Reklama

Maszkańcy ul. Szlachcikowskiego ponownie odcięci od świata

Gazeta CWA
19/12/2017 09:14

Mieszkańcy ulicy Witalisa Szlachcikowskiego w Wąbrzeźnie powoli wracają do cywilizacji. Jednak zanim będą mogli normalnie docierać do swoich domów, czeka ich jeszcze długa droga prze mękę

O problemach mieszkańców ulic: Witalisa Szlachcikowskiego oraz Władysława Reymonta, pisaliśmy już na naszych łamach w październiku. Obfite opady deszczu, w połączeniu z przebudową ulicy Kętrzyńskiego (i wykonywanym pod nią przepustem), spowodowały nienotowane wcześniej podtopienia łąk i dróg. Jednak nikt nie poczuwał się do odpowiedzialności za taki stan rzeczy. Winę przypisywano przede wszystkim pogodzie. 

– Ta droga nigdy nie należała do najlepszych. Nie jest nawet oświetlona. W miarę swobodny przejazd mamy tylko latem, kiedy jest sucho. Jesienią i zimą zaczynają się problemy. Dziury, koleiny, koła samochodu zapadają się do połowy. Jazda po tej drodze to dramat – mówi Ewelina Rybszleger.

Jednak pod koniec listopada sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. Podczas prac drogowych został zamknięty przepust pod ulicą Kętrzyńskiego i woda wylała się ze zdwojoną siłą. 

– Dojazd do domu mamy polną drogą od strony ulicy Reymonta, a i tak samochód najczęściej trzeba zostawić koło sąsiadów. Gdyby musiała do nas dojechać karetka pogotowia czy straż pożarna, to byłaby tragedia – mówi pani Ewelina. – Dzwoniłam do spółki wodnej w Wąbrzeźnie, ale żadnej reakcji. Pan, z którym rozmawiałam, wyraził zrozumienie, ale nic poza tym. Nawet nie kontaktował się z nami później. Jedynie pan Grzybek,  komendant straży miejskiej, przyjeżdża tu na miejsce, sprawdza poziom wody, oferuje pomoc. Ale nawet już nie mam śmiałości ciągle dzwonić i go angażować – dodaje.

W ratuszu znane są problemy mieszkańców, jednak za przebudowę ulicy Kętrzyńskiego miasto nie jest odpowiedzialne. 

– Odcinek ulicy Kętrzyńskiego, od Ronda Warszawskiego do przejazdu kolejowego włącznie, nie jest własnością naszego samorządu i nie jesteśmy inwestorem prowadzonej tam przebudowy – wyjaśnia Anna Borowska z urzędu miasta. – Nasze służby porządkowe na bieżąco monitorują sytuację. Kiedy po zamknięciu przepustu poziom wody ponownie zaczął się podnosić (pod koniec listopada – przyp. red.), natychmiast podjęto rozmowy z wykonawcą, aby jak najszybciej doprowadził do jego otwarcia. Zagwarantowano, że prace zostaną przyspieszone i w poniedziałek (4 grudnia – przyp. red.) przepust zostanie otwarty. Fakt, że tak będzie potwierdził również inspektor nadzoru budowlanego.

Doprowadziliśmy również do tego, po raz kolejny, aby na zalany odcinek drogi firma nawiozła tłucznia, żeby podnieść i utwardzić drogę. Ponadto strażnicy miejscy, jak również inne służby porządkowe, są w ciągłej gotowości. Mieszkańcy dysponują numerem telefonu, na który mogą zgłaszać kryzysowe dla siebie sytuacje przez całą dobę, zapewniamy też, jeżeli będzie taka potrzeba, stałą pomoc w dowożeniu dzieci do szkoły czy przedszkola, wywożeniu czy też dowiezieniu dodatkowych pojemników na odpady komunalne. Ponadto burmistrz wystąpił również z pismem do Zarządu Dróg Wojewódzkich, by firma podjęła działania w celu zrekompensowania szkód poniesionych przez właścicieli zalanych łąk i pól – informuje Anna Borowska.

Po raz pierwszy do odpowiedzialności za sytuację przyznaje się inwestor. 

– Tym razem rzeczywiście przyczyna zalewania drogi i pól związana była z prowadzeniem prac przy budowie przepustu pod ulicą Kętrzyńskiego – mówi Michał Sitarek, rzecznik Zarządu Dróg Wojewódzkich. – Ale to tylko w tym przypadku. Wcześniejsze kłopoty z nadmiarem wody nie były spowodowane pracami drogowymi. Natomiast w ostatnim tygodniu listopada wykonawca betonował ściany czołowe przepustu, dlatego konieczne stało się jego zamknięcie. Wymagała tego technologia. Inaczej po prostu nie można było tych prac dokończyć. Jednak przez cały czas monitorowaliśmy stan wody. W poniedziałek 4 grudnia przepust został otwarty. Prace na Kętrzyńskiego zmierzają do finału. Planujemy, że w połowie grudnia inwestycja zostanie zakończona, łącznie z ułożeniem warstw ścieralnych nawierzchni – zapewnia Michał Sitarek.
Obecnie poziom wody na szczęście opada. 

– Na drodze wody już co prawda nie ma, ale nie znaczy to, że nasze problemy się zakończyły – mówi pani Ewelina. – Grunt rozmiękł, poza tym jest tu dziura na dziurze. Na pierwszym biegu samochodem da się od biedy przejechać, jednak bardzo ciężko. Będziemy domagać się od ZDW naprawienia szkody. Wysłaliśmy nawet oficjalne pismo do Rejonu Dróg Wojewódzkich w Wąbrzeźnie. Póki co, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Do tematu wrócimy.

Tekst i fot. (krzan)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do