Reklama

Ostatnie pożegnanie rodowitej wilnianki

Gazeta CWA
23/03/2023 09:50

Anna Jeszke – wieloletnia nauczycielka w SP nr 3 w Wąbrzeźnie zmarła 6 marca br. Uroczystość pogrzebowa odbyła się trzy dni później. Wzięli w niej liczny udział byli współpracownicy i znajomi. Oczywiście nie zabrakło rodziny i przyjaciół.

Reprezentantka Związku Nauczycielstwa Polskiego przypomniała przebieg pracy zawodowej Anny Jeszke, która rozpoczynała swoją drogę zawodową w naszym mieście od etatu w szkolnej administracji, a po ukończeniu studiów magisterskich pełniła funkcję nauczycielki. W rozmowach z bliższymi i dalszymi znajomymi oraz przyjaciółmi i rodziną zmarłej wyłania się szczególny i niezwykły obraz osobowości Anny Jeszke. Niekoniecznie użycie oficjalnej formy imienia jest adekwatne.

Jak wspomina swoją bliską koleżankę, lektorka języka angielskiego Jolanta Gerwicka?

– Kobiet o imieniu Anna jest wiele. Za to Aniuta istniała tylko jedna i była niepowtarzalna. Nie wszyscy wprost tak się do niej zwracali, ale powszechnie tak mówiono o tej wyjątkowej osobie. Bardzo gościnna, a zarazem wymagająca od wszystkich z najbliższego otoczenia, ale także w równej mierze od siebie. Oczywiście przekładało się to na pracę z uczniami. Pewnie ci ostatni byli w swoim czasie niezadowoleni, ale po nabraniu dystansu są zapewne wdzięczni, że w trakcie lekcji prowadzonych przez panią Jeszke poznali i utrwalili podstawy języka rosyjskiego. Jako lektorka języka obcego uważam, że znajomość i posługiwanie się mową sąsiadów jest bardzo ważne. Abstrahując od uwarunkowań historycznych i niechęci wspominania lat, kiedy język rosyjski był dominujący we wszystkich typach szkół i tak będę się upierać, że lepiej znać języki obce niż nic nie rozumieć w kontaktach z obcokrajowcami. Być może to kwestia zawodu, który wykonuję i szczególne nastawienie do kwestii posługiwania się innymi językami niż tylko ojczystym. Aniuta poza litewskim posługiwała się swobodnie polskim i rosyjskim, a w kontaktach ze mną próbowała uczyć się angielskiego – mówi Jolanta Gerwicka.

Przyjaciółka zmarłej, Grażyna Otremba nakreśla chronologię zdarzeń w życiu Ani.

– Urodziła się w mieszanym małżeństwie, w którym matka była Polką. Nic więc dziwnego, że język polski był całej rodzinie przyswajany od dzieciństwa. Kraj pochodzenia matki działał na Anię jak magnes. Lubiła tu przyjeżdżać i odwiedzać rodzinę. Podczas któregoś pobytu w Polsce poznała swojego przyszłego męża i uczucie miłości sprowadziło ją do Wąbrzeźna. Miało to miejsce w latach siedemdziesiątych XX wieku. Wcześniej pracowała w Wilnie, w biurze konstrukcyjnym i trwało to około siedmiu lat. Po przyjeździe do Polski podjęła studia i jako mgr filologii rosyjskiej pracowała wiele lat w charakterze lektorki tego języka. Odnosiła wiele sukcesów pedagogicznych i łącznie ze swoimi uczniami mogła się cieszyć z osiągnięć na wojewódzkich olimpiadach w zakresie znajomości języka rosyjskiego. Miałam przyjemność towarzyszyć Aniucie w wyprawach do jej rodzinnych stron. Nie wspominając już o atrakcjach turystycznych i zabytkach, które przy tej okazji mogłam poznać – pozostaje niezapomniane doświadczenie litewskiej gościnności. Tego wręcz nie da się opisać. Cała rodzina Ani była podczas tych wizyt niesamowicie sympatyczna, uprzejma i komunikatywna, jak byśmy się znali od dawna. Żadnych barier w najbliższej rodzinie Aniuty, bo poza nią pojawiały się problemy językowe. Nie zapomnę nigdy, że niekoniecznie zamożni znajomi rodziny Ani gościli nas tak, że chapeau bas. Polacy uznają gościnność za cechę narodową, ale wersja litewska stawia ten temat pod znakiem zapytania, przynajmniej w moim odczuciu – wspomina zmarłą Grażyna Otremba.

Kolejna rozmówczyni wspomina sytuację z dawnych lat, sprowadzającą się do przydzielenia wspólnego pokoju z Aniutą w miejscowości nad morzem, w trakcie imprezy nauczycielskiej.

– Zanim odnalazłam numer przydzielonego pokoju, minęło kilka minut. Gdy do niego dotarłam, zastałam Aniutę w trakcie podstawowych czynności porządkowych, czyli przecierania i dezynfekowania półek, blatów stolików i innych elementów wyposażenia lokalu. Wszystko wyglądało w porządku, więc zapytałam dlaczego wyręcza obsługę ośrodka turystycznego? Moja współlokatorka stwierdziła, że ostrożności nigdy za wiele i wydała polecenie, bym założyła pościel. Zaskoczona sytuacją i lekko w szoku wykonałam polecenie, co później okazało się zbawienne, bo krótko nad ranem raczej nie udałoby mi się sensownie przygotować miejsca nocnego wypoczynku.

– Nie tylko wycieczki pozwalały poznać pedantyczną stronę Aniuty. Jako nauczycielka świetlicy dbała o porządek – mówi była dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 w Wąbrzeźnie Ewa Dorau i kontynuuje:

– Kiedy nauczanie języka rosyjskiego straciło rację bytu, Ania Jeszke pełniła funkcję nauczycielki świetlicy. Wszystko musiało się tam zgadzać łącznie z kostkami i pionkami do gry. W żadnej innej szkolnej świetlicy nie było takiego porządku jak w naszej za czasów Aniuty. Nawet krzesła świetlicowe miały swoje oznaczenia związane z przynależnością do tego pomieszczenia. Przy różnych wydarzeniach przenoszono krzesła według bieżących potrzeb. Jak bywa w takich sytuacjach, nie zawsze te same konkretnie meble trafiają do punktu macierzystego. Aniuta znalazła sposób, by je każdorazowo odzyskać i ten system działał. Wspominając zmarłą koleżankę, mam przed oczami jej rolę rozweselającą w trakcie wszystkich imprez integracyjnych, które były dawniej organizowane. Już w czasie podróży zaczynała się nauka języka litewskiego, z czego pamiętam teraz jedynie nazwę koguta – gaidys. Zostało mi to do dzisiaj jak i wspomnienie piosenek inicjowanych przez Anię w trakcie takich podróży. Była wesołym kompanem w trakcie wspólnych imprez – dodaje Ewa Dorau.

Werka, siostra Ani potwierdza jej pedantyzm. – Już w dzieciństwie przejawiała szczególną dbałość o czystość i porządek. Dobrze się stało, że mogłam być z moją siostrą w ostatnich dniach jej życia. Moje córki wspierały mnie bardzo w tym wyjątkowo trudnym czasie. Dziękuję też za uczynność przyjaciół mojej siostry, którzy pomogli pożegnać Anię w godny sposób – dodaje pani Werka.

Składamy wyrazy współczucia całej rodzinie Anny Jeszke oraz wszystkim bliskim zmarłej.

B. Walas, fot. nadesłane

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do