Reklama

Trudne czasy dla małego biznesu

Gazeta CWA
01/04/2020 17:03

Działalność gospodarcza w sferze usług, zwłaszcza fryzjerskich, jest w dużym kryzysie. Wszystko za sprawą epidemii koronawirusa.

Zagrożenie wirusowe ma coraz większy wpływ na efekty pracy, a co za tym idzie wymierne korzyści wynikające ze świadczenia usług dla ludności. Ewelina Sipak od niespełna czterech lat prowadzi zakład fryzjerski w Wąbrzeźnie. Zapytana czy zawodowo odczuwa skutki zagrożenia wirusowego, opowiedziała nam o swoich odczuciach.

– W okresie ostatnich dni ilość klientów dramatycznie się zmniejszyła. Zmienił się także zakres zamawianych usług. Najczęściej klienci korzystają z szybkiego strzyżenia i natychmiast po usłudze opuszczają zakład. Wcale mnie to nie dziwi, bo przestrzeganie zaleceń sanitarnych jest jak najbardziej pożądane. Jednak z punktu widzenia opłacalności mojej pracy to raczej mam minorowy nastrój. Obroty diametralnie spadają, co przekłada się na i tak niewielki zysk tym bardziej, że respektując wszelkie sanitarne zalecenia – środki dezynfekujące, używane dla klientów i mojego bezpieczeństwa, w podstawowym zestawie wzrosły cenowo ze 150 zł (dawniej miesięcznie – red.) do 280 zł na przestrzeni ostatnich 10 dni.

Czy istnieje ewentualność, że zakład fryzjerski zostanie zamknięty?

– Trudno powiedzieć, bo chcę pracować i móc zarobić na moje i rodziny utrzymanie. Jednak wczoraj i zapewne w następnych dniach zdarzy się sytuacja, że wcześniej zamknę zakład ze względu na brak klientów. Rodzaj zamawianych usług też ma istotne znaczenie. Przy strzyżeniu nie angażuję swoich produktów tak jak np. przy farbowaniu włosów, ale żeby uzyskać kwotę niezbędną do pokrycia składki na ZUS to takich podstawowych usług musiałoby być ponad 80. Każdy klient zakładów fryzjerskich wie, a ja mogę to potwierdzić, że strzyżenia bywają 3-4 dziennie, więc przy braku innych zleceń można policzyć ile dni pracy potrzebuję, by opłacić ZUS.

Mając stały, bezpośredni kontakt z klientami, nawet tylko podczas strzyżenia, nie obawia się pani zarażenia koronawirusem?

– No cóż, taki charakter pracy. Zawsze stosuję się do wymagań zachowania higieny. Teraz tym bardziej. Wszystkie powierzchnie są dezynfekowane po każdym kliencie, a o odpowiednią odległość pomiędzy nimi nie muszę się martwić, bo jest ich tak mało, że z reguły, w ostatnich dniach, mam do czynienia z pojedynczymi zleceniodawcami.

Taki charakter pracy może mieć wpływ, w razie zarażenia, na pani najbliższych. Nie obawia się pani takiego niepokojącego przebiegu zdarzeń?

– Zachowuję wszystkie zasady higieny w trosce o moich klientów i w dbałości o siebie samą. Fakt, że nikt nie przewidział pandemii, która nas dotknęła. W takiej sytuacji respektowanie podstaw sanitarnych w pełnym zakresie musi mieć pozytywne konsekwencje. W odniesieniu do najbliższych członków rodziny to najbardziej zaniepokojona jestem córką, która w tym roku ma zdawać maturę. Zajęcia online są w porządku, ale w pewnym sensie budzą niepokój. Na przykład zdarza się, że w połowie tłumaczenia zadania matematycznego internet się zawiesza. Nauczyciele prowadzący tego rodzaju zajęcia dziwią się, że z moją córką przed komputerem widzą również jej koleżankę, która ma troje rodzeństwa i w tym samym czasie oni korzystają z tej drogi edukacji. W tym kontekście można by założyć, że w powszechnym mniemaniu jest, iż każdy domownik ma osobisty laptop.

No cóż, muszę się z Panią zgodzić, bo z własnego doświadczenia wiem, że w rodzinach wielodzietnych jest mnóstwo istotnych potrzeb, których zaspokojenie staje się priorytetem i trudno wymagać, by na czas pandemii mieli dokupić kilka laptopów. Jednak mam jeszcze jedno pytanie, prawie z ostatniej chwili, czy propozycje rządowe, zwane tarczą są dla Pani korzystne?

– Na razie tyle, co wiem to jest możliwość odroczenia składki na ZUS. Jednak przy braku klientów, tak jak teraz, trudno wygospodarować niespełna 1500 zł na miesiąc. Po kwartale nie przewiduję, że łatwiej będzie znaleźć prawie 4.500 zł. Ogólnie rzecz biorąc, obecne dni to koszmar dla małego biznesu. Koleżanka, która prowadzi sklep z upominkami i biżuterią twierdzi, że są małe szanse na przetrwanie tego kryzysu. Zakup towaru wiąże się z ustalonym terminem płatności, a brak kupujących stwarza ryzyko niezachowania płynności finansowej. Z drugiej strony rezygnacja z okolicznościowych zakupów związanych z czasową ofertą dotyczącą, np. pierwszej komunii, czy świąt wielkanocnych spowoduje brak zainteresowania potencjalnych klientów. Niejako impas. Tak źle i tak niedobrze.

Z Eweliną Sipak rozmawiała B. Walas

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do