
Jolanta Gerwicka, wcześniej Lipińska, znana jako nauczycielka języka angielskiego w Szkole Podstawowej nr 3 w Wąbrzeźnie ma sentyment do naszego miasta i ocenia zmiany rzucające się w oczy.
Ponad 5 lat pełniła funkcję nauczycielki języka angielskiego. Podjęła się tego obowiązku ze względu na możliwość zamieszkania w Wąbrzeźnie na czas pracy pedagogicznej. Takie były realia w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Lektorów języka angielskiego było bardzo mało, więc argument przydziału służbowego mieszkania był niekiedy decydujący. Tak też było w tym przypadku. Możliwość wynajmu swojego mieszkania w Warszawie dawała jednak szansę wyjścia z trudnej sytuacji życiowej.
– Jak po tylu latach odbiera Pani naszą małomiasteczkową społeczność z punktu widzenia mieszkanki stolicy?
– No przecież nie jest to moja pierwsza wizyta po latach w Wąbrzeźnie. Nawiązałam tu wiele znajomości, a nawet przyjaźni, więc bywam w tym urokliwym mieście dość systematycznie. Muszę jednocześnie przyznać, że darzę Wąbrzeźno ogromnym sentymentem. Spędzone tu lata odbieram jako bardzo pozytywne, co ma przełożenie na teraźniejszość. Teraz, po co najmniej dwóch latach mojej absencji, muszę stwierdzić, że miejscowość bardzo dużo zyskała. Wąbrzeźno odbieram jako bardzo europejskie, otwarte miasto dla wszystkich. Zrobiłam sporo zdjęć na rynku, by przekazać najbliższym, jak bardzo można zadbać o stare budynki i ich renowację.
– Co zrobiło na Pani największe wrażenie?
– Wreszcie wykorzystano naturalne i historyczne walory miasta. Tyle lat spędzonych w tym miejscu nie uświadomiło mnie jakie są historyczne uwarunkowania Wąbrzeźna. Teraz nie tylko zostałam poinformowana, ale i na własne oczy mogłam zobaczyć efekty pracy archeologów działających na terenie ruin zamku biskupów chełmińskich. Edukacyjna prezentacja tablic na wąbrzeskim Podzamczu jest strzałem w dziesiątkę. Może wreszcie tubylcy przestaną się mylić, że ruiny zamku nie dotyczyły krzyżackich budowli, a wręcz przeciwnie. Jeśli mają wątpliwości, niech sprawdzą. A jeżeli nie mają ochoty podjąć się takiego wysiłku, to proponuję spacer po wąbrzeskim Podzamczu z przeczytaniem informacji zawartych na poszczególnych tablicach.
– Poza tymi tablicami, coś zwróciło Pani uwagę?
– Zauważyłam, że stanica wodna (nie wiem jak to się wcześniej nazywało) jest w przebudowie. Pomimo prac budowlanych istnieje możliwość wypożyczenia kajaków. W związku z tym, że uwielbiam wodniactwo, to taka możliwość w moim mniemaniu zasługuje na najwyższe noty.
– Czy wszystko w Pani ocenie jest pozytywne?
– Byłoby za dobrze, gdyby stan miasta był idealny, chociaż niewiele brakuje. Irytuje mnie zasłonięcie jaszczurek – symbolu miasta namiotem restauracyjnym czy jakimś podobnym. Wydaje mi się, że można by działalność handlową, jak najbardziej potrzebną, przesunąć o kilka metrów, by i przecudowne jaszczurki, i restauratora kompromisowo zadowolić. Natomiast budynek dworca PKP, który jest kolejną wizytówką Wąbrzeźna, jest nie do przyjęcia. Obskurny jakby pozostał w przeszłości. Obok nowoczesne zmiany w parku i na parkingu – budynek dworca z napisem Wąbrzeźno – nie przystaje do ogólnego przesłania i wyglądu miasta. Bardzo szkoda, bo jest to pierwsze wrażenia dla korzystających z transportu kolejowego.
– Czy jeszcze cokolwiek chciałaby Pani dodać?
– Jestem zachwycona Podzamczem i udogodnieniami w formie altan, itp., które umożliwiają młodym ludziom spędzanie wspólnie czasu bez zbytniego hałasu na osiedlach mieszkaniowych. Ilość zieleni na osiedlach też robi wrażenie. Do tego możliwość wynajmu mieszkania bez potrzeby inwestowania w zakup nieruchomości – to mało spotykane nawet w dużych miastach, nie wspominając o Towarzystwach Budownictwa Społecznego, których standard niekoniecznie jest wymarzony. Mówiąc szczerze, zazdroszczę wąbrzeźnianom infrastruktury na Podzamczu, warunków naturalnych i perspektyw na przyszłość. Nie byłam tu długo, a ilość imprez organizowanych w różnych częściach miasta zrobiła na mnie wrażenie. Różnorodność koncertów, wystaw, wydarzeń sportowych organizowanych cyklicznie i w każdym tygodniu jest godna podziwu. Nigdy wcześniej nie widziałam wyścigu złomów. Tak wkręciłam się w tę imprezę, że ani hałas, ani pył mi nie przeszkadzały. Podziwiam, że w Wąbrzeźnie jest tylu aktywnych ludzi, którym chce się zrobić cokolwiek dla innych – zapewnić rozrywkę, nowe doznania i emocje.
– Czy w ramach nieodpartego sentymentu będzie Pani nadal systematycznie wracać do Wąbrzeźna?
– Nikt mnie nie powstrzyma, żebym tu nie przyjeżdżała przynajmniej jeden raz na dwa lata. To miasto skradło moje serce. Mam tu sporo znajomych, a nawet kilku przyjaciół. W Wąbrzeźnie widać globalny rozwój w krótkim czasie, więc nie mogę przeoczyć kolejnych zmian, o ile nadal będę tu mile widzianym gościem.
Z Jolantą Gerwicką
rozmawiała B. Walas, fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie