
Roman Wzorek, wąbrzeźnianin o wielu zdolnościach jest właściwym człowiekiem w mieście określającym się jako „Przyjazne wody”.
– Długo trwało umówienie się z Panem na wywiad, bo ilość obowiązków wymuszała kilkakrotnie zmianę terminu rozmowy. Wreszcie się udało, a moje pierwsze pytanie brzmi – w jakim wieku zaczęła się Pana bliska relacja z wodą?
– Wujek Piotr Biernacki, żeglarz i zawodowy żołnierz zainspirował mnie swoim hobby już w młodych latach mojego życia. Pomagałem mu w pracach konserwatorskich na różnych jednostkach pływających i z jego podpowiedzi rozpocząłem szkolenia żeglarskie. Przy nim złapałem bakcyl wodniactwa w szerokim tego słowa pojęciu.
– Teraz skutkuje to połączeniem pracy zawodowej z życiową pasją. Podobno lubić swoją pracę to najlepsze, co może się zdarzyć w życiu. Czy zgadza się Pan z tą obligatoryjną opinią?
– Myślę, że jest w tym sporo racji. W trakcie szkoły i pierwszych lat pracy doskonaliłem swoje wodniackie umiejętności. Pierwszy patent sternika motorowodnego uzyskałem w 2019 r. Idąc za ciosem, zdobyłem uprawnienia holowania narciarza i jednostek pływających oraz żeglarza jachtowego (2020 r.). Odbyłem też rejsy w ramach kursu na sternika motorowodnego morskiego. Ostatecznie zdając egzamin na sternika morskiego, uzyskałem patent o szczególnym numerze 034444.
– Wyjątkowy numer to zapewne dobry omen. Uzyskiwanie kolejnych kwalifikacji zabierało sporo czasu, bo wiadomo, że jest Pan też ratownikiem, instruktorem, opiekunem przystani i nie wiadomo kim jeszcze. Jak łączy Pan te wszystkie funkcje?
– Mam szczęście do spotykania w życiu wartościowych ludzi. Takim jest między innymi Paweł Gawroński pełniący funkcję wiceprezesa Kujawsko-Pomorskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. To mój mentor, a zarazem człowiek wielu talentów, których nie sposób wymienić w skrócie. Warto podkreślić jedynie naszą stałą współpracę w zakresie prowadzenia kursów na sterników i inne. Ja jestem instruktorem, a mój mentor egzaminatorem. Z naszych usług i doświadczenia korzystają pracownicy służb mundurowych, cywile i młodzież od 14. roku życia. Zajęcia szkoleniowe odbywają się na Zalewie Koronowskim lub na Jez. Skępe. W tym roku takie szkolenia przeprowadzimy w Wąbrzeźnie, ale egzamin odbędzie się na wyjeździe.
– Przy tak dużym zaangażowaniu w pracę wodniacką muszę spytać o reakcję najbliższej rodziny. Bywa Pan regularnie w domu?
– Moja żona jest cudowna i wspiera mnie we wszystkich podejmowanych zadaniach. Wykazuje się ogromną cierpliwością i chętnie towarzyszy mi we wspólnych rejsach, które w kilku przypadkach miały związek z różnymi europejskimi wyspami. W domu bywam regularnie, także ze względu na hodowlę koni zimnokrwistych, które są srokaczami, co jest wyjątkiem w tej branży. Dbam o właściwą liczebność stada. Odbieram porody źrebiących się klaczy, a codzienny kontakt z tymi zwierzętami jest swoistym sposobem na odstresowanie się. Jestem zaprzyjaźniony z wieloma ludźmi mającymi podobną wodniacką pasję. Gdy nie jestem z nimi, bo czekam na oźrebienie się ciężarnej klaczy, to dzielę się z nimi dobrą wiadomością o pojawieniu się nowego istnienia. Zdarzyło się tak, że kumple uznali, iż czekając na wiadomość o narodzinach źrebięcia mają prawo nadać mu imię. Tak też się stało i teraz w stadzie jest młody Zdzich. Sam odbieram porody klaczy, bo ojciec mnie tego nauczył. Tak więc moje zainteresowania wodniactwem i końmi mają rodzinne korzenie.
