
Muzyk Wojciech Góralski wziął udział w spływie kajakowym z Wąbrzeźna do morza i w pełni wypoczął, będąc off line. Teraz opowiedział nam o swoich wrażeniach.
– Na czym konkretnie polegał ten wypoczynek w trakcie spływu kajakowego, gdy wiosłowanie wymaga konkretnego wysiłku fizycznego?
– Jak mówiłem już na konferencji prasowej podsumowującej to wydarzenie, wypocząłem psychicznie, korzystając z telefonu tylko kilka minut dziennie, żeby przekazać rodzinie wiadomość, że żyję i płynę dalej. Niemożność doładowywania komórki wymusiła jej oszczędne używanie tylko w istotnych sprawach. Dzień w kajaku, noc pod namiotem bez telewizji i stałego kontaktu telefonicznego z innymi ludźmi pozwala całościowo wypocząć, pomimo intensywnej codziennej aktywności ruchowej. Okazało się, że jest to bardzo dobry sposób na złapanie oddechu, oderwanie się od nadmiaru wiadomości i często związanego z nimi choćby minimalnego stresu. Taki brak kontaktu z codzienną rzeczywistością to świetna sprawa. Polecam wszystkim.
– Czy udział w spływie poprzedził Pan specjalnym sportowym przygotowaniem?
– Absolutnie nie. Pokonanie tych ponad 300 km spływu sprawiło mi ogromną przyjemność. Mieszkam na wsi, mam swoje ranczo, a w nim 2 konie, więc codzienna praca jest wystarczającą zaprawą przed większym wysiłkiem fizycznym. Poza tym dużo jeżdżę na rowerze, więc moja kondycja nie jest najgorsza.
– Jako muzyk zadbał Pan zapewne o artystyczną oprawę wieczorów dla uczestników imprezy wodniackiej?
– Rzeczywiście zabrałem ze sobą keyboard, ale był problem z dostępem do źródła zasilania. Tylko jeden wieczór w Złotorii można nazwać muzycznym. Lokalni strażacy użyczyli nam swojego agregatu prądotwórczego i pomimo jego szumu w trakcie pracy udało się wspólnie spędzić czas przy muzyce.
– Wiem, że chór pod Pana kierunkiem wydał już jedną płytę. Czy zanosi się na kolejne?
– Chór przy Gminnej Bibliotece Publicznej w Pływaczewie wydał kilka lat temu płytę z kolędami. Kolejna, zatytułowana „Niepodległa” czeka na swoją kolej. W związku z pandemią miała miejsce roczna przerwa w spotkaniach chórzystów. Od sierpnia br. planujemy wznowienie systematycznych spotkań i prób. Mam nadzieję, że jeśli na stulecie nie udało się wydać płyty, to będziemy w ten sposób obchodzić 102. rocznicę. Pod koniec września br. chórzyści wystąpią w Częstochowie. Wcześniej byliśmy już z występami w Licheniu i Gietrzwałdzie. W odniesieniu do chóru, najbardziej cieszy mnie fakt, że po ponad rocznej przerwie nikt z 29 członków grupy się nie wykruszył.
– Znając Pana wszechstronność zainteresowań muszę spytać o plany na przyszłość?
– Planuję stworzyć trzygłosowy chór dziewczęcy. Jestem do tego przygotowany pod kątem materiałów muzycznych, w tym nutowych. Nawiązałem kontakt z kompozytorem Grzegorzem Miśkiewiczem, który ma ogromne doświadczenie w pracy z chórami dziecięcymi. Liczę na jego pomoc w realizacji mojego projektu, ale żeby osiągnąć spodziewany efekty, niezbędna jest praca stacjonarna w szkołach od nowego roku szkolnego. Mam nadzieję, że pandemia tym razem nie stanie na drodze i jako nauczyciel muzyki w Szkole Podstawowej nr 3 w Wąbrzeźnie rozpocznę działania w tym zakresie, poczynając od pierwszych dni września.
– A co z kolejnymi wyzwaniami sportowymi?
– Jedno nie wyklucza drugiego. Jeśli tylko w przyszłym roku będzie realizowana kolejna impreza wodniacka to na pewno wezmę w niej udział.
– Życząc powodzenia w każdej sferze działalności, dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję.
Tekst i fot. B. Walas
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie