
Szukając odpowiedzi na postawione w tytule pytanie, przeprowadziliśmy krótki wywiad z nauczycielskim małżeństwem z grupy największego ryzyka, oboje po siedemdziesiątce. Dane rozmówców z Wąbrzeźna są zastrzeżone do wiadomości redakcji CWA.
– Jaka jest Państwa ocena aktualnej sytuacji i prognoza na najbliższą przyszłość?
– Ona, dalej czynna zawodowo w części etatu: – Jestem bardzo zaniepokojona, by nie powiedzieć przerażona tym, co się wokół dzieje. Choruję na cukrzycę, a według najnowszych medialnych doniesień to wyjątkowo niesprzyjająca dla mnie okoliczność przy zagrożeniu koronawirusem. Staram się unikać miejsc publicznych i nawet odwołałam zaplanowaną wcześniej wizytę u fryzjera. A skąd moje przerażenie? Nadal mam kontakt z młodzieżą, więc widzę jakie nastawienie do powszechnie absorbującego problemu mają młodzi ludzie. Nie mam pewności, ale wydaje się, że nie zdają sobie oni sprawy z powagi sytuacji. Żyją w przekonaniu o swojej nieśmiertelności i zakładają, że ewentualne zarażenie przejdą bezobjawowo. W rozmowach między sobą twierdzą, o ile to prawda, a nie poza, że przenoszenie przez nich wirusa doprowadzi do selekcji naturalnej, bo planeta od dawna jest przeludniona”. Uważają, że duża liczebność osób starszych jest dla nich niepotrzebnym obciążeniem i dlatego nie ma czym się przejmować. Aż prosi się, by przypomnieć, że każdy się starzeje i na nich też przyjdzie pora, a wówczas na pewno zmienią zdanie. Jednak wiem, że takie działanie wydałoby się młodym śmieszne i ogólnie mija się z celem. Dawniej i w naszym kraju ludzie starsi cieszyli się szacunkiem, doceniano ich doświadczenie oraz życiową mądrość. Teraz wydaje się, że starsi wiekiem ludzie wszystkim przeszkadzają.
– On, emerytowany nauczyciel, uzupełnia: – Dzisiaj spotkało mnie niesamowite zdarzenie. W trakcie mojego codziennego spaceru, pośród nielicznych przechodniów był mój sąsiad, z którym przed wielu laty miałem drobny konflikt. Gdy się mijaliśmy, prawie w bezpośrednim kontakcie zaczął intensywnie kaszleć nie zakrywając twarzy. W związku z tym z mojej codziennej marszruty nic nie wyszło. Musiałem wrócić do domu, by się umyć i wręcz zdezynfekować. Ta sytuacja przypomniała mi dawne próby wymuszania datków, przez osobników machających strzykawkami i krzyczącymi, że są nosicielami HIV lub chorymi na AIDS. Widać historia lubi się powtarzać. Chwile ogólnego zagrożenia wyzwalają najgorsze instynkty. Zamiast wracać do marnych wzorców z przeszłości lepiej byłoby pokazać ludzką twarz.
– Pesymistycznie brzmią powyższe wypowiedzi, ale chyba jest możliwość, że przyszłość będzie charakteryzować się właściwymi postawami społecznymi?
– On: – Nie bez powodu odniosłem się do człowieczeństwa w każdym z nas. Oboje z żoną jesteśmy samodzielni, nie korzystamy z niczyjej pomocy, a wręcz przeciwnie, sami oferujemy innym to, co potrafimy najlepiej i do czego zostaliśmy zawodowo przygotowani. Zwłaszcza żona, która nadal udziela się zawodowo. Jej praca jest doceniana, wyróżniana i nagradzana. Ma dobry kontakt z młodzieżą, która być może nawet nie zdaje sobie sprawy, że ich instruktorka jest w grupie ryzyka i w ich uogólnionym pojęciu zbędna. Oczywiście, w żadnym wypadku nie wolno niczego uogólniać. Sporo młodych ludzi organizuje się, by wspomóc seniorów, ludzi samotnych. Jest też dużo empatii w naszej społeczności i trzeba mieć szczęście, żeby na dobrych ludzi trafić lub pecha by usłyszeć, że na tej planecie nie ma już dla nas miejsca. Tak czy inaczej, obecny stan zagrożenia może wyzwolić więcej pozytywnych cech w Polakach, a jeśli nie, to mam nadzieję, że przynajmniej wzrośnie poziom higieny osobistej naszych rodaków, co też jest pożądane.
Rozmawiała B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie