
Wieloletni pracownik struktur kościelnych w regionie postanowił podzielić się z czytelnikami CWA swoimi przemyśleniami na trudny temat problemów dotyczących osób duchownych. Chodzi o zjawisko pedofilii w kościele.
– Na samym początku chcę wyraźnie podkreślić, że jestem człowiekiem głęboko wierzącym i Bóg jest bardzo ważny w moim życiu. Słucham też komentarzy wielu autorytetów i cały czas brakuje mi całościowego spojrzenia na sprawę dotyczącą przypadków pedofilii wśród katolickich duchownych.
Większość recenzentów wydaje się nie pamiętać, że tylko duchowni katoliccy podlegają celibatowi. A jest to wbrew naturze, więc konsekwencje muszą być przykre. Niemożność założenia rodziny, wyrzeczenia się instynktu prokreacji w całym dorosłym życiu to wbrew naturze, a więc poniekąd patologiczne – mówi nasz rozmówca, zastrzegający sobie anonimowość.
Jak twierdzi: „we wszystkich innych religiach nieżonaty mężczyzna wzbudza podejrzenia. Nauczając „swoje owieczki”, jakie zasady obowiązują w procesie wychowania dzieci, może służyć własnym przykładem i doświadczeniem. Natomiast w wyznaniu katolickim księża zmuszeni są do ukrywania swoich związków, nieprzyznawania się do własnych dzieci, a więc do stałej hipokryzji.”
– Życie w ciągłym, choćby podprogowym stresie, nikomu nie służy. Ukrywając tyle, skądinąd normalnych faktów życiowych, prowadzi się do nawyku niezauważania bulwersujących zachowań u innych – kolegów z branży. Łatwo sobie wytłumaczyć, że być może to nie do końca prawda, zwłaszcza gdy sami rodzice nie dają wiary słowom swoich dzieci. A dzieje się tak dlatego, że od dawna osoba duchowna cieszy się ogromnym zaufaniem publicznym, więc ex definicja pozostaje poza jakimkolwiek podejrzeniem. Niestety wielu wyznawców myli Boga z kapłanem, a kościół kojarzy z budynkiem sakralnym lub plebanią – mówi nasz Czytelnik.
Jego skromnym zdaniem to nie seminarium powoduje, że wśród kapłanów czy zakonników jest tak duży odsetek – jak to nazywa – zboczeń. – Wręcz przeciwnie, to zboczeńcy wybierają tę grupę społeczną, bo mogą czuć się w niej bezpiecznie. Ogólne postrzeganie osób duchownych stanowi istotną tarczę przed ponoszeniem odpowiedzialności za swoje niegodne czyny. Z dystansu czasu widać, że zboczeńcy założyli wyjątkowo logicznie. Przenoszenie z parafii do parafii, gdy robi się gorąco, nie jest raczej dotkliwą karą. We wszystkich innych zawodach ryzyko konsekwencji prawnych i pozbawienia wolności jest zdecydowanie większe. Na przykład nauczyciel podejrzany o niewłaściwe zachowanie wobec dzieci jest natychmiast zawieszony w wykonywaniu pracy pedagogicznej i nawet jeśli zostanie uniewinniony, to ma raczej marne szanse zatrudnienia w placówkach oświatowych. Wracając do tego, że to właśnie zboczeńcy wybierają przyszłość w strukturach kościelnych, znajduje jeszcze dodatkowe uzasadnienie związane z nieograniczonym dostępem do dzieci w różnym wieku, a wyrzeczenie się potrzeby założenia rodziny nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia. Mając możliwości zaspokajania swoich chorych potrzeb z dużym prawdopodobieństwem milczenia ewentualnych świadków – współpracowników czy przełożonych, pewność bezkarności w imię dobrego imienia kościoła to podstawowe motywy zainstalowania się zboczeńców w kościelnych strukturach. Według mojego oglądu to ponad 30% tej społeczności ma różnego rodzaju problemy związane z pedofilią. Z tego do 20% to homoseksualiści. Natomiast około 40% omawianej grupy to heteroseksualni mężczyźni, żyjący w nieoficjalnych związkach. Wcześniej wspomniane motywy zboczeńców, by ukryć się w społeczności kleru, wiążą się z chronologicznym skutkiem. Młodzi pedofile ukrywali się i korzystali z tarczy ochronnej kościoła chrześcijańskiego przez kolejne dekady. W międzyczasie robili karierę i po 30-40 latach ci sami ludzie zdobyli władzę, której każe się piętnować zboczeńców w swoim gronie. Jak mają to zrobić? W części przypadków musieliby się odnieść do siebie. A instynkt przetrwania? Tak samo silny jak prokreacji. Mają się ujawniać i na siebie donosić? Raczej niekoniecznie, bo zgodnie z obowiązującym prawem można odmówić zeznań, które mogłyby nas samych obciążyć. Nie można wymagać, nawet od osób duchownych, by działały wbrew własnemu dobru. Poza tym istotna jest też rola obrońców księży podejrzewanych o pedofilię, sprowadzająca się do stwierdzenia, iż jest to atak na Boga. W tym momencie przychodzi na myśl jedynie bluźnierstwo. Gdyby to był atak na Boga to znaczyłoby to jednoznacznie, że tzw. obrońcy nawet Boga są w stanie podejrzewać o tak paskudne czyny. Ja staram się to wszystko zrozumieć i logicznie wytłumaczyć, bo wiele lat współpracowałem z różnymi ludźmi reprezentującymi nasz kościół. Czy do końca mam rację? Mogę się mylić, ale co widziałem, słyszałem i czego się domyślałem to moje i nie sposób wytrzeć tego wszystkiego z pamięci. Wsłuchując się w relacje osób pokrzywdzonych z czasów gdy były dziećmi, to wyjątkowo przykre i wstrząsające doznanie. Czy mogłem coś zrobić, by chociaż jedną ofiarę uchronić przed paskudnym losem i złamanym życiem – nie wiem. Też byłem młody i podlegałem ogólnemu mniemaniu, że taki „zły dotyk” nie może dotyczyć czcigodnych księży. Z perspektywy czasu mam bardzo ambiwalentne odczucia – zastanawia się nasz rozmówca.
Kończąc swoją wypowiedź mężczyzna pragnie podkreślić, że jego zdaniem służba Bogu może się w pełni dokonać bez wyrzekania się doczesnego życia, tak bardzo zdeterminowanego instynktami.
– W moim mniemaniu Bóg nie wymaga oszukiwania siebie i innych. Życie w zgodzie z sobą, bez hipokryzji narzuconej bezsensownym celibatem, jest bardziej wskazane i właściwe. Kto wierzy to wie, że Bóg jest w sercu i umyśle, a pośrednicy korzystający z immunitetu zaufania społecznego czasami bywają zbędni. Przynajmniej takie jest moje zdanie – podsumowuje swoje wynurzenia były współpracownik polskiego kleru.
Gwoli ścisłości warto przytoczyć szczegóły tytułowego celibatu obowiązkowego od 1917 roku, gdy został wprowadzony nowy Kodeks Kanoniczny. Prawnie został usankcjonowany w XI wieku, w czasach Grzegorza XVII, w ramach tzw. reformy gregoriańskiej. Początkowo jednak celibat był domeną zakonów, w których składało się ślubowanie czystości. Dlaczego wprowadzono celibat?
Pierwszym powodem była walka z rozwiązłością osób duchownych. Nie mniej ważnym motywem było przekonanie, że poprzez małżeństwo, a wskutek niego kontakty seksualne, powodowała się nieczystość ciała kapłana. Kolejna przyczyna to dzieci zrodzone z takich związków, które przejmowały część majątku należącego do kościoła. W przypadku synów księży, którzy często sami zostawali kapłanami to dziedziczenie dotyczyło kościoła z jego posiadłościami i dochodami, co tworzyło swoiste dynastie księży.
Celibat w kościołach wschodnich i cerkwiach obowiązuje biskupów i dlatego są oni wybierani spośród mnichów. Nie jest on jednak wymagany od kapłanów i diakonów. Jednak gdyby się oni nie ożenili przed przyjęciem święceń to celibat jest obowiązkowy. Również w buddyzmie celibat jest praktykowany, ale na zupełnie innych zasadach. Historyczne teksty źródłowe i liczne publikacje są do dyspozycji zainteresowanych.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie