
Drużyna WSR Werewolves występem w turnieju finałowym Pucharu Polski Rugby 7 w Gnieźnie zakończyła swój pierwszy sezon w ogólnopolskich rozgrywkach
W finałowej imprezie Pucharu Polski Rugby 7 w Gdańsku wystąpiło dziewięć drużyn, wyłonionych w trakcie wcześniejszych turniejów eliminacyjnych.
W grupie zawodów rozgrywanych w pierwszej polskiej stolicy Wilkołaki trafiły na team gospodarzy oraz na Kaskadę Szczecin Rugby Klub. – Taki skład był bardzo wymagający, ale w trakcie naszego pierwszego starcia powiało optymizmem – wyjaśnia Rafał Dembowski, zawodnik WSR Werewolves. – Rezultat starcia z Kaskadą był bardzo wyrównany do przerwy, a po zmianie stron bardziej doświadczony rywal zagrał spokojniej i ostatecznie zwyciężył 26:5. Nas cieszył fakt, że nawiązaliśmy równorzędną walkę z oponentem, z której do tej pory przegrywaliśmy bardzo wyraźnie – dodał Dembowski.
W drugiej potyczce skład Werewolves konfrontował siły z uważanym za faworyta Gnieznem. – W tym przypadku o pozytywach mówić już nie można. Tytani przewyższali nas praktycznie we wszystkich elementach gry i triumfowali aż 59:0. Po tej klęsce stało się jasne, iż przyjdzie nam grać o miejsca 7-9, z ekipami Rugby Team Olsztyn i Klubem Rugby Husaria Kalisz.
Rywalizacja z Olsztynem nie należała do spotkań widowiskowych. – Wiele rzeczy nam nie wychodziło, ale najważniejsze, że „wymęczyliśmy” wygraną i w ostatnim pojedynku stanęliśmy naprzeciw teamu z Kalisza. Tym razem zaprezentowaliśmy się zgoła odmiennie, mądrze rozciągaliśmy obronę Husarii i zanotowaliśmy efektowny triumf, w stosunku 25:0, który zagwarantował nam siódme miejsce w końcowej klasyfikacji finału Pucharu Polski. Jesteśmy zatem „oczko” wyżej aniżeli w gdańskim finale, ale nie lokaty są tu najważniejsze. Był to nasz ostatni oficjalny turniej w tym sezonie. Uważamy, że zdziałaliśmy w nim znacznie więcej, niż sobie zakładaliśmy. Teraz czas na chwilę odpoczynku, a następnie start przygotowań do nowej kampanii, w której będziemy mogli grać jeszcze lepiej – podsumował Dembowski.
Premierowy sezon na jednym z portali społecznościowych podsumował również szkoleniowiec Wilkołaków, Jędrzej Olszewski. – Zakończyliśmy właśnie nasz premierowy sezon Rugby 7. W mojej przygodzie ze sportem jest to zdecydowanie najpiękniejszy czas. Nie mam tu na myśli wyników, chodzi mi o sam fakt powstawania drużyny, która doszła do tak wysokiego poziomu na przestrzeni kilkunastu miesięcy. Pierwszy raz w swoim życiu miałem okazję sprawdzić się w roli trenera i, pomimo popełnionych błędów, jestem szczęśliwy, że istniejemy i nadal robimy swoje. Krok po kroku brniemy we właściwym kierunku, a stan euforii zawdzięczam grupie chłopaków, bez których nie miałbym szans na przeżywanie tylu pięknych chwil – wyjaśnił rzeczowo Olszewski.
Szkoleniowiec WSR Werewolves podziękował:
– Rafałowi Dziełakowi – za walkę i poświęcenie w najtrudniejszych momentach i za wsparcie, zawsze i wszędzie.
– Pawłowi Ładniakowi – za talent, który nagle eksplodował i „Bożą iskrę”, którą zaskakuje nawet trenera.
– Sebastianowi Głogowskiemu – za pokorę i pracowitość, za słuchanie i ciągły progres.
– Pawłowi Dalasińskiemu – za wielką pracę, przebiegnięte kilometry i walkę do upadłego. Za wiarę w to, co robimy i cenne podpowiedzi.
– Mateuszowi Żurawskiemu – za nieustępliwość, pozytywną energię i dobry humor, za przełamanie w Gnieźnie.
– Mateuszowi Tusieniowi – za to jak bardzo chce walczyć i jak wiele daje drużynie mimo urazów, bólu i innych trudności.
– Krystianowi Ładniakowi – za przełamanie barier, serce oddane drużynie i zaufanie.
– Marcinowi Kępińskiemu – za zdanie boiskowego egzaminu dojrzałości, za talent, waleczność i niejednokrotne ratowanie ekipy w ciężkich meczach.
– Arkowi Kraczyńskiemu – za cierpliwość, zrozumienie i wykorzystanie swojej szansy. Za przemianę, której niewielu mogłoby dokonać.
– Sebastianowi Rozwadowskiemu – za tytaniczną pracę w ruckach, za walkę z bólem i pozytywne nastawienie.
– Rafałowi Dembowskiemu – za wielką pracę dla drużyny na boisku i poza nim, za bycie wielką wartością dodatnią dla tego klubu.
– Dawidowi Banasiakowi – za serce i zdrowie zostawione na boiskach w całej Polsce, za świadomość tego, że mamy brata na dobre i złe.
– Maciejowi Em – za charakter, mocny i twardy jak skała, za to, że stał się prawdziwym zawodnikiem rugby.
– Kacprowi Straszkiewiczowi – za walkę o powrót do najlepszej wersji samego siebie, walkę, którą wygrasz, a Wataha w tym pomoże.
– Patrykowi Lamanskiemu – za humor, nastawienie do życia, twardą grę i karabiny strzelające ku chwale WSR Werewolves.
– Krystianowi Kraczyńskiemu – za to, że wrócisz do Watahy – lepszy, silniejszy i mocniejszy.
Trener złożył również wielkie podziękowania dla żon, dziewczyn i rodzin zawodników, doceniając ich wsparcie i zaangażowanie. – Na zakończenie raz jeszcze dziękuję za zaufanie, nieustępliwość i walkę ramię w ramię. To zaszczyt być w takim teamie. Niedługo rozpoczniemy przygotowania do nowych rozgrywek, a zależy mi na tym, byśmy powrócili silniejsi niż kiedykolwiek. Siłą wilka jest wataha, siłą watahy jest wilk!
(kl)
fot. FB WSR
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Warto to rozwijac w wabrzeznie sport niszowy ale za kilka lat moze to wygladac zupelnie inaczej a my mozemy miec juz sprawnie dzialajacy klub.