Reklama

Straciła życie przez fajerwerki

Gazeta CWA
23/01/2024 16:11

Ostatni dzień roku i pierwszy kolejnego to głośne świętowanie, mające także niestety negatywne następstwa

W przeddzień sylwestrowych zabaw sprawdzano już jakość środków pirotechnicznych, zakupionych nawet w okazjonalnie ustawionych stoiskach. Nie tylko one oferowały różnego rodzaju fajerwerki. Dostępne były też w sieciówkach. Biznes to kasa i nie ma zmiłuj się dla zwierząt cierpiących w tych dniach okropne męki. Nawet faszerowane środkami uspokajającymi, przepisanymi przez weterynarzy i podanymi przez opiekunów, nie potrafią słyszeć i widzieć mniej, niż zazwyczaj.

 

Opiekunka trzech psów opowiada ze łzami w oczach dramatyczną historię.

 

– Wyszłam z nimi na krótki spacer w ciągu sylwestrowego dnia. Ktoś rzucił petardę z okna bloku nr 19 zlokalizowanego przy ulicy Hallera. Mój pies w panicznej reakcji na niespodziewany bodziec uszkodził sobie kręgosłup. Został przewieziony do Grudziądza i ostatecznie operowany w Bydgoszczy, ale nastąpił paraliż i czworonóg nie mógł chodzić. Suczka Fifi została sparaliżowana, wypadał jej odbyt i cierpiała okrutnie – opowiada Zofia Kastner, świadcząca usługi fryzjerskie dla psów, które ogromnie kocha zwierzęta, i z wzajemnością.

 

W środku tego feralnego dnia wyszła na spacer ze swoimi psami i dzieckiem, które także przeżyło traumę. Wskutek wybuchającej petardy w odległości nie większej niż 1,5 metra przestraszyli się wszyscy. Dziecko nie spało dwie noce, w wyniku tego nieprzewidzianego zdarzenia.

 

– Będąc już w Bydgoszczy z moją poszkodowaną suczką, słyszałam o licznych zawałach, wypadkach, atakach padaczki u zwierząt, które przeżywały w tym czasie ogromną traumę i stres. Niektóre z nich, w totalnym amoku chowały się w miejscach i pojemnikach, z których nie sposób było się wydostać. Układ nerwowy wskutek dużego stresu ulega destrukcji. Moja pinczerka zapłaciła życiem za czyjąś zabawę z petardą. W piątek 12 stycznia br. Fifi odgryzła sobie część łapy. Trzeba było pilnie jechać do Bydgoszczy. Weterynarze stwierdzili, że trzeba amputować jej całą łapę wraz z biodrem. Przeszkodą było to, że dopiero przeszła operację kręgosłupa i miała nietrzymanie moczu i kału. Gdyby więc doszło do kolejnej operacji, to nie do uniknięcia byłyby wtórne zakażenie, bo nie można byłoby zakładać jej pieluch. Odparzałaby się od swoich odchodów, mimo tego, że stale byłaby myta i miałaby wymieniane podkłady higieniczne, jak wcześniej. W ten dzień osłabła i odmówiła przyjęcia leków, i jedzenia. Dostawała mnóstwo leków 2 razy dziennie po operacji kręgosłupa. Jedyną drogą była eutanazja, żeby się dalej nie męczyła. To była trudna decyzja. Bardzo ją z córką kochałyśmy. Nasza suczka miała dopiero 4 lata, a tyle musiała wycierpieć. Moja mała wojowniczka straciła życie przez głupotę i bezmyślność ludzi bez serca. Mam nadzieję, że będzie ona tematem przewodnim, aby ludzie zastanowili się nad swoim postępowaniem. Bo nie tylko zwierzęta cierpią przez petardy, cierpią też ich opiekunowie i ludzie, w tym dzieci w spektrum autyzmu – podkreśla Zofia Kastner.

 

Nie sposób znaleźć dobrych słów w takiej sytuacji. Kilka kosztownych chwil rozbłysków i totalnego huku niekoniecznie usprawiedliwia cierpienie innych. Co więcej – wedle sprawozdań służb pożarniczych – petardy bywają powodem spalenia samochodów, poparzenia osób i innych znacznie cięższych urazów. Fajerwerkowe przywitanie nowego roku jest już w wielu miejscowościach w Polsce zastąpione pokazami laserowymi. To chyba dobry trend. Przynajmniej tak twierdzą inni opiekunowie zwierząt.

 

Rodzina rasowej suczki relacjonuje dekadę około noworoczną:

 

– Nasza ulubienica dostała krople przepisane przez lekarza weterynarii. Mimo to spędziliśmy wspólnie najgorszy czas w łazience z głośną muzyką. Nawet noszenie na rękach w tych szczególnych warunkach nie było w stanie zapobiec trzęsieniu się psa przez wiele godzin. W pierwszy dzień 2024 roku uznaliśmy, że dotlenienie i długi spacer dobrze zrobią naszej ulubienicy. W Wąbrzeźnie nie było szans, bo co chwilę słychać było wybuchy. Pojechaliśmy więc daleko za miasto. Tam udało nam się wrócić na chwilę do normalności. Podobno fajerwerki są dozwolone w ostatni i pierwszy dzień roku, więc chcielibyśmy się dowiedzieć, dlaczego i 4 stycznia były petardy odpalane przez młodych ludzi w trakcie przerw pomiędzy zajęciami, w szkole ponadpodstawowej. Słyszeli je okoliczni mieszkańcy, więc zapewne i wychowawcy oraz nauczyciele w szkole je odnotowali. Podejrzewam, że nie wiedzieli kto jest autorem tych akustycznych doznań, ale młodzież nie powinna chyba opuszczać terenu szkoły, kiedy podlega kurateli kadry pedagogicznej. Jestem starszym, schorowanym człowiekiem i przełom roku jest dla mnie wyjątkowo przykry. Huk petard i fajerwerków wpływa na mnie bardzo źle. Mam podwyższone ciśnienie, nie wspominając o możliwości nocnego wypoczynku. Dziwię się, że ludziom nie żal pieniędzy na tak wątpliwą ze wszech miar rozrywkę – dodaje nasz anonimowy rozmówca.

 

W dniu 1 stycznia poszukiwano opiekunów psa wystraszonego i zagubionego, bo jak zwykle bywa w takich sytuacjach, to ludzie ze stowarzyszenia S.O.S. Dla Zwierząt starają się pomóc. Zamieszczona informacja brzmiała: „Przestraszony pies oczekuje na odbiór przez swoich ukochanych opiekunów.”

 

Natomiast grupowa wypowiedź mieszkańców budynku wielorodzinnego na ten temat jest krótka:

 

– To nie ma nic wspólnego z witaniem nowego roku. Grupki młodzieży rzucają coś niezidentyfikowanego, co świeci i daje huk. Pewnie najtańsza oferta niby fajerwerków. Jeśli nie stać kogoś na powitanie nowego roku w odpowiedniej oprawie to lepiej, żeby poszedł spać, jak zwykle. Udawanie, że wita się nowy rok w tak marny sposób to po prostu żałosna sprawa – uważa grupa mieszkańców miasta.

 

Każdy z nas ma własne zdanie na ten temat. Dobrze jednak byłoby, żeby radość jednych nie wiązała się z nieszczęściem innych.

 

B. Walas

Fot. Z. Kastner

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do