
Mieszkańcy Kurkocina od kilkudziesięciu lat nie mogą swobodnie dostać się do swoich domów. Teoretycznie do ich posesji prowadzą dwie drogi. W praktyce, jedna może zniknąć z dnia na dzień, a druga od dawnych czasów jest nie do pokonania.
Kazimierz Krzysztofik z Kurkocina jest rolnikiem od wielu lat. Od kiedy pamięta, dojazd do jego gospodarstwa jest utrudniony. Dzięki uprzejmości sąsiadów rodzina Krzysztofików korzysta z drogi prywatnej. Są do tego zmuszeni, ponieważ droga gminna prowadząca do centrum wsi od dziesiątek lat jest całkowicie nieprzejezdna. Jednak i tu pojawiły się problemy. Każdy gość zmierzający do państwa Krzysztofików nagle napotyka na drodze znak zakazu wjazdu i wstępu.
– Tak naprawdę droga, którą się poruszamy, jest polem. Właściciel ma prawo zlikwidować ją z dnia na dzień. Właściciele się zmieniają z pokolenia na pokolenie. Jest już znak, obecny właściciel prawdopodobnie niedługo zamknie drogę. Gdyby nagle właściciele odmówili nam korzystania z ich gruntu, to już po nas – mówią Sylwia i Kazimierz Krzysztofikowie.
Z drogi prywatnej korzystają trzy rodziny. Droga gminna, według mieszkańców, jest nieprzejezdna. Co ciekawe, w 2014 roku Rada Gminy Dębowa Łąka podjęła uchwałę, która mówi, że gminna trasa jest przejezdna. Mieszkańcy się z tym nie zgadzają.
– Ta droga gminna, od kiedy pamiętam, nie nadaje się do użytku. Boże, tam można się kąpać – mówi jedna z osób mieszkających w pobliżu. – Jednocześnie wszyscy tutaj korzystają od wielu, wielu lat z drogi prywatnej. Od młodości pamiętam, że ta droga tu była. Najpierw szła przez podwórko przed domem, później była przesunięta za budynki.
Małżeństwo od lat zbiera wszelką dokumentację dotyczącą sprawy. Mają także wiele zdjęć. Kazimierz Krzysztofik szukał pomocy u wojewody oraz w izbie rolniczej. Przedstawiciel izby, który przyjechał w celu oględzin, stwierdził nieprzejezdność drogi gminnej.
Aby rozwiązać problem, mieszkańcy zgodzili się nieodpłatnie odstąpić grunty gminie. Miała zostać wytyczona wspólna droga. Niestety, ta procedura nie została zakończona. Sprawę pogarsza fakt, że trasa należąca do gminy została zalana. Powodem najprawdopodobniej jest niedrożna melioracja. Woda zalała także uprawy Krzysztofików. Mieszkańcy Kurkocina uważają, że rurociągi i inne elementy przeprowadzające wodę, które pojawiły się kilkanaście lat temu sprawiły, że warunki stały się gorsze.
– Wójt powiedział, że droga gminna będzie naprawiona, ale najpierw spółka wodna musi naprawić przepust. To zamknięte i koło. Podejrzewam, że ta droga nie będzie naprawiona. Ona faktycznie nie jest przejezdna. Po wylewie wody ona całkowicie jest nieprzejezdna, a gmina nic z tym nie robi. Kamień jest przesuwany z jednych na drugich – wyraża swoją opinię sołtys Kurkocina Piotr Oliwa.
W związku z utrudnionym dojazdem od państwa Krzysztofików nie są odbierane śmieci, chociaż małżeństwo za to płaci. Problem występuje również przy odbiorze mleka z ich gospodarstwa. Wśród licznych dokumentów są oświadczenia kierowców, którzy potwierdzają brak możliwości przejazdu. Należy wspomnieć, że Krzysztofikowie utrzymują się głównie z produkcji mleka. Posiadają kilka hektarów ziemi, jednak część jest zalana.
– Jestem sołtysem drugą kadencję. Ta droga to sól w moim oku – mówi Piotr Oliwa. – Gmina czeka, aż obeschnie. A kiedy obeschnie? Po mleko kierowcy nie mogą dojechać. Po śmieci też. Gmina powinna to zapewnić. Rolnicy chcieli, aby gmina przejęła tę prywatną drogę. Dużo nie brakowało, ale jedna osoba się wycofała. Przekonałem już tego człowieka, który zrezygnował, ale wtedy gmina przestała działać. Wójt powinien zaprosić właścicieli ziemi na spotkanie i uzgodnić przejęcie tej ziemi. To będzie mniejszy koszt niż naprawienie drogi gminnej, która liczy około kilometra, nawet więcej. Trzeba zaznaczyć, że droga gminna nie była użytkowana przez wiele lat. Ta prywatna ma długość około 500-600 metrów – tłumaczy.
O problem drogi zapytaliśmy wójta gminy Dębowa Łąka, ale wciąż czekamy na odpowiedź. Do sprawy wrócimy.
(dr), fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie