
Kiełbasin przed wojną należał do powiatu wąbrzeskiego. W 1937 roku doszło do niecodziennej kłótni na cmentarzu, na tle politycznym.
Wszystko rozpoczęło się od śmierci jednej z parafianek Rozalii Guz. Miejscowy proboszcz ks. Gulgowski podjął się jej pochowania za darmo. Rodzina Guzów była bardzo biedna. W dniu pogrzebu proboszcz czekał na kondukt żałobników, ale się go nie doczekał. Wrócił do kościoła, odprawił msze i wysłuchał spowiedzi parafian, ponieważ był to czas bezpośrednio przed Wielkanocą. Pogrzeb dotarł dopiero po kilku godzinach.
Wkrótce po rozpoczęciu ceremonii rodzina zmarłej pochodząca z byłej Kongresówki, czyli z ziem byłego zaboru rosyjskiego rozpoczęła awanturę. Do proboszcza krzyczano m.in. „Pałą go w łeb”, „cham”, „fornal”, „niech idzie gęsi paść” itd. Jeden osobnik z tłumu miał krzyczeć: „Ja jestem urzędnik z Warszawy, a nie zacofany Pomorzak!”. Proboszcz wytrzymał te prowokacje i dokończył pogrzeb. Żałobnikom chodziło głównie o to, że proboszcz nie odprawił w ich obecności mszy żałobnej. Uczynił to o wyznaczonej wcześniej godzinie, gdy kondukt pogrzebowy miał stawić się przed kościołem. Prałat Gulgowski był proboszczem w Kiełbasinie 37 lat.
(pw)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie