
Łukasz Gapiński to jeden z najważniejszych twórców naszego regionu. Na co dzień sprawuje funkcję zastępcy wójta gminy Ryńsk oraz odnosi sukcesy w sporcie. Jako pisarz zadebiutował w 2013 roku. Z autorem Człowieka Znikąd rozmawiamy o pracy nad jego najnowszą powieścią pt. Jasnowidz.
Red.: Dużą uwagę w swojej nowej powieści poświęcasz opisom Torunia, Wąbrzeźna, czy też Nielubia. Dlaczego zdecydowałeś, że to akurat w tych miejscowościach rozgrywać się będzie akcja Jasnowidza? Są one wdzięcznymi punktami, w których łatwo można umiejscowić wciągającą historię kryminalną, czy też może jesteś po prostu lokalnym patriotą?
Łukasz Gapiński: Myślę, że po trochu każdy z czynników miał na to wpływ. Lokalnym patriotą jestem bez wątpienia. Z miejscem gdzie się urodziłem i gdzie mieszkam związałem swoją pracę, pasje, jest mi tu dobrze i całym sobą staram się nasz region promować, czy to przez swoją pracę, pisanie czy reprezentowanie regionu w zawodach sportowych. A skąd akurat takie a nie inne miejsce akcji Jasnowidza? Pisząc Człowieka Znikąd miejscem akcji siłą rzeczy były tereny mocno związane z kultem słowiańskim. Będąc w Sobótce u podnóży Ślęży, gdzie działy się wydarzenia Księgi Welesa zauważyłem, że mieszkańcy cieszą się, kiedy miejsce, gdzie na co dzień przebywają, zostaje zobrazowane w książce. W Człowieku Znikąd trudno było wpleść wątek wąbrzeski, jeśli chodzi o miejsce akcji z prostej przyczyny. Nie jest to na skalę kraju jakiś silny ośrodek związany ze Słowianami. Dlatego zamykając trylogię postanowiłem, że kolejna moja książka będzie zlokalizowana właśnie tutaj na Ziemi Wąbrzeskiej. Nie bez znaczenia był również fakt, iż na każdym z trzech spotkań promocyjnych Człowieka Znikąd, Pani Dyrektor Aleksandra Kurek, za każdym razem pytała mnie, kiedy będzie powieść zlokalizowana na naszych terenach. Nie mogłem tego pozostawić bez echa i w ten sposób Wąbrzeźno, Nielub, czy też Zgniłka stały się miejscem akcji finałowych scen Jasnowidza.
Red.: Daniel Łagodzki, główny bohater powieści, potrafi przewidzieć przyszłość swoich klientów za pomocą kart. Samemu procesowi wróżenia poświęcasz w najnowszej książce dużo miejsca. Czy metafizyka jest również obecna w Twoim życiu?
ŁG: Metafizyka w postaci fascynacji, zainteresowania jak najbardziej. W trakcie pisania Człowieka Znikąd wielokrotnie odwoływałem się do zjawisk, które nie do końca udaje się uzasadnić nauką, czy też twardymi dowodami. Samą zresztą Księgę Welesa parafowałem hasłem, że to co nieprawdopodobne, nie znaczy że nie istnieje. To nie przypadek. Uważam, że obok nas dzieją się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie zamknąć w sztywnych ramach jak obraz. Zjawiska nadprzyrodzone jak najbardziej się dzieją, tylko po prostu nie chcemy w nich dojrzeć magii, ingerencji siły, której nie znamy. Świat dziś jest zbudowany na faktach. Każdy kto powie inaczej niż ogólnie przyjęto, nie jest brany na poważnie i z tym się spotkałem czytając historie, które później znalazły sie w Człowieku Znikąd. Od kwestii powstania piramid po wiarę w duchy. Kontynuowałem to również w Jasnowidzu. Staram się, by moje powieści jak najbardziej realnie wpisywały się w istniejący świat, stąd i wróżenie i jasnowidzenie spróbowałem jak najdokładniej poznać zanim zabrałem się za ich opisywanie.
Red.: Jako pisarz masz już na swoim kącie kilka ciepło przyjętych powieści. Czy przy pracy nad Jasnowidzem zaskoczyło Cię coś zupełnie nowego? Napotkałeś na nowe trudności?
ŁG: Póki co jest trylogia Człowiek Znikąd, która była dla mnie takim poletkiem doświadczalnym. Jak wielokrotnie mówiłem, to taki kociołek różnych gatunków, miks wielu wątków, bohaterów i ogólny misz masz. Tam jednak kształtował się mój styl pisania. Eksperymentowałem. W przypadku Jasnowidza starałem się jednak ograniczyć liczbę wątków do głównego bohatera i tego co jest z nim związane. Nie wychodziłem również poza gatunek, który lubię określać jako thriller, a w którym mieszczą się jeszcze sensacja i kryminał. Jasnowidz zaczyna cykl takich powieści, które mam w planie napisać i który określiłem mianem Niebezpieczni. Sam mechanizm tworzenia bazuje na tym czego już się nauczyłem. Odnajduję sie już w tym, mam wypracowane pewne schematy, dlatego nie schodzę z dobrej ścieżki.
Red.: Twoje powieści cechuje nie tylko zaskakująca fabuła i barwne postaci, ale także rzetelność w podchodzeniu do opisów krajobrazów oraz historii danych miejsc. Wytłumaczysz co dla Ciebie jest tak pociągającego w pisaniu, że pracy literackiej poświęcasz znaczną część swojego życia?
ŁG: To dość trudne pytanie. Jak już wspomniałem staram się aby moje powieści były jak najbardziej realne, dlatego miejsca akcji są rzeczywiste, często jakieś wydarzenia, które opisuję miały miejsce w historii. Czasem jest to odzwierciedlone w 100%, a czasem bazuję na jakimś miejscu lub sytuacji i trochę ją modyfikuje. Poza tym dobrze opisane miejsce danej akcji, czy to krajobraz, opis mieszkania, restauracji pomaga czytelnikowi wejść w ten świat. W dzieciństwie dużo czytałem Karola Maya i tam autor wręcz zabierał mnie w świat Dzikiego Zachodu, który opisywał. Dziś staram się zrobić to samo. A co mnie pociąga w pisaniu? Chyba przede wszystkim pewna fascynacja, że jako twórca mam możliwość zbudowania pewnego świata zupełnie po swojemu. Nadać temu odpowiednie kierunki rozwoju, mieć wpływ na działania bohaterów, realizować pewne rozwiązania. Jeśli ktoś to jeszcze przeczyta i stwierdzi, że całokształt ma sens, to daje pewne poczucie spełnienia i satysfakcji.
Red.: Twoja najnowsza książka porusza m.in. ważny temat niebezpieczeństw, jakie mogą czyhać nocą na kobiety. W Jasnowidzu nie brakuje w tle postaci, które na forach internetowych winią ofiarę, czyli zaginioną w tajemniczych okolicznościach młodą toruniankę, a nie sprawcę zaginięcia. Czy pisząc Jasnowidza myślałeś o tym, że Twoja książka może przyczynić się do zmiany w podejściu znacznej części społeczeństwa do sprawy gwałtów i porwań kobiet, które mają miejsce w naszym kraju?
ŁG: Obok wróżb i jasnowidzenia, zaginięcia ludzi były kolejnym tematem, który dość rzetelnie przeglądałem. Liczby, do których dotarłem są zastraszające. Główne portale dotyczące osób zaginionych są ogólnodostępne i można tam zajrzeć, żeby przekonać się o jakich wartościach mówimy. Każda taka historia to przecież tragedia całej rodziny. Osobną sprawą jest internetowy hejt, bo tak bym nazwał to, co dzieje się na przeróżnych tematycznie forach. Choć jest on piętnowany, to jednak jest zmorą naszego społeczeństwa w bardzo wielu kwestiach. Zaskakujące jest to jak wielu ludzi z niebywałą łatwością wyraża swoje tak naprawdę puste opinie na temat sytuacji, w której nigdy nie mieli okazji sie znaleźć. Na to też chciałem zwrócić uwagę w swojej powieści. Zależy mi też, żeby po przeczytaniu Czytelnik miał pewne refleksje na temat opisywanych tam wydarzeń i bardzo sie cieszę, że choć są drugim lub trzecim tłem, to jednak je widać. Co do gwałtów i porwań raczej nie uważam, że może przyczynić się do jakiejś diametralnej zmiany w postrzeganiu tej kwestii. Bardziej zależało mi, żeby pokazać, że ten fakt istnieje i to niekiedy całkiem blisko nas. Nie da się wobec tego przejść obojętnie.
Red.: Czy pandemia sprzyja literackiej pracy i czy możemy już niedługo spodziewać się nowej książki od Ciebie?
ŁG: Generalnie wraz z zakończeniem pisania jednej powieści, z marszu zabieram się za przygotowania do kolejnej. W tym aspekcie akurat pandemia nie ma istotnego wpływu. Również w kwestii samego pisania. Praca zdalna skutecznie wypełnia czas podobnie jak praca stacjonarna. Nie mając typowego wydawcy, a działając na zasadzie self publishingu sam jestem sobie sterem i żeglarzem. Nie gonią mnie terminy, robię to dla przyjemności zatem do klawiatury siadam wtedy kiedy jest wena i czas. Stąd oczywiście nie będę ukrywał, że jestem na półmetku kolejnej powieści z cyklu Niebezpieczni, która myślę że ujrzy światło dzienne w drugiej połowie 2021 roku.
(olagoralska), fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie