
– Co z dostępem lekarza? – pyta nasz Czytelnik, rozczarowany praktyką rejestracji w jednej z lokalnych przychodni lekarskich. Jego opinię potwierdziliśmy u innych pacjentów.
– Wysokie mniemanie o umiejętnościach mojego lekarza rodzinnego powziąłem wiele lat temu, będąc pacjentem przychodni, w której świadczył on swoje usługi – mówi stały Czytelnik CWA (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
– Chwilę później lekarz ten otworzył własną przychodnię, więc natychmiast się tam przeniosłem. I wszystko było w porządku przez wiele lat. Od jakiegoś czasu nie sposób jednak skontaktować się z lekarzem rodzinnym, którego dawno temu się wybrało i tylko jemu zaufało. Od kilku lat, rejestrując się na wizytę, najczęściej słyszy się propozycję kontaktu z innymi specjalistami, a do mojego doktora najczęściej brak terminów, bez względu na to w jak długim byłoby to przedziale czasu. Nie sposób szybko się dodzwonić do rejestracji. Kilkanaście minut dziennie na to poświęconych nie przynosi oczekiwanego skutku. Dlatego przy pomocy młodszych członków rodziny nauczyłem się korzystać z internetowej możliwości zamówienia wizyty u wybranego lekarza. Jakaż była radość, gdy udało się zarejestrować do mojego lekarza i to na w miarę nieodległy termin. Jaka radość, takież i rozczarowanie. W przeddzień umówionej wizyty otrzymałem telefon z przychodni, że niestety doktora nie będzie, więc mogę skorzystać z telefonicznej porady innego lekarza. Teraz zastanawiam się, czy moja lojalność i zaufanie do wybranego lekarza ma w ogóle jakikolwiek sens. Od ponad trzech lat nie miałem szansy dostać się do mojego doktora, więc pewnie i w przyszłości będzie podobnie. Nie wiem, którą inną przychodnię wybrać, bo nie zadawałem sobie trudu, by je porównywać, gdyż chciałem, żeby leczył mnie doktor, któremu ufam. Mam ogromny problem, bo nawet przy wątpliwościach odnośnie szczepień wszyscy mówią wkoło, żeby skontaktować się z lekarzem rodzinnym. Pytam jak? Do przychodni dodzwonić się nie sposób, do mojego lekarza zarejestrować się niemożliwe, więc co pozostaje? – pyta zrozpaczony mieszkaniec Wąbrzeźna.
Zadając sobie powyższe pytania i nie znajdując odpowiedzi, pyta jeszcze raz: czy tak powinno być? – Niejako czuję się pozbawiony swoich obywatelskich praw. Zdaję sobie sprawę, że mój doktor jest lekarzem szczególnie cenionym w lokalnym środowisku i bardzo zajętym człowiekiem. Jednak w mojej sytuacji to żadne pocieszenie. Gdy leczył mnie właśnie on to i diagnoza była właściwa, i leczenie przynosiło oczekiwane rezultaty. Korzystałem z porad lekarzy, do których byłem przekierowywany, bo źle się czułem i dlatego szedłem do przychodni, jednak to nie było to samo, przynajmniej moim zdaniem – dodaje nasz Czytelnik.
Poprosiliśmy bohatera opowieści naszego Czytelnika o komentarz do sprawy, ale po wymianie wiadomości nie uzyskaliśmy zgody na opublikowanie ich treści. W związku z tym zapytaliśmy innych pacjentów tej przychodni o zdanie na temat, który poruszył nasz rozmówca. Wszystkie zapytane osoby, a było ich 9, potwierdziły trudności z dodzwonieniem się do przychodni i obligatoryjne propozycje rejestratorek, by skorzystać z porady innego lekarza niż ten, o którym mowa.
Skądinąd zrozumiałe jest, że dobry lekarz jest oblegany i nie sposób, żeby mógł wszystkich przyjąć osobiście, bo i czas, i możliwości fizyczne są ograniczone. Jednak z drugiej strony wypadałoby poinformować pacjentów o konieczności wyboru innego lekarza pierwszego kontaktu.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie