
O priorytetach w działaniach władz miasta, wydarzeniach kulturalnych, planach inwestycyjnych na najbliższe lata, a także pozyskiwaniu funduszy zewnętrznych na rozwój Wąbrzeźna rozmawiamy z burmistrzem Tomaszem Zygnarowskim.
Red. – Jak mógłby Pan krótko scharakteryzować najważniejsze cele, które jako burmistrz miasta, razem ze swoimi współpracownikami, stara się Pan realizować?
Tomasz Zygnarowski – Jako władze miasta staramy się zabezpieczać różne potrzeby mieszkańców. To już nie tylko budowa dróg i chodników, choć oczywiście przez cały czas inwestujemy w infrastrukturę miejską, wystarczy wspomnieć choćby ulice Konopnickiej, Piękną, Wspólną. Ale chcemy też pomóc w zaspokojeniu potrzeb związanych z kulturą, i to nie tylko masową. Inwestujemy w kulturę wyższą, rozrywkę, w budowanie społeczeństwa obywatelskiego. I to działa. Ludzie chętnie korzystają z różnorodnej oferty. Czasami frekwencja na imprezach jest bardzo liczna, a niekiedy publiczności jest mniej, o czym świadczy np. ubiegłoroczny koncert poezji śpiewanej w amfiteatrze. Jednak staramy się, aby proponować mieszkańcom Wąbrzeźna zróżnicowaną ofertę rozrywki. Chciałbym przy tym podkreślić, że w ubiegłym sezonie letnim (biorąc pod uwagę także czerwiec i wrzesień), na 12 weekendów, na Podzamczu odbyło się 11 imprez. W porównaniu z rokiem 2018, kiedy odbyła się tylko jedna impreza letnia – dożynki wojewódzkie – to różnica jest kolosalna. Było w czym wybierać. Pracujemy nad tym, aby mieszkańcy byli przyzwyczajeni, że latem można podczas weekendu iść na Podzamcze i tam na pewno będą organizowane jakieś wydarzenia kulturalne, sportowe, rekreacyjne, itp. Jak wyliczyliśmy, tylko w ciągu ostatniego roku pracownicy urzędu przygotowali i przeprowadzili 35 takich imprez. Wzrost atrakcji był ogromny, ponieważ przez ostatnie 8 lat byliśmy przygotowani do 4-5 imprez rocznie. A muszę dodać, że wielokrotnie większa liczba wcale nie kosztowała nas proporcjonalnie więcej. Po prostu na realizację zadań znaleźliśmy różne formy dofinansowania. Instytucjom miejskim bardzo mocno pomagają w tym organizacje pozarządowe, które wspieramy i które się rozwijają, aktywizują, działają. O rozbudzeniu postaw obywatelskich świadczyć może również zainteresowanie budżetem obywatelskim. Rok 2019 był pod tym względem rekordowy. Zaplanowaliśmy na wydatki 500 tysięcy złotych, wpłynęła też rekordowa liczba wniosków, które przeszły do realizacji. Jako ciekawostka mogę powiedzieć, że tylko w ubiegłorocznych Budżecie Obywatelskim Wąbrzeźna do urzędu wpłynęło prawie tyle wniosków ile w ciągu poprzednich 4 lat. Ich zakres i tematyka są bardzo zróżnicowane.
– Co nas czeka w roku 2020?
– Między innymi festiwal jazzowy WąbJAZZno. To również inicjatywa oddolna. Narodziła się podczas spotkania z grupą osób i rozmów nt. muzyki, rozrywki, kultury, a także kulinarnego Wąbrzeźna. Po dłuższej dyskusji doszliśmy m. in. do wniosku, że fajnie byłoby w Wąbrzeźnie zorganizować festiwal jazzowy. Później wszystko się bardzo szybko zadziało. Grupę organizacyjną, oprócz urzędników, tworzy kilka osób, które w te działania wkładają wiele pracy i serca, ale warto podkreślić, pracujących w ramach wolontariatu, czyli całkowicie bezpłatnie. Na stronie internetowej www.wabjazzno.pl, która jest na bieżąco uzupełniana, można już znaleźć najważniejsze informacje o festiwalu, program wydarzeń itp. Będą to bardzo aktywne dni, pełne koncertów m. in. w WDK, w kościele, nad jeziorami, poza tym warsztaty basowe z Wojtkiem Pilichowskim, parada muzyczna w stylu dixielandowym, która ruszy ulicami miasta i wiele innych. Nie zabraknie także akcentów związanych z całorocznymi obchodami stulecia powrotu Wąbrzeźna do Macierzy. Będzie to zatem kilkudniowa impreza dla miłośników jazzu nie tylko z Wąbrzeźna, ale też z całej Polski. Będziemy starali się bardzo szeroko wypromować Wąbrzeźno. Mamy potencjał, pojawią się u nas artyści o uznanej pozycji, którzy mogą ściągnąć do Wąbrzeźna fanów jazzu z całej Polski. Natomiast dla mieszkańców, którzy niekoniecznie znają i lubią muzykę jazzową, będzie to okazja, aby poznać ją i przekonać się, że jazz nie gryzie. Zasygnalizowaniem naszego zainteresowania jazzem był grudniowy koncert w Restauracji Stary Młyn pn. WabJAZZno pod choinką. Okazało się, że koncert wzbudził bardzo duże zainteresowanie, przyciągnął liczne grono słuchaczy. Oprócz tego, że jazz świetnie wpisuje się w markę marketingową naszego miasta, to mam nadzieję, że sprawi, iż nazwa „Wąbrzeźno” pojawiać się będzie nie tylko na ustach komików i w kabaretach, ale również jako poważna propozycja kulturalna dla Polaków i nie tylko. A dzięki internetowi promocja nie ma granic. Wiemy, iż możliwości zarówno portali społecznościowych, jak i stron internetowych w ogóle są ogromne.
– Jakie propozycje pojawią się poza muzycznymi atrakcjami?
– Kolejny pomysł związany jest w wojewódzkimi obchodami stulecia powrotu Pomorza do Macierzy, a nosi nazwę „Wąbrzeźno żąda dostępu do morza”. Kawalkada biało-czerwonych kajaków na stulecie powrotu Kujaw i Pomorza do wolnej Polski będzie przedzierała się przez Wisłę – tak w skrócie można by opisać nasz pomysł. Jego inicjatorem jest mój zastępca Wojciech Trzciński. W dniach 21-30 maja odbędzie się spływ kajakowy. Trasa ma 300 km, prowadzi przez Strugę Wąbrzeską, Drwęcę i Wisłę, a kończy się u ujścia Wisły w Mikoszewie. Jako ciekawostkę podam, iż ustalając dokładną trasę spływu, chcemy już 7 lutego zorganizować spacer – Strugą Wąbrzeską aż do Kuźni Smaków w Małym Pułkowie. Chcemy dobrze rozpoznać trasę. Ten pierwszy etap majowej wyprawy będzie pewnie najtrudniejszy. Z kolei zakończenie spływu będzie wyglądać tak, że staniemy przy odnodze Martwej Wisły, tam przypłynie po nas łódź wojskowa, zawiezie na Westerplatte, tam złożymy wiązanki kwiatów, następnie wracamy do kajaków i spływamy do Mikoszewa. Jest to inicjatywa realizowana partnersko wraz z innymi samorządami, m.in. samorządem województwa kujawsko – pomorskiego oraz samorządami miejskimi Bydgoszczy, Chełmna, Gdańska, Gniewu, Golubia-Dobrzynia, Grudziądza, Lubicza (gmina), Solca Kujawskiego, Świecie, Tczewa i Torunia. Spodziewam się, że w zakończeniu spływu może brać udział nawet kilkadziesiąt osób. Nasz pomysł przyciągnął i do uczestnictwa, i do współorganizacji, inne samorządy. Znaleźli się chętni do współfinansowania tego wydarzenia, m.in. marszałek województwa kujawsko-pomorskiego Piotr Całbecki, który w ramach promocji województwa wspiera nas kwotą 7 tysięcy złotych. Dodam, że pan marszałek dofinansowuje nam również festiwal WąbJAZZno. Te wszystkie przedsięwzięcia kulturalne nie są więc obciążeniem jedynie dla miejskiego budżetu, ponieważ udaje się nam pozyskiwać do współpracy konkretnych partnerów, lokalne firmy itp. Spływ na stulecie wolnej Polski będzie wydarzeniem spektakularnym, dlatego liczę na spore zainteresowanie partnerów i sponsorów. To kolejne przedsięwzięcie, którym chcemy spowodować, że Wąbrzeźno stanie się rozpoznawalne.
– Co jeszcze, Pana zdaniem, może pomóc w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego?
– Na przykład Rada Miasta Seniorów, o której mówiłem w czasie kampanii wyborczej. Ma ona wyjść naprzeciw potrzebom starszych mieszkańców miasta. Tak naprawdę nie znamy bowiem oczekiwań tej grupy. Mimo aktywnej działalności Uniwersytetu Trzeciego Wieku, Klubu Aktywnych Kobiet, Klubu Seniora „Echo” w Wąbrzeskim Domu Kultury czy innych organizacji zrzeszających seniorów, często nie znamy dokładnych potrzeb tej grupy ludzi. Zdarza się, że docierają do nas informacje w formie komentarza „niestety, dla nas niewiele się dzieje…” albo „nie mamy co robić…”. Ta grupa mieszkańców jest tak liczna, że chcemy wiosną przeprowadzić kampanię informacyjną, aby w szczegółach ustalić jak ta Rada Miasta Seniorów miałaby funkcjonować. Zależy nam na powołaniu organu, który będzie reprezentował seniorów, będzie kontaktował się z urzędem, będzie przekazywał, jakie są oczekiwania seniorów, będzie uczestniczył w różnych przedsięwzięciach, projektach, nawet przy tworzeniu budżetu miasta itp. Często okazuje się, że pewne rzeczy mogą być prostsze, a nam urzędnikom, ludziom młodszym trudniej na nie wpaść. Dlatego chcielibyśmy skorzystać z cennego doświadczenia naszych mieszkańców. A zauważamy coraz więcej aktywnych osób z tej starszej grupy wiekowej, które przychodzą do nas, dopytują, są chętne, aby dzielić się swoją wiedzą. Myślę, że Rada Miasta Seniorów może być istotnym elementem budowania miasta przyjaznego dla seniorów. Jednym z już zrealizowanych w tym kierunku działań jest Wąbrzeska Karta Seniora. Do tej pory wydaliśmy kilkaset takich kart, które uprawniają do różnych zniżek podczas zakupów czy korzystania z usług. Ponad dwadzieścia firm współpracuje z urzędem w tym zakresie. Są to m. in. firmy oferujące aparaty słuchowe, okulary, zabiegi rehabilitacji, kwiaciarnie, itd. Może ta karta seniora nie wpływa w ogromnym stopniu na poziom życia seniorów, ale w jakiejś mierze czyni je łatwiejszym. Nawet jeśli seniorzy korzystają z tej oferty sporadycznie, to zawsze mogą parę groszy zaoszczędzić. A mam nadzieję, że do programu będą dołączać jeszcze inne firmy, abyśmy mogli go rozwijać.
– To troska o ludzi starszych. A co dla młodych, którym najczęściej brakuje mieszkania? Czy dla tej grupy ma Pan jako burmistrz jakąś propozycję?
– W kwestii budownictwa mieszkaniowego jako samorząd miejski opieramy się przede wszystkim na działaniach RW TBS. Niestety, od lat kondycja TBS-u nie należy do najsilniejszych. Nasz TBS jest jednym z najstarszych w kraju. Te pierwsze kredyty mieszkaniowe z Banku Gospodarstwa Krajowego dzisiaj nie należą do najkorzystniejszych rozwiązań finansowania budownictwa. Musimy jednak je spłacać, regulować zobowiązania TBS-u. W zeszłym roku RW TBS złożył wniosek o udzielenie kredytu przez BGK na budowę kolejnego budynku. Bank przez rok przeprowadzał analizę wniosku i ostatecznie decyzja była odmowna. Ale bank wydał w jedenastu punktach zalecenia, które TBS powinien spełnić, by móc się o taki kredyt ubiegać. Była tam m. in. mowa o uregulowaniu pewnych zobowiązań, rozszerzeniu zakresu usług, podwyższeniu czynszu itp. Z dziesięciu punktów TBS już się wywiązał, ale jedenastym punktem było uregulowanie nieskapitalizowanych odsetek od starych kredytów, a to kwota ponad 800 tysięcy złotych. Rada miasta stanęła przed wyzwaniem czy dołożyć TBS-owi w tym roku 600 tysięcy złotych, aby mógł się pozbyć starych zadłużeń, czy nadal tkwić w marazmie, nic nie budować. Radni podjęli więc decyzję, że w tegorocznym budżecie miasta 600 tys. zł jest przewidzianych dla RW TBS, spółka sprzeda jedno ze swoich mieszkań, i tym samym będzie mieć środki na spełnienie ostatniego punktu zaleceń banku. Bardzo mocno liczymy, że jeszcze w tym roku rozpoczniemy procedurę zmierzająca do budowy bloku na 24 mieszkania przy ul. Dantyszka 10. Oczekiwania wąbrzeźnian na nowe mieszkania są znaczne. Podczas wtorkowych spotkań z mieszkańcami najczęściej słyszę pytania właśnie o mieszkania – komunalne i socjalne. Ale daje się też zauważyć pewną grupę ludzi, których status materialny pozwoliłby na ubieganie się o mieszkanie TBS-owskie, a wówczas zwolniliby zajmowane mieszkania miejskie, co z kolei dałoby możliwość zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych osób najmniej zamożnych. Ponadto spotkaliśmy się w tym roku z przedstawicielami pewnej firmy konsultingowej, z którymi rozmawialiśmy o budownictwie mieszkaniowym. Jednak nie w formule TBS-u. Być może nowe bloki powstałyby przy ulicy Matejki, na terenie po rozebranych barakach. Byłoby to kilkadziesiąt mieszkań. Położenie jest świetne. Blisko jest do basenu, szkoły, przedszkola, targu, dworca PKS, przychodni… Istnieje możliwość budowy mieszkań na własność lub na wynajem. Byłyby to mieszkania o nieco wyższym standardzie, w nieco wyższej cenie. Adresowane do innej grupy społecznej, bardzie zamożnej. To również mogłoby w efekcie spowodować pewien ruch na rynku mieszkaniowym i zwolnienie mieszkań komunalnych. Mam nadzieję, że w roku 2020 pomysły na rozwijanie budownictwa mieszkaniowego nabiorą już realnych kształtów. A głód mieszkaniowy w Wąbrzeźnie jest duży. Przy czym demografia wskazuje, że co roku z miasta „ucieka” nam jakieś sto osób. Dlatego musimy sobie zdać sprawę, że każdy kolejny blok mieszkalny pozwoli na zatrzymanie tych ludzi na miejscu. Nie wszystkich oczywiście, ale części na pewno. Młodzi w większości ludzie będą pracować. Aktywność zawodowa mieszkańców oznacza płacenie podatków, a to z kolei powoduje wzrost wpływów do budżetu miejskiego. Nikogo nie trzeba więc przekonywać, że rozwój budownictwa mieszkaniowego jest dla miasta bardzo korzystny.
– Miarą oceny władz samorządowych są też realizowane tzw. twarde inwestycje, czyli wydatki na konkretne, widoczne dla wszystkich zadania. Jakie osiągnięcia i zamierzenia ma Pan w tym zakresie?
– Jeżeli chodzi o tzw. inwestycje twarde, to w najbliższym czasie sztandarowe dla nas inwestycje dotyczą Podzamcza. Pierwsza z nich to rewitalizacja tego terenu, a druga – budowa przystani nad Jeziorem Zamkowym. Spowodują one, że teren Góry Zamkowej, okolice plaży staną się perełką turystyczną i rekreacyjną nie tylko na trzy miesiące letnie, ale i na większą część roku. Przystań i żeglarstwo to przedsięwzięcie tak naprawdę całoroczne. Patrząc choćby na tegoroczną zimę zauważamy, że na żaglach (ale i wiosłach) można pływać przez cały rok. Choć tak ciepłe zimy na pewno nie będą się zdarzały przez cały czas, to i tak przystań może funkcjonować niemalże przez okrągły rok. Miłośnicy żeglarstwa, dzieci, młodzież mogą też prowadzić swoje działania, np. konserwować i naprawiać sprzęt pływający, uczyć się teorii itp. wewnątrz budynku nowoczesnej przystani. Z kolei park rekreacyjny, który będzie efektem rewitalizacji Góry Zamkowej, może być również obiektem działającym prawie przez cały rok. Nie będą to więc miliony zainwestowane w dwa miesiące letnie, ale duże pieniądze zainwestowane w rozwój turystyki, rekreacji i zabawy, służące mieszkańcom. To także inwestycje w społeczeństwo obywatelskie. Żeglarstwo ma uczyć dzieci oraz młodzież pasji, obowiązkowości i sumienności. Przy okazji stanowić ma dobrą zabawę dla dorosłych. A park rekreacyjny na Podzamczu to wielofunkcyjny teren dla całych rodzin, gdzie różne pokolenia będą mogły znaleźć coś dla siebie, np. trampoliny, piłkarzyki, minigolf, miasteczko do nauki przepisów ruchu drogowego i wiele innych. Może to być miejsce rodzinnych spotkań, integracji międzypokoleniowej. Przyznam, że na tych dwóch inwestycjach bardzo mi zależało i mówiłem to w czasie kampanii wyborczej. Ale zależało mi również na tym, aby nie popełnić błędu mojego poprzednika i nie zaserwować mieszkańcom bardzo kosztownej inwestycji, z niewielkim udziałem środków zewnętrznych, którą będziemy spłacali przez wiele lat. Dlatego konstrukcja finansowania jest odwrotnie proporcjonalna do finansowania budowy stadionu. Właśnie stadion warto tu przywołać, ponieważ jego wymiar finansowy to 10,5 miliona złotych kosztów, w tym jedynie półtora miliona pochodzi z dofinansowania zewnętrznego. To znaczy, że z naszych pieniędzy musieliśmy do stadionu dołożyć 9 milionów złotych. A 9 mln zł to, np. koszt wybudowania 18 ulic jak wybudowana w ubiegłym roku ulica Konopnickiej. Za te pieniądze moglibyśmy zrobić wszystkie osiedlowe ulice w mieście. Za 9 mln złotych byśmy wybudowali dwa bloki mieszkalne. A przypomnę ponadto, iż wcześniej stadion miejski miał murawę jakości drugiej/trzeciej klasy. Teraz ma bardzo podobną. Różni się tym, że jest nawadniana. Ale to nie jest przeskok z wiejskiego klepiska do boiska pierwszoligowego. Pokoje hotelowe są lepiej wyposażone, mają łazienki, ale łóżek jest znacznie mniej niż dotychczas. Spada przez to rentowność hotelu, dlatego obiekt będzie pełnić funkcję schroniska młodzieżowego dla obozów sportowych. Wpompowaliśmy w tę inwestycję 9 milionów środków własnych, a zgodnie z instrukcją z murawy można będzie korzystać… do 5 godzin w tygodniu. Na boisku trawiastym będzie się odbywał jeden, góra dwa mecze w tygodniu. Uważam więc, że decyzja o renowacji tego boiska była nietrafna. Owszem, brakowało bieżni poliuretanowej, konieczna była przebudowa trybun. Jednak to można było zrobić znacznie mniejszym nakładem kosztów. Ja na pewno nie zaproponowałbym mieszkańcom, ani radnym do przyjęcia, takiej inwestycji, która wymaga wydania 9 milionów środków własnych przy zaledwie 1,5 miliona dofinansowania. Myślę, że rozsądniej byłoby wydać np. 3 miliony złotych ze środków własnych, bez wsparcia zewnętrznego. Tym bardziej, że dofinansowanie ze środków ministerstwa wiąże się np. z tym, że na stadionie musi być… klatka do rzutu młotem za około 70 tysięcy złotych. Mieszkańcy już się śmieją, kto, kiedy i jak rzuci młotem w Wąbrzeźnie? A w telewizji można zobaczyć, co dzieje się z murawą, na którą upada wyrzucony przez zawodnika młot. Kto i za jakie pieniądze wymieni fragmenty murawy po konkursie rzutu młotem? Stadion jednak jest, w połowie maja planujemy oficjalne otwarcie. Teraz musimy pomyśleć, jak ten obiekt ożywić i utrzymać. A będzie to generować znaczne koszty, np. ogrzewania. Utrzymaniem i udostępnianiem obiektu będzie się zajmować Miejski Zakład Usług Komunalnych. MKS Unia, podobnie jak inne kluby sportowe, drużyny, stowarzyszenia sportowe z miasta, będzie użytkownikiem stadionu. Mamy oczywiście świadomość, że klub Unia będzie w największym stopniu wykorzystywać obiekt. Zawodnicy stanowią najliczniejszą grupę, mają najwięcej zajęć. Nikt nie zamierza tego ograniczać czy stwarzać trudności w korzystaniu. Musimy tylko wszystko zorganizować w taki sposób, aby pogodzić wszystkich zainteresowanych dostępem do obiektu.
– Wracając do inwestycji na Podzamczu, czy mógłby Pan przybliżyć ich zakres oraz sposób sfinansowania? Czy to będą kosztowne dla budżetu miasta inwestycje?
– Jeśli chodzi o przystań i rewitalizację Podzamcza, to jak już wspomniałem, bardzo zależy mi, aby nie zadłużyć całego budżetu jedną inwestycją. Od początku poszukiwaliśmy sposobu na pozyskanie jak największego zewnętrznego dofinansowania. Poprzednie władze miasta przygotowały już pomysł na zagospodarowanie Podzamcza. Ale było ono w takiej konstrukcji finansowej, że przy inwestycji za 6,8 mln złotych, ze środków unijnych dostalibyśmy 2,4 mln zł. Czyli ze środków własnych musielibyśmy wydać ponad 4 mln złotych. My zmieniliśmy te plany, podzieliliśmy to zadanie na dwa niezależne konkursy unijne. Drugim zadaniem stała się budowa przystani wraz z drogą dojazdową. Zwiększyliśmy tym samym zakres inwestycji, ale też zyskamy większe dofinansowanie zewnętrzne i mniej wydamy ze środków własnych. Łącznie zainwestujemy w Podzamcze więcej o 4 mln złotych, ale przy tym aż o 5,3 mln złotych więcej uzyskamy dofinansowania z Unii Europejskiej. Dodatkowo z naszych środków zaoszczędzimy prawie 1,4 mln złotych. Czyli teraz z własnych środków zainwestujemy 2,8 mln złotych, a będziemy mieli inwestycję za ponad 11 mln złotych. Środki na obydwa zadania mamy już zapewnione i będziemy je realizować. Co więcej, już teraz wiemy, że od marszałka województwa dostaniemy na ten cel dodatkowo 500 tys. złotych. Czyli nasz koszt całej inwestycji to będzie niecałe 20% wszystkich wydatków, a więc to konstrukcja finansowa odwrotnie proporcjonalna do kosztów budowy stadionu. Już w najbliższy poniedziałek dowiemy się dokładnie kto i za ile zrealizuje obie inwestycje – otwieramy przetarg i mam nadzieję, że przystępujemy do robót. Chcemy inwestować, ale nie chcemy robić tego na siłę. Chcemy, aby inwestycje były przemyślane i gospodarne, i aby nie demolowały miejskiego budżetu.
– Dziękujemy za rozmowę.
– Dziękuję.
Rozmawiał Krzysztof Zaniewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie