
Nasza stała Czytelniczka zgłosiła problem dotyczący odmowy przyjęcia do szpitala chorej teściowej.
Tak całe zdarzenie opisuje nasza Czytelniczka:
– Dwa tygodnie temu moja teściowa dostała skierowanie do szpitala, gdzie odmówili przyjęcia! Drugie z rzędu skierowanie wystawiono z datą 21 października br. Pojechałam zatem do wąbrzeskiego szpitala dopytać się, czy oddział wewnętrzny funkcjonuje i czy przyjmą teściową? Młody lekarz (nie pamiętam nazwiska) obejrzał wyniki badań i kazał nam się stawić na oddział na drugi dzień, bo dziś wypisują pacjentów. Następnego dnia, czyli 22 października stawiłam się z teściową na izbie przyjęć, gdzie spędziłyśmy prawie 3 godziny. Pobrano wyniki i młody lekarz zaznaczył, że przyjmują teściową na oddział wewnętrzny. Podpisała wszystkie niezbędne dokumenty do przyjęcia, ale telefon z „góry” od pana ordynatora wycofał przyjęcie na oddział i chciał pacjentkę zobaczyć na konsultacji... Pojechałyśmy na magiczną konsultację i pan ordynator Kazimierz Konkol stwierdził, że skoro teściowa oddycha to może leczyć się w domu! Dodał, że potrzebuje miejsca dla innych pacjentów. Wypisał jakie ma brać leki, ale nie dał nawet recepty. Teściowa znowu musi dostać się do lekarza pierwszego kontaktu po receptę i dalsze leczenie. Teraz moje pytanie: po jaką cholerę jest ten nasz szpital? Pacjent może umrzeć? Nie pozdrawiam Pana Ordynatora!”
Nasza rozmówczyni zaznaczyła, że wyniki badań przedstawia nam do wglądu. Z jej informacji wynikało, że teściowa nie mogła chodzić, nie mogła jeść i od trzech tygodni leżała, brak jej było sił.
W rozmowie telefonicznej ordynator oddziału wewnętrznego Nowego Szpitala w Wąbrzeźnie, prof. Kazimierz Konkol odniósł się do sprawy.
– Nigdy nie odmówiliśmy przyjęcia pacjenta na oddział, który miał wskazania do leczenia szpitalnego. Niekiedy zdarzają się sytuacje taka jak ta, że pacjent otrzymuje skierowanie do szpitala bez odpowiednich badań. Ten obowiązek spada wówczas na szpital i po uzyskaniu wyników badań można określić wskazania, np. do leczenia ambulatoryjnego. Jeszcze raz podkreślam, że nigdy nie odmawiamy pomocy pacjentowi i przyjęcia go na oddział, gdy ma on wskazania do leczenia szpitalnego. Zdaję sobie sprawę, że lekarze w przychodniach ograniczają ilość wykonywanych badań i wskutek niepełnego obrazu schorzenia kierują pacjenta do szpitala. Jednak w obecnej sytuacji, gdy mamy pacjentów z podejrzeniem zarażenia covid-19, którzy wymagają opieki w specjalnych warunkach i absorbują personel medyczny, trudno spełniać oczekiwania członków rodzin, którzy domagają się leczenia szpitalnego, gdy nie ma takich wskazań. W tym wypadku leczenie ambulatoryjne pod opieką i kontrolą lekarza pierwszego kontaktu w zupełności wystarczy. A recepty otrzymuje się obecnie telefonicznie lub mailowo, więc osobista wizyta nie jest potrzebna.
Przed rozmową z ordynatorem oddziału udało nam się zasięgnąć opinii współpracowników i byłych pacjentów prof. Kazimierza Konkola o nim samym. Zgodnie podkreślają, że jako lekarz jest kompetentny, konkretny, zasadniczy i bardzo troszczy się o swoich pacjentów.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie