
Wieczór indyjski w Kręgielni „Mango” przyciągnął sporą grupę wąbrzeźnian zainteresowanych ciekawostkami, kulturą i zwyczajami państwa położonego w Azji Południowej.
W zajęciach jogi, prowadzonych przez Karolinę Szczesiak-Sulikowską, uczestniczyło niemal 20 pań. Relacji z podróży po Indiach wysłuchało jeszcze więcej osób. Nie zabrakło degustacji potraw charakterystycznych dla egzotycznego kraju i fascynujących opowieści o podróżach, które odbyli prelegenci – Karolina Szczesiak-Sulikowska i Paweł Sulikowski. Warsztaty indyjskie odbyły się w ramach Wąbrzeskiego Festiwalu Turystycznego. Projekt ten, realizowany przez Stowarzyszenie „Inicjatywa”, jest dofinansowywany z budżetu miasta.
Uczestnicy spotkania mieli okazję skosztować ziemniaków z sezamem oraz zupy dahl i chlebków naan. Był także deser. Wszystkie potrawy przygotowała pani Karolina, która wyjaśniła, iż w Indiach jada się tłusto, ostro i bardzo słodko. Hindusi używają metalowych talerzy, a jedzenie zawsze nabierają prawą ręką (nie używają sztućców). – Potrawy do degustacji dostosowałam trochę do polskich smaków – zaznaczyła.
Piątkowa prelekcja, wzbogacona licznymi fotografiami, była poświęcona codziennemu życiu Hindusów. Uczestnicy dowiedzieli się, jak pięknie, kolorowo jest w Keralii, ale również jak biednie, surowo, wręcz ascetycznie w wielkich miastach Indii. Sporo informacji dotyczyło jogi i życia joginów. Nic dziwnego, bo państwo Sulikowscy poznali się na pierwszych w Polsce studiach podyplomowych z jogi, która stała się ich przewodnim motywem życia. Swoją pasją zainteresowali przybyłych na spotkanie. – Zajęcia jogi były bardzo ciekawie przygotowane i poprowadzone – oceniają Lidia Będziechowska, Małgorzata Rutkowska i Barbara Ryngwelska-Kwiatkowska. – Kuchnia indyjska jest dość smaczna, choć jak dla mnie deser zdecydowanie zbyt słodki – dodaje pani Barbara.
Karolina i Paweł Sulikowscy podróż do Indii odbyli w roku 2012. Spędzili tam dwa miesiące, przez trzy tygodnie razem z grupą studentów, w pozostałym czasie zwiedzali kraj samodzielnie. W przygotowaniach i organizacji pobytu pomagał im profesor z uczelni, na której studiowali, Lesław Kulmatycki. – Koszt naszego pobytu to ok. 8 tysięcy złotych. Wylatywaliśmy w styczniu, to dobry czas na podróż do Indii – mówił Paweł Sulikowski. – Od maja do października bilety lotnicze są tańsze, ale wtedy w Indiach panuje pora deszczowa, więc