Reklama

Przygody kierowców z fotoradarem

Gazeta CWA
15/02/2024 11:19

Nasz Czytelnik narzeka na jakość fotografii przesyłanych z różnych miejscowości i jak twierdzi za drogo wycenionych...

Wiadomość, którą otrzymał z wielokrotnym, wcześniejszym przekazaniem skłoniła go do zwrócenia się do redakcji CWA.

 

– Zdjęcia z fotoradaru są rzeczywiście marnej jakości i najlepiej byłoby jak w memie, je odesłać ze względu na wygórowaną cenę – wysokość naliczonego mandatu za przekroczenie dozwolonej prędkości na drodze. I pewnie jak wszyscy uznałbym ten mem za bardzo zabawny, gdyby nie sytuacja, która była moim udziałem. Zbyt szybko wjechałem na swoją posesję i potrąciłem mojego psa, który biegł, żeby się ze mną przywitać. Jego cierpienie (złamana łapa), koszty pomocy weterynaryjnej i czas rekonwalescencji czworonożnego pupila dały mi wreszcie do myślenia. W swoim mniemaniu byłem doskonałym kierowcą. Ograniczenia szybkości są na wyrost – tak sobie tłumaczyłem to jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Zbyt wolna jazda jest cechą słabeuszy blokujących sensowny przejazd. Zawalidrogi traktowałem z góry i z pogardą. Niedzielni kierowcy – dopowiadałem sobie w myśli i bardzo się irytowałem na ich sposób jazdy zgodny ze znakami drogowymi. Dziś myślę zgoła inaczej. Nic nie stało na przeszkodzie, żebym zachował odpowiednią ostrożność, już nie na drodze, ale pod własnym domem. Zrobiłem krzywdę istocie, która obdarowała mnie miłością bezgraniczną i pewnie też takim zaufaniem, a ja zawiodłem na całej linii. Dlatego nie będę już nigdy pozować do zdjęć fotoradarów i przestrzegam też innych przed zbytnim pokładaniem wiary we własne umiejętności. Pies wydobrzał i wydaje się nie pamiętać krzywdy, którą mu zrobiłem. A gdyby nie był to mój pies, a człowiek będący u mnie z wizytą? Czy też zdążyłby na tyle odskoczyć, żeby skończyło się tylko na złamaniu kończyny? Być może z więzienia nie mógłbym skontaktować się z redakcją, żeby o tym napisać – konkluduje mężczyzna.

 

Kobieta-kierowca z naszego powiatu otrzymała dwukrotnie list ze straży gminnej, z tej samej miejscowości, który za pierwszym razem przesłał jej marną fotkę z radaru, z odpowiednią ceną i punktami karnymi.

 

– Przekroczyłam dozwoloną prędkość o kilka kilometrów, wyjeżdżając z terenu zabudowanego. Moja wina i koszty z tym związane. Za to ogromna radość listonosza przynoszącego korespondencję z powodu widocznego na kopercie nadawcy. Można by dużo dyskutować na temat, czy fotoradar powinien być zlokalizowany przy wyjeździe z terenu zabudowanego. Większość kierowców zachowuje szczególną ostrożność w terenie zabudowanym, a jeśli go minie, to noga na gazie po jeździe na autostradzie jest cięższa niż zwykle. Tak sobie tłumaczę sytuację, gdy przy wyjeździe z wioski doznałam nadmiernego oświetlenia, które tłumaczyłam sobie wyładowaniem atmosferycznym, lekko dziwnym, ale usprawiedliwiającym suche burze i związane z nimi błyskawice. No cóż, fotka wredna, ale moja przewina jednoznaczna, więc zapłaciłam. Dwa tygodnie później odwiedził mnie znów radosny listonosz z listem od tego samego nadawcy. Tym razem nie musiałam płacić za fotkę, bo przedstawiała człowieka i auto z numerem rejestracyjnym nie mającym nic wspólnego ze mną. Zadzwoniłam i okazało się, że błąd w systemie adresował kolejne przewinienia na już zdiagnozowane adresy. W całej tej sytuacji najwięcej radości miał chyba listonosz – dodaje kobieta.

 

Wnioski wynikające z zaistniałych zdarzeń powinny być podstawą analizy nie tylko zachowania uczestników ruchu drogowego, ale także administratorów fotoradarów. Ustawienie tych ostatnich niekiedy prowokuje do ich ignorowania, bo nie zawsze służy ogólnie pojętemu bezpieczeństwu na drodze.

 

B. Walas

Fot. ilustracyjne

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do