Reklama

Święta 40 lat temu, a dzisiaj

Gazeta CWA
30/12/2020 09:58

Rodowita wąbrzeźnianka porównuje nadchodzące święta do tych dawno minionych. Powszechnie uważa się, że czas świąt Bożego Narodzenia jest okresem wyjątkowo radosnym i rodzinnym. Nasza rozmówczyni boi się nadchodzących dni.

Dlaczego z taką obawą podchodzi Pani do końca tego roku?

– Jestem babcią pięciorga wnucząt i żadnego z nich w te święta nie zobaczę. Podobnie jak swojej dwójki dzieci. Ostatnie święta spędzaliśmy razem i to był ostatni raz kiedy się widzieliśmy. Spotkanie wielkanocne już nie doszło do skutku i nie wiadomo, czy dożyję kolejnego. W tym roku będę sama siedzieć przed telewizorem i będzie to wieczór jak co dzień. Dawniej w całym mieszkaniu pachniało potrawami, ciastem, czy pomarańczami. A odnośnie tych ostatnich to pamiętam jakim były luksusem w latach 70. i nawet 80. minionego wieku. Wszyscy czekali na wiadomość w telewizji, że statek z cytrusami dotarł do Polski i zaczynały się polowania w sklepach na ten rarytas. Ich zapach zawsze już kojarzy mi się ze świętami. Jedzenie pomarańczy to była prawie celebracja. Trzeba było pilnować, żeby dzieci sprawiedliwie się nimi podzieliły. Podniosły nastrój, najlepsze ubrania, oczekiwanie na prezenty, wspólne wyjście na pasterkę stanowiło o jakości świąt.

A może tęsknimy za tamtymi latami, bo kojarzą się z młodością?

– Zupełnie chyba nie o to chodzi. W 1980 roku, więc 40 lat temu, było bardzo trudno i niepewnie. W zasadzie podobnie jak teraz. Czasy niespokojne, brak zaopatrzenia, małe dzieci, a i tak wszystko się załatwiło. To słowo określało najróżniejsze działania. Mimo kartek żywnościowych na stołach było wszystko. Zapewne nie w takim wyborze jak teraz, ale za to na pewno zdrowsze i smaczniejsze. Nawet później w stanie wojennym, w trakcie naprawdę mroźnych zim, gdy pękały zamarzające kaloryfery, ludzie byli razem i potrafili się cieszyć. W tym roku zabraknie mi rodziny ze względu na pandemię i ja to rozumiem, ale tej atmosfery sprzed lat brakuje już od dawna. Młodzi siedzą z tabletami w rękach. Z resztą rodzice też niewiele lepsi i podobnie się zachowują. A mnie nikt nie wmówi, że w wigilię się pracuje, albo trzeba rozmawiać z koleżeństwem. Sama korzystam z urządzeń multimedialnych, ale traktuję je jako narzędzie ułatwiające życie, a nie zamiast niego. Mam wrażenie, że zasady dobrego wychowania, umiejętności rozmowy czy nawet zachowania się przy stole przestały istnieć. I właśnie to mnie dołuje, w zasadzie na równi z koronawirusem.

Mimo pandemii wierzymy, że nadchodzące święta przyniosą nadzieję na lepsze czasy.

Z wąbrzeską seniorką rozmawiała B. Walas, fot. ilustracyjne

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do