– Za chwilę rozpocznie się sezon letni. Czy ma Pan przesłanie dla korzystających z kąpieli w jeziorze?
– Powtórzę to co wszyscy wielokrotnie mówili. Rozwaga, odpowiedzialność i bezpieczne zachowanie nad wodą i w niej nie tracą na ważności. Przed wejściem do wody konieczne jest wychłodzenie ciała, więc należy robić to stopniowo i w odpowiednim czasie. Żadnych skoków do wody z pomostów. Nigdy nie wiadomo, co może być pod jej powierzchnią. Kto chce skakać do wody, winien korzystać z miejsc szczególnie do tego przeznaczonych, a więc bezpiecznych. Oczywiście wypoczynek nad wodą nie może mieć nic wspólnego z jakimikolwiek używkami zmieniającymi świadomość. Niby jest to jasne, a co roku sporo osób traci życie, nie przestrzegając podstawowych zasad. Przy okazji warto dopowiedzieć, że każdy ukończywszy 18 lat, może podjąć szkolenie na uprawnienia ratownicze i inne, żeby pomóc innym, a niekiedy i sobie. W naszej przystani mamy katamaran woda-lód należący do Ochotniczej Straży Pożarnej w Wąbrzeźnie i sam zapisałem się w szeregi tej jednostki, ale dobrze byłoby stwierdzić po zakończeniu sezonu, że nie było potrzeby użycia sprzętu ratującego, a wszyscy wypoczywający nad Jez. Zamkowym są cali, zdrowi i zahartowani przed nadchodzącą jesienią.
– Widząc nowe elementy dekoracji okolicy przystani, czyli malutkiej drewnianej żaglówki z funkcją donicy dla roślin, muszę spytać o autora tej aranżacji?
– To ja zrobiłem tę żaglówkę, która chyba tu pasuje? Szukam jeszcze oryginalnej kotwicy, która byłaby świetnym uzupełnieniem od strony jeziora.
– Po drugiej stronie jeziora pojawił się nowy obiekt. Co to jest, czy to tratwa używana podczas ostatniego spływu z Wąbrzeźna do morza?
– To swojego rodzaju domek na wodzie. Dopiero co go przyholowałem. Jest to prywatna własność, ale coraz bardziej popularna i w Polsce. Spędzenie urlopu w takiej kwaterze jest atrakcyjne i nowe dla większości tzw. „szczurów lądowych”. Kto nie miał z tym nigdy do czynienia, to serdecznie polecam. Może w ten sposób będzie można złapać bakcyl wodniactwa, czego wszystkim życzę.
Z Romanem Wzorkiem rozmawiała B. Walas; fot. nadesłane i własne
W trakcie rozmowy z bohaterem wywiadu, w przystani pojawili się młodzi mężczyźni Patryk i Rafał. Byli zainteresowani korzystaniem z żaglówek bez patentu żeglarskiego. Tłumaczyli, że wkrótce będą mieć takie uprawnienia, ale zanim to nastąpi, chcieliby popływać na jeziorze w rodzinnym mieście. Dowiedzieli się, że kajaki mogą wypożyczyć za darmo, a zanim popłyną na żaglówce, muszą przejść wewnętrzny egzamin zapewniajacy im bezpieczeństwo. Informacja o znakach zakazu, niewzbudzania fali w odległości 50 m od plaży, więc i od wędkarzy przy brzegach jeziora została przekazana i zaakceptowana. Młodzi panowie wyrazili też swoją opinię o wspaniałym przeobrażeniu Podzamcza i byli zachwyceni powrotem do tradycji wodniackich w Wąbrzeźnie. Wspomnieli również o złotych medalach sprzed 30 lat i wyrazili nadzieję, że niedługo te dobre czasy się powtórzą. I chyba nikt nie ma nic przeciwko temu, żeby te życzenia się spełniły.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie