
Na dworcu głównym w Wąbrzeźnie nie można już kupić biletu na przejazd pociągiem. To rodzi komplikacje dla niektórych podróżnych.
Nazwa „dworzec” funkcjonuje lokalnie, chociaż od dawna nie istnieje dworzec miejski, z którego jeździła tzw. „Bana”, dowożąca klientów Polskich Kolei Państwowych do dworca głównego, gdzie podróżni z Wąbrzeźna wsiadali do wybranych pociągów. Nasza stała Czytelniczka opowiada o swoich ostatnich doświadczeniach związanych z koleją.
– Jeszcze rok temu mogłam kupić bilet na dworcu i spokojnie wsiąść do pociągu, realizując własny plan podróży. Jakież było moje zdziwienie, gdy na dworcu głównym przeczytałam informację, że bilet mam nabyć u konduktora, szukając go w pierwszym przedziale. Natychmiast podskoczyło mi ciśnienie, bo jak dostanę się do celowego punktu mojej podróży, gdy okaże się na przykład, że nie ma wolnych miejsc? W końcu to pociąg pośpieszny, a wcześniej nie doczytałam czy obowiązuje pełna rezerwacja. Ponieważ wyjeżdżałam w sobotę to i tak miałam wątpliwości czy do wszystkich pociągów jest komunikacja autobusowa z miasta. Na wszelki wypadek wybrałam połączenie autobusowe z dużym wyprzedzeniem czasowym, żeby spokojnie kupić na dworcu bilet. Nasz dworzec to zabytkowy budynek, ale ulegający totalnej degradacji. Aż żal patrzeć jak niszczeje. Ale wracając do tematu, chcę zauważyć, że postąpiłam zgodnie z instrukcją zamieszczoną przy nieczynnej kasie i wsiadłam do wagonu, gdzie winien być przedział z konduktorem. Niestety nie udało mi się go znaleźć w wyznaczonym miejscu, więc przeszukałam cały pociąg, chodząc z ciężkim bagażem, by zgłosić chęć zakupu biletu – relacjonuje w rozmowie z redakcją CWA kobieta.
– Udało się i nie było potrzeby dopłaty do ceny przejazdu, chociaż byłam na taką wersję już przygotowana. Za to musiałam odpowiedzieć konduktorowi na pytanie, dlaczego nie kupiłam biletu na stacji? Wnioskuję z tego faktu, że przepływ informacji między pracownikami przewoźników kolejowych też pozostawia wiele do życzenia. Po dotarciu do celu podróży musiałam ochłonąć po swoich przeżyciach. Zdaję sobie sprawę, że wszystkie bilety można załatwić internetowo, ale ja nie mam takich możliwości i mniemam, że jest spora część ludzi, którzy z różnych względów nie chcą korzystać z tej wersji codziennego funkcjonowania. Jestem klientem przewoźnika – płacę i chcę być poważnie traktowana. Poza tym, przy innej okazji, byłam świadkiem sytuacji w pociągu, gdy pasażer miał bilet w swoim telefonie, ale nie było zasięgu, więc zaczęły się problemy. Czy żyjemy w czasach, w których nie można być wolnym od wirtualnej rzeczywistości? Mój stres związany z ostatnią podróżą koleją zmusza mnie do wyartykułowania pytań: czy musimy być uzależnieni cyfrowo i jeśli ktoś na to się nie godzi, to skazuje się na traktowanie marginalne albo wykluczenie? Będę wdzięczna za zajęcie się tym tematem i opisanie sytuacji, w której niedawno się znalazłam – kończy swoją relację kobieta.
Trudno odnieść się do sprawy, mając jednostkowe spostrzeżenia. Nasza Czytelniczka nie czuła się komfortowo w opisanej sytuacji, ale jak reagują inni pasażerowie? Czekamy na komentarze.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie