
Po pandemicznej zadyszce to barwne święto odrodziło się ze zdwojoną siłą.
Kilka lat temu mieszkańcy osiedli domów jednorodzinnych byli odwiedzani przez przebierańców wielokrotnie w godzinach wieczornych, ostatniego dnia października. Koronawirus i perswazja różnych środowisk spowodowały zmniejszenie aktywności dzieci i młodzieży w zbieraniu słodyczy w ten szczególny dzień. W bieżącym roku 31 października obfitował już od godziny 16.00 w kolejne dzwonki do drzwi, po których otwarciu padały znane słowa: cukierek, albo psikus.
Po zawartości torebek przebierańców można podejrzewać, że większość okolicznych mieszkańców wybrała pierwszą opcję. Nie sposób się dziwić, bo dzieciaki w różnym wieku, uśmiechnięte, świetnie poprzebierane budziły sympatię. Jednak nie wszędzie tak było. Z rozmów z „halloweenowcami” dowiedzieliśmy się, że bywały różne sytuacje.
– Były dzisiaj bardzo różne reakcje osób, które odwiedziliśmy. W jednym przypadku dowiedzieliśmy się, że nasza wizyta jest skandalem, a właściciel mieszkania już zawiadamia policję. Nie wiedzieliśmy czy służby przyjęły zgłoszenie o halloweenowym naciśnięciu przycisku dzwonka przy drzwiach i jakie czekają nas konsekwencje za tego rodzaju przestępstwo, bo tak to chyba wyglądało z punktu widzenia pana, którego poprosiliśmy o cukierki – dzielą się wrażeniami przebierańcy.
A przecież to takie proste, żeby nie denerwować siebie i tych, co bawią się w Halloween. Nie otworzysz drzwi i po sprawie. Taka sytuacja zdarza się raz na rok i nawet jeśli dźwięk dzwonka irytuje, nie potrwa to długo, podobnie jak w noc sylwestrową hałas fajerwerków.
Wąbrzeźnianin z centrum miasta wypowiedział się dzień później, relacjonując wydarzenia z ostatniego dnia października.
– Zaczęli chodzić zaraz po zmroku. Już po godzinie 17.00 zabrakło mi cukierków, więc poszedłem dokupić do pobliskiego sklepu. Dzieciaki zadały sobie wiele trudu, więc zasługują na słodycze. Zanim przyszła moja kolej na zakup cukierków, usłyszałem od innych klientów, że dzieci obchodzące to święto razem to prawie zło wcielone. Gdy spytałem dlaczego tak sądzą, dowiedziałem się, że to nie jest polskie święto i dlatego nie wypada go obchodzić. Przypomniałem, że wiele świąt pochodzi z zewnątrz, z tymi najważniejszymi włącznie. Stuprocentowe polskie pochodzenie ma chyba jedynie miesięcznica. Zdaje się, że nie trafiłem ze swoimi argumentami, ale przynajmniej zapanowała cisza i ekspedientka mogła nas wszystkich szybciej obsłużyć. Pogadałem sobie w sklepie i z dzieciakami, a było jeszcze kilka grup. Doceniam ich kreatywność, uprzejmość, poczucie humoru i chęć zabawy, bo są młodzi i mają do tego prawo, a nie robią nic niewłaściwego. Oczywiście dotyczy to przebierańców, a nie klientów sklepu. Do tych drugich mam duże pretensje, bo narzekali na pandemię, nauczanie zdalne, brak kontaktu z innymi, maseczki, itd., a kiedy wszystko wraca do normy, to ich narzekanie pozostaje constans. A ja miałem ogromną satysfakcję, bo za parę złotych wydanych na zwykłe cukierki poczułem się młodziej w kontakcie z dziećmi, które zechciały mnie w tym dniu odwiedzić – mówi mieszkaniec miasta.
Ile osób, tyle zdań. Można przywołać mądrości ludowe, że łatwiej krytykować niż coś zrobić, albo stwierdzić, iż lękamy się nieznanego. Bez długiej tradycji w naszym kraju „Walentynki” już się przyjęły. Zapewne czas spowoduje, że i Halloween będzie okazją do zabawy bez zbędnych komentarzy.
Tekst i fot. B. Walas
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie