycinki 1 sztuki drzewa przez osobę uprawnioną do tych celów i ustaleniu jakości i ilości ściętego drzewa, które można by zbyć na rynku lokalnym zarząd dokonał analizy i ustalił, iż koszty ścinki drzew znacznie przewyższą środki uzyskane z ewentualnej sprzedaży drzewa. Ponadto spółdzielnia, która nie prowadzi działalności gospodarczej nie prowadzi żadnej sprzedaży i nie generuje dochodów podlegających podatkowi dochodowemu. Postanowiliśmy więc uzyskane drewno ze ścinki zamiast składować na kompostowniku przekazać bezpłatnie osobom będącym w trudnej sytuacji materialnej z terenu gminy Książki z przeznaczeniem na opał. Drzewa te wycięliśmy bez żadnych kosztów dla spółdzielni.
Zarząd chciał odpowiedzieć panu Bogdanowi osobiście na wszystkie wysuwane pod ich adresem zarzuty i uwagi co do swojej działalności, ale ten podobno z zaproszenia pisemnego nie skorzystał.
Paulina Grochowalska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nareszcie ktoś się zabrał za ten zarząd. Oszuści nic nie robią bloki obskurne nie ocieplone wszędzie grzyb. Ciekawe na co idą pieniądze mieszkańców. Powinien sąd się za to zabrać.