
Największą pasją Zbigniewa Wróbla z Mgowa w gminie Płużnica są rasowe gołębie ozdobne. Hoduje je od lat. Jako hodowca osiąga wielkie sukcesy. Już na swojej pierwszej wystawie w 2008 roku zdobył tytuł Mistrza Polski i nie stracił go do tej pory.
Zbigniew Wróbel jest szczególnie dumny z czajek saksońskich i kapucynów staroholenderskich. Te dwie rasy to jego oczko w głowie. W swoim stadzie posiada 15. par czajek saksońskich w 6 odmianach barwnych i taką samą ilość kapucynów w 2 kolorach. Choć jak sam zaznacza, w jednym gołębniku ma aktualnie 2 rasy.
– Niektórzy uważają, że w jednym gołębniku powinna znajdować się tylko jedna rasa ptaków. Zachodni hodowcy potrafią w różnych gołębnikach trzymać gołębie posegregowane nawet wg kolorów upierzenia. Ale tylko niektórzy mają do tego warunki i możliwości finansowe – mówi Zbigniew Wróbel.
Pan Zbigniew wystawia swoje gołębie podczas prezentacji w całym kraju. Oczywiście, nie we wszystkich wystawach bierze udział.
– Wystawy organizowane są od października do lutego. Imprez jest dużo, ale dla hodowcy to zawsze koszt dojazdu, wpisowego itd. Ja średnio biorę udział w trzech-czterech wystawach rocznie. Niestety, w ostatnim czasie ze względu na zagrożenie ptasią grypą nie ma takiej możliwości - mówi. - W naszym powiecie nie jestem sam. Hodowlą pasjonują się także moi koledzy hodowcy m.in. W. E. Góralscy, A. Waszczuk, A. K. Sarneccy, K. Seroka, D. Grabowski, Sz. M. Jaworscy, M. Stolkowski i Łukasz Bolin, hodowca krolików z Mgowa.
Hodowca z dziada pradziada
Gołębiami interesuje się od dziecka. Pierwsze trzymał już jako ośmioletni chłopak.
– W mojej rodzinie hodowanie zwierząt ma długą tradycję – mówi Zbigniew Wróbel. – Dziadek ze strony ojca na Podkarpaciu hodował konie, natomiast dziadek ze strony matki owce. Mój ojciec trzymał króliki i nutrie. Kiedy ja uczyłem się w Toruniu, tata hodował także gołębie pocztowe. Od kiedy pamiętam, w moim domu zawsze były jakieś zwierzaki. W szkole podstawowej nieraz zdarzało się, że do tornistra zamiast książek pakowałem gołębie, aby pochwalić się nimi czy wymienić z kolegami. Do wszystkiego trzeba mieć serce, a pasja konserwuje ludzi. Pierwsze wystawowe gołębie (czajki saksońskie) nabyłem od mojego przyjaciela Wojtka Góralskiego z Wąbrzeźna, za którego namową wstąpiłem do związku w Grudziądzu. Na różnych wystawach ptaków ozdobnych spotykam wielu ludzi. Jednak najbardziej podziwiam pewnego hodowcę z Malborka. Pan ma już ponad osiemdziesiąt lat i ciągle aktywnie uczestniczy w życiu środowiska gołębiarzy. Ja nie widzę życia bez moich gołębi. Ja bym sam nie zjadł, a dał jedzenie gołębiom. Hodowla daje mi przede wszystkim wielką satysfakcję, a poza tym uspokaja. To zajęcie dobre na walkę ze stresem.
Działalność zrzeszona
Od 2008 roku Zbigniew Wróbel działa jako zorganizowany hodowca, zaś od 2011 jest członkiem Chełmżyńskiego Klubu Hodowców Gołębi Rasowych.
– To jeden z największych i najprężniej działających klubów w Polsce. Należy do niego m.in. Arkadiusz Waszczuk z Błędowa, także hodowca z naszej gminy. To mój dobry znajomy, często wymieniamy się doświadczeniami nt. hodowli, podpowiada mi różne ciekawe rozwiązania. Arkadiusz jest zrzeszony o wiele dłużej niż ja. Może poszczycić się wieloma nagrodami i tytułami, jest np. mistrzem Europy. Klub łączy ludzi, a nie dzieli. Propagujemy wiedzę na temat rasowych gołębi, uczestniczymy w wystawach i sami je organizujemy. Podczas wystawy organizowaliśmy nawet specjalny kącik dla dzieci, aby najmłodszemu pokoleniu przekazywać ciekawostki o ptakach, prezentować różne rasy i zaszczepiać miłość do zwierząt. Poza tym hodowcy wspierają się jak tylko mogą, np. jak ktoś potrzebuje elektrolitów czy jakichś odżywek dla ptaków, może je otrzymać w zamian za gołębie. Zdarza się, że ptaki chorują. Jednak dzięki doświadczeniu, a niekiedy dzięki pomocy innych hodowców, można sobie z tym poradzić. Ponieważ gołębie nie żyją na wolności, muszą dostawać specjalne dodatki na pierzenie, rozród, strukturę piór itd. Poza tym bardzo ważne jest utrzymywanie czystości i porządku w gołębniku czy wolierze.
Doświadczeni hodowcy chętnie dzielą się swoją wiedzą z młodymi ludźmi. Na przykład pan Zbigniew przekazuje cenne uwagi na temat hodowli Mateuszowi Właśniewskiemu.
– Obcowanie z takim człowiekiem jak pan Zbyszek jest przyjemnością i zaszczytem – mówi młody hodowca Mateusz Właśniewski. – To świetny fachowiec, o ogromnej pasji. Zagrzewa mnie do działania, np. dzięki niemu kupiłem gołębnik. Pan Zbyszek podpowiada mi, jak rozwijać hodowlę, jak radzić sobie z trudnościami.
Trzeba dbać o polskie rasy
Zbigniew Wróbel podkreśla, że bardzo ważne jest, aby hodowcy dbali o polskie rasy gołębi.
– Krymka białostocka, krymka polska, garłacz pomorski to rasy zanikające. Rysia staropolskiego udało się odnowić, ale niestety, niektóre rasy już bezpowrotnie wyginęły, np. kalina polska czy sroka krakowska – tłumaczy. – Jest nawet specjalna akcja „SOS Ratujmy polskie rasy”.
Jej koordynatorem jest Zbigniew Gilarski, hodowca, autor książek i artykułów w branżowej prasie, fotografik. Na stronie internetowej Gilarskiego możemy wyczytać m.in., że w Europie bez granic o odrębności i tożsamości narodowej świadczyć może kultura oraz związany z nią dorobek poszczególnych nacji. Dotyczy to również szeroko pojętego dorobku kulturowego, w tym rodzimej hodowli zwierząt.
– Pamiętać musimy, że gołębie to żywe dziedzictwo kultury hodowlanej naszych przodków, które musimy zachować dla następnych pokoleń – apeluje Zbigniew Gilarski.
O swoich gołębiach Zbigniew Wróbel mógłby opowiadać godzinami. Posiada ogromną wiedzę na ich temat.
– Uważam, że każdy powinien mieć jakieś zainteresowania. Od stania w miejscu niejeden już zbłądził – podsumowuje.
Tekst i fot. (krzan)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Super hobby, widac ze facet kocha te ptaki.
Nie jestem gołębiarzem ale gratuluje Panu tych sukcesów jak rownież w przyszłości . Super hobbi !!! Pozdrawiam.