
Autorka publikacji „Portret przez trzy epoki. Opowieści z Wąbrzeźna” Gabriela Bryx Bączkowska, która miała autorskie spotkanie relacjonowane w naszym tygodniku z dnia 15 czerwca br., uzupełnia swoją dokumentację fascynującą historią.
Jakiś czas po promocji swojej książki Gabriela Bryx Bączkowska weszła w posiadanie szczególnych dokumentów, a wśród nich kopii artykułu z czasopisma „Słowo Pomorskie” z 1937 r. (05.23 R. 17 nr 116 s. 8) pod tytułem „Jak piekarz z Wąbrzeźna z Hiszpanami wojował”. Poniżej przytaczamy tekst z zachowaniem oryginalnego słownictwa:
„P. Ignacy Bryx opowiada nam o swoich przygodach na wojnie hiszpańsko-amerykańskiej. Z dala od gwaru miejskiego na wybudowaniu pod Czystochlebiem osiadł na gospodarstwie znany wąbrzeskiemu społ. Mistrz piekarski p. Ignacy Bryx. Do niego też wybrał się nasz koresp. Z prośbą o wywiad dla „Słowa Pomorskiego”.
P. Bryx chętnie podzielił się z czytelnikami „Słowa Pomorskiego” przejściami „na wędrówce piekarskiej”, by – jak sam nadmienił – dać młodszym piekarzom przykład, jak to wytrwałością i energią można dojść do wytkniętego celu. Opowiada więc znany mistrz piekarski:
Urodziłem się 13 października 1868 r. (a więc ma obecnie p. Bryx 64 lata) w Lisewie pod Golubiem, jako syn powstańca z roku 1863 Tomasza Bryxa. Naukę początkową pobierałem w golubskiej szkole powszechnej, uczęszczając przeważnie zimą, gdyż latem byłem zatrudniony na gospodarstwie rodziców. Naukę pobierałem u mistrza piekarskiego p. Franciszka Gregorowicza w Golubiu – egzamin czeladniczy zdałem 1.1.1886 r., u cechmistrza P. Zehffelda w Brodnicy. Pierwszą moją pracę otrzymałem jako czeladnik u p. Aschera, zarabiałem 3 Mk. tygodniowo. Pracę rozpoczynaliśmy o godzinie 10 wiecz. i pracowaliśmy do następnego dnia do godziny 12 w południe. Następnie rozpoczynanaliśmy rąbanie drzewa do palenia w piecu w nocy, co zabierało 4 godz. czasu. Wypiekaliśmy 240 a nawet do 350 boch. dziennie i około 150 kg mąki na bułki. Następnie pracowałem w Radzynie i Grudziądzu a także w Toruniu celem nauczenia się wyrobu pierników u Thomasa i Veenego.
Po trzyletniej pracy udałem się na dalszą wędrówkę i zawędrowałem do Antwerpii (Belgia). Tam zgłosiłem się w biurach „red Star Line”. Po kilku dniach przyjęto mnie na okręt „Kensington” jako piekarza okrętowego, którym to okrętem zajechałem do Stanów Zjednoczonych.
W roku 1894 wylądowałem w Nowym Yorku, gdzie zbyt dobrze się nie czułem, gdyż nie umiałem po angielsku. Policjant, do którego się zwróciłem po niemiecku, skierował mnie do Niem. Zw. Piekare. ”Backers Union”. Po tygodniu już otrzymałem pracę.
W tym czasie byli u władzy demokraci, których reprezentantem był ówczesny prezydent Cleweland. Ponieważ za 6 miesięcy miały nastąpić nowe wybory, urządzili republikanie tzw. „louout”, tj. wszystkie przedsiębiorstwa zwolniły pracowników, aby ich w ten sposób zmusić do głosowania na ich kandydata. W tym czasie zamknięto też i fabryki chleba. W samym Nowym Yorku 70.000 piekarzy było bez pracy. I ja będąc wówczas bez zajęcia szukałem byle jakiej pracy. I znalazłem pracę palacza na okręcie. Był to transportowiec „St Tomas”, płnący do St. Jago i Hawanny na wyspie Cuba. Po powrocie do Nowego Yorku do portu Broklińskiego otrzymałem zajęcie na okręcie tej samej linii, już jako marynarz, lecz niebawem podziękowałem za pracę na okręcie, bowiem po wyborze nowego prezydenta partii republikańskiej Mac-Kinleya na lądzie pracy było w bród.
