Reklama

Ile miasto zyskało na spływie do morza?

Gazeta CWA
29/07/2021 12:20

W środę 14 lipca w sali przy amfiteatrze nad Jeziorem Zamkowym odbyła się konferencja prasowa, podczas której organizatorzy spływu kajakowego z Wąbrzeźna aż do Bałtyku podsumowali akcję i podzielili się wrażeniami z wyprawy. Nie zabrakło anegdot i ciekawostek z niezwykłej podróży, ale pojawiło się także sporo konkretnych pomysłów, jakie działania mogą pomóc, aby chronić naturalne zasoby wody.

Jak podkreśla burmistrz Tomasz Zygnarowski, projekt miał spełnić trzy zadania: połączyć siły samorządowców w działaniach na rzecz ochrony wód, spełnić „żądanie” wąbrzeźnian o dostępie do morza, a także przypomnieć, że 101 lat temu Kujawy i Pomorze powróciły do wolnej Polski. Wszystkie założenia zostały zrealizowane.

Osoby, zainteresowane przebiegiem spływu, mogły na bieżąco śledzić relacje fotograficzne i tekstowe , zamieszczane w internecie. Szczególnym powodzeniem cieszyły się pełne humoru zapiski, prowadzone przez jednego z uczestników, Kamila Topolewskiego. O szczegółach, związanych z ich powstawaniem, autor opowiadał podczas konferencji. Swoimi wrażeniami podzielili się także pozostali uczestnicy spływu, w tym burmistrz Tomasz Zygnarowski, który nie unikał również odpowiedzi na trudniejsze pytania, jak choćby to, dlaczego i jak wąbrzeski magistrat przez kilka dni funkcjonował bez obecności dwóch najważniejszych włodarzy?

– Aby podjąć decyzję, że dwóch burmistrzów opuszcza jednocześnie urząd na 6 dni roboczych (wypływaliśmy w piątek, a spływ trwał przez kolejny tydzień), musieliśmy to oczywiście wcześniej przedyskutować. Przyznaję, mieliśmy pewien dylemat czy jest to dobre, czy nie? Rozważaliśmy pomysły przybywania na zmianę z moim zastępcą do Wąbrzeźna, aby jeden z nas był w urzędzie. Ostatecznie już kilka tygodni przed spływem zdecydowaliśmy, że tego nie zrobimy – mówi Tomasz Zygnarowski. – Dlatego np. wszystkie procedury przetargowe, wszystkie umowy zostały tak przygotowane, aby ich terminy rozstrzygnięcia i zawarcia nastąpiły przed spływem. Obowiązki, wraz z wszystkimi upoważnieniami, na czas trwania spływu przejęła sekretarz urzędu pani Dorota Stempska. Jak widzimy po powrocie, w urzędzie nic się niepokojącego się nie wydarzyło – wyjaśnia burmistrz Zygnarowski.

Burmistrz zaakcentował także, iż przy obecnych możliwościach technicznych praca bez przebywania w jednym miejscu jest możliwa. – My byliśmy oczywiście dostępni przez cały czas online oraz telefonicznie. A przypomnę również, że przez prawie cały ubiegły rok, ze względu na pandemię koronawirusa, urzędy pracowały zdalnie. Zdobyliśmy więc doświadczenie, aby np. w każdej chwili zorganizować telekonferencję. Chcę także podkreślić, że w swojej pracy stawiam na kompetencje ludzi. Tak jak kiedyś powiedział Steve Jobs, „zatrudniam dobrych ludzi nie po to, żeby im mówić, co mają robić, tylko żeby oni mi mówili, co mają robić”. W urzędzie po to są kierownicy oraz inni odpowiedzialni urzędnicy, żeby sobie w takich sytuacjach potrafili poradzić. Wiedzieliśmy, że udźwigną ten ciężar, sprostają konieczności podejmowania decyzji, a poza tym – jak już wspomniałem – my byliśmy również dostępni. Tym bardziej, że przez pierwsze sześć dni trasa spływu wiodła blisko Wąbrzeźna, np. szóstego dnia byliśmy w Grudziądzu. W razie potrzeby mogliśmy bez problemu i bardzo szybko dotrzeć do Wąbrzeźna, aby stawić się w urzędzie – akcentuje burmistrz.

Spływ kajakowy z Wąbrzeźna aż do Bałtyku miał nie tylko charakter wydarzenia promującego miasto. Bardzo ważnym elementem całej akcji była inicjatywa dbania o zasoby wody. Włodarze miast, które znalazły się na trasie spływu, podpisali deklarację ochrony wód „DbajMY o H2O” (pisaliśmy na ten temat w poprzednim wydaniu CWA – red.). Ponadto podczas spotkań samorządowcy wymieniali pomysły i doświadczenia, co można zrobić, aby w racjonalny sposób wykorzystywać naturalne zasoby wody.

– Jeden z pomysłów dotyczy np. wąbrzeskiego rynku. Rozmawiałem już z pracownikami wydziału gospodarki komunalnej, co można by zrobić, aby na Placu Jana Pawła II zatrzymać trochę wody. Myślimy, w jaki sposób zamienić przynajmniej 20% pokrytej teraz granitem powierzchni na część biologicznie czynną, które kamienne elementy można by zdemontować? Na pewno będziemy chcieli retencjować, czyli przytrzymać wodę na rynku oraz dzięki temu obniżyć temperaturę, która szczególnie latem daje się mieszkańcom we znaki. Kolejny temat, już realizowany, związany jest z projektowaną budową drogi pomiędzy obwodnicą a osiedlem Marysieńka. Ponieważ istnieją ku temu warunki, to projektujemy przy tej drodze rów odparowujący wodę, aby deszczówka, która będzie się w nim zbierać, mogła spokojnie odparowywać, przy okazji zapewniając dostęp do wody zwierzętom, ptakom, owadom itp. Co ważne, nie będziemy wody deszczowej w tym miejscu odprowadzać do kanalizacji, nie będziemy „pchać jej do rur”, co mogłoby wiązać się z możliwością występowania podtopień na innych terenach. Będziemy ponadto składali wniosek do Funduszu Inwestycji Strategicznych w ramach Polskiego Ładu, z myślą o projektowanym przy SP 3 zbiorniku retencyjnym. Czy te pieniądze otrzymamy, to już zupełnie inna sprawa, ale chcemy wykorzystać możliwości. Chciałbym ponadto naprawić jeden ogromny błąd, jaki został zrobiony w mieście. Związany jest on z wybudowanym niedawno stadionem miejskim. Choć jako burmistrz nie miałem na to żadnego wpływu, ponieważ powstanie projektu i rozpoczęcie realizacji to czas sprzed mojej kadencji. Kiedy zostałem burmistrzem, ta inwestycja była już prawie na ukończeniu. Na czym polega problem? Przy panujących obecnie upałach, stadion jest codziennie podlewany wodą z miejskiego wodociągu. Z jednej strony to niebagatelny koszt, bo codziennie wylewane jest 50 m3 wody (50 tysięcy litrów – red.), ale co gorsze – codziennie te 50 m3 wody trafia następnie do kanalizacji deszczowej, jest dosłownie wyrzucane w błoto, to jest karygodne. Będziemy na pewno myśleli, jak tę wodę „złapać” i jak ją ponownie wprowadzić w obieg. Obecnie woda trafia do drenażu i już kilkanaście minut po podlaniu nie ma jej na terenie stadionu. Jest to niedopuszczalne i ekonomicznie, i ekologicznie, dlatego będę dążył, aby koniecznie problem rozwiązać, nawet gdyby wiązało się to z częściowym „rozryciem” jakiegoś obszaru przy boisku. Jesteśmy też w trakcie projektowania ogródka jordanowskiego, w którym bezwzględnie musimy zatrzymać trochę wody. Fontanna, która tam stoi od iluś lat, również podłączona jest do wodociągu miejskiego i nie ma obiegu zamkniętego, czyli woda była tam marnotrawiona. Woda oczywiście tworzy przyjemny mikroklimat, pozwala na obniżenie temperatury, co widzimy choćby przy tężniach, więc jakaś fontanna czy wodotrysk z obiegiem zamkniętym, aby woda pozostawała na miejscu, będzie tam przewidziana. Mamy pomysły na inwestycje i realizację zadań rzeczowych – mówi burmistrz Tomasz Zygnarowski.

Burmistrz Wąbrzeźna poinformował, że rozmawiał na temat sposobów, prowadzących do ochrony wód, także z prezesem MZECWiK, więc ta miejska firma również będzie zaangażowana w wiele działań, dotyczących szeroko pojętej dbałości o H2O. Jednym z problemów do rozwiązania pozostaje kwestia odprowadzania wody z niektórych ulic w mieście, np. na skrzyżowaniu ulic Wiśniowej i Grudziądzkiej, gdzie w czerwcu ubiegłego roku doszło do bardzo dużego podtopienia, zalania wielu piwnic. Burmistrz zapewnił, że trwają prace nad koncepcją, jak skutecznie „wyłapać” zwiększone ilości wody podczas intensywnych opadów deszczu, aby nie odchodziło więcej do podobnych sytuacji.

Okazuje się, iż żartobliwe hasło „Wąbrzeźno żąda dostępu do morza” można zrealizować w całkowicie konkretnym wymiarze. Spływ kajakowy przyniósł miastu nie tylko korzyści z promocji Wąbrzeźna, np. w mediach, ale także przyczynił się do sformułowania rzeczowych wniosków na temat ochrony wód.

Tekst i fot. (krzan)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do