
Mieszkańcy Niedźwiedzia nie chcą mieć w swoim sąsiedztwie wielkiej chlewni świń. Jeden z gospodarzy planuje modernizację gospodarstwa i uruchomienie bezściółkowej hodowli, czym zasiał niepokój. Otrzymał już z gminy pozytywną decyzję w sprawie warunków zabudowy. Prawo sprzeciwu przysługuje tylko trzem jego bezpośrednim sąsiadom
Mimo że formalnie prawo wniesienie odwołania mają jedynie rolnicy bezpośrednio sąsiadujący z inwestorem, to 26 lutego na zebranie wiejskie przyszła połowa gospodarzy z Niedźwiedzia. Nie pojawił się jednak Andrzej Pawłowski, który chce swoje gospodarstwo modernizować. – Nic nie wiedziałem, że takie zebranie się odbędzie. Nikt mnie o nim nie poinformował – twierdzi. Organizatorzy zapewniają jednak, że informacja została podana do publicznej wiadomości w zwyczajowo przyjętej formie. – We wsi były ogłoszenia – mówi sołtys Jerzy Swobodziński.
Sołtys Niedźwiedzia (i jednocześnie radny gminny) wyjaśnił zebranym na jakim etapie znajduje się obecnie sprawa. – Wójt gminy Dębowa Łąka wydał decyzję o warunkach zabudowy w związku z przebudową chlewni, budową zbiornika na gnojowicę itd., które planuje pan Pawłowski – mówił sołtys Jerzy Swobodziński. – Byliśmy już w tej sprawie u wójta, który poinformował nas, że w przypadku chlewni do 2 tys. tuczników nie obowiązują bardzo rygorystyczne obwarowania. Jeśli tylko sąsiedzi inwestora w ciągu 14. dni nie wniosą sprzeciwu, to pozwolenie na budowę uprawomocni się. Sprzeciw można wnieść do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Toruniu.
Wójt potwierdza, że zgłosiła się do niego grupa mieszkańców. – Jako organ administracyjny muszę działać w granicach prawa – podkreśla Stanisław Szarowski. – Nie mogę zrobić nic przeciw inwestorowi tylko dlatego, że część mieszkańców nie wyraża zgody na jakąś inwestycję. Jeśli spełnione są wymagania formalne, wniosek jest zgodny z przepisami, to nie mogę wydać decyzji odmownej. Przy tego rodzaju inwestycji nie ma np. wymagania, aby sporządzać ocenę oddziaływania na środowisko. Również nie jestem zachwycony tym, że w Niedźwiedziu może powstać tak duża chlewnia. Szczególnie, że w pobliżu jest już przecież wysypisko śmieci. Ale powtórzę: moje działania są ograniczone prawem. Zresztą coraz częściej mamy do czynienia z gospodarstwami wielkotowarowymi. Jeśli jest tu jakaś luka w przepisach, to na pewno nie na szczeblu gminnym. W związku z tym, że jako wójt nie mogę nic więcej w tej sprawie zrobić, poinformowałem mieszkańców, jaka jest procedura odwoławcza.
Prawo wniesienia odwołania do SKO w Toruniu mają trzej bezpośredni sąsiedzi Andrzeja Pawłowskiego. Jeden rolnik z Niedźwiedzia, jeden z Wielkich Radowisk i jeden z Kurkocina. Ale ten ostatni zaznaczył, że z tego prawa nie skorzysta. – Sam prowadzę dość dużą hodowlę bydła. A co będzie, jeśli w przyszłości będę chciał powiększyć produkcję, a moi sąsiedzi się nie zgodzą? – pyta. – Uważam, że jak ktoś chce się rozwijać, to nie można mu tego blokować. To tak jakby ktoś zabronił sąsiadowi kupienia nowego samochodu.
Mieszkańcy Niedźwiedzia wyrażali szereg obaw, które wiążą z inwestycją sąsiada. – Boimy się uciążliwości, smrodu, spadku wartości naszych gospodarstw - mówili. Uważają też, że mniejsi hodowcy będą ponosić straty, gdyż nie podołają konkurencyjności wielkiego producenta. W sprawie pojawia się także jeszcze jeden niejasny wątek. – Czy gospodarz, który posprzedawał ziemię, część oddał w dzierżawę może dostać pozwolenie na tak dużą hodowlę? Czy będzie spełniał warunki, aby ją prowadzić? – zastanawiali się podczas dyskusji.
– Może wnioskodawca jest tylko tzw. słupem, który ma załatwić dokumenty, a za całą inwestycją kryje się zupełnie ktoś inny? – wietrzyli podstęp. Podstawą takiej teorii jest jeden z zapisów decyzji o warunkach zabudowy, który umożliwia przejęcie inwestycji przez osoby trzecie (pod warunkiem spełnienia zapisanych w dokumencie ustaleń).
Podczas zebrania odbyło się także głosowanie. Dwudziestu gospodarzy wyraziło swój sprzeciw wobec budowy tak dużej chlewni, a jeden nie miał nic przeciwko. Organizatorzy zapewniają, że będą zbierać kolejne podpisy sprzeciwu wobec inwestycji, która ich zdaniem przyniesie więcej szkody niż pożytku.
Andrzej Pawłowski zdaje się nic nie wiedzieć o 2 tys. tuczników. Według niego, zwierząt ma być o wiele mniej. Przesłał do nas swoją opinię, którą zatytułował „Frontem do inwestora, sołtys wyznacza kierunki rozwoju gminy”. Pisze: „Z uwagi na niewielką obsadę zwierząt, to jest 60 dużych jednostek przeliczeniowych (DJP) ustawodawca pomija postępowanie z udziałem społecznym o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. (...) Seria działań niesfornego sołtysa, może zachęci inwestorów do inwestowania w gminie, dla mnie jest gorzkim postępkiem manipulacji sąsiadami. (...) Wniosek z tak spędzonego niedzielnego popołudnia jest jeden: nie grzech to tak paktować przeciw bliźniemu swemu po wyjściu z Kościoła?”.
Do sprawy wrócimy.
(krzan)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zazdrość i zawiść w ludziach! Bo komus się powodzi i chce się rozwijać to inni szukają problemu . Gdyby każdy miał zajęcie to by nie miał czasu na uprzykrzanie życia sąsiadom bo tak to wygląda! W mieście ludzie się skarża na smród spalin, smog i robić z tego powodu zebrania? Tylko na wsi takie kabarety . Takie są uroki życia na wsi , ludzie ..
A żreć to każdy chce
schabowego to jedza az im uszy chlapia a swinia im smierdzi.sami nie zrobia a drugiemu nie dadza tak jest jednosc Polakow i kazde Panstwa nas wykorzystuja a nasze wladze tym bardziej manipuluja ludzmi a ciemnota biega i krzyczy
No tak