Prezydent Mac-Kinley nie długo cieszył się panowanie, gdyż został zamordowany. Następcą jego był prezydent Rooswelt. W tym czasie otrzymałem obywatelstwo amerykańskie.
Kiedy wybuchła wojna pomiędzy Stanami Zjedn. A Hiszpanią (w r. 1898) zgłosiłem się na ochotnika do marynarki wojennej i zostałem przyjęty jako piekarz na okręt admiralski „Oregon” płynący pod dowództwem admirała Duty. Mieliśmy dużą bitwę niedaleko portu Sant Jago na Cubie. Moje stanowisko „bojowe” mieściło się w kotłowni, gdyż jako piekarz byłem zaliczony do palaczy zapasowych. Hiszpanie chcąc przerwać blokadę wyszli z portu. Ich okręt admiralski „Maria Teresa” po 8 celnych naszych strzałach został trafiony i zatonął. Wówczas to został wzięty admirał hiszpański do niewoli. Bitwa trwała ledwie kilka minut. Amerykanie nie ponieśli żadnych strat. Zresztą nie mogło być inaczej. Hiszpanie mieli stare drewniane okręty i stare uzbrojenie na nich, gdy tymczasem „Oregon” był pancernikiem nowoczesnym.
Gdy wojna skończyła się klęską dla Hiszpanów, a dowódca floty hiszpańskiej – Serwira – dostał się do niewoli, zwolniłem się z marynarki wojennej i wróciłem do swego poprzedniego mistrza, pracując do r. 1904 tj. do końca mego pobytu w Stanach Zjednocz., gdzie przez okres 6-ciu lat byłem kierownikiem tejże piekarni. W czasie mego pobytu w Stanach Zjednocz. Brałem udział w zw. piek. Zrzeszającym kilkaset tysięcy piekarzy i zostałem sekretarzem generalnym. Poza tym pracowałem w organizacjach narodowych i kościelnych przy kościele św. Stanisława Męczennika w Stanach Zjednoczonych. Proboszczem przy tym kościele był wówczas ks. Jan Strzelecki, bardzo zasłużony przy naszym wychodztwie w Stan. Należałem do sokołow i krakusów, jak również Stow. św. Winc. a Paulo.
Do Europy wróciłem 1904 r. W jesieni tegoż roku kupiłem piekarnię w Wąbrzeźnie, w której pracowałem do końca 1935 roku. Na tym skończył swe ciekawe opowiadanie mistrz piekarski p. Bryx, za które podziękowałem mu serdecznie w imieniu czytelników „Słowa” jak również moim, gdyż byłem bardzo mile i gościnnie przyjęty.”
Wnuczka niezłomnego piekarza odziedziczyła w genach ciekawość świata, który zjeździła wzdłuż i wszerz. Gabriela Bryx Bączkowska nie zaliczyła do tej pory tylko Australii i Antarktyki. W przyszłym roku planuje wyjazd na Islandię, a cały czas frapuje ją południe Afryki. Fani twórczości autorki wąbrzeskich opowieści zdają sobie sprawę z jej zainteresowań historycznych, które mają także swoje odzwierciedlenie w prywatnym domu rodziny literatki. Ekspozycje na poszczególnych ścianach pomieszczeń mają tematyczny charakter i są bardzo bogate.
Postać „Piekarza z Wąbrzeźna” jest intrygująca, a historia jego życia w czasach XIX i XX wieku przybliża osobiste postrzeganie codzienności tamtych lat.
Oprac. B. Walas
Fot. B. Walas i udostępnione
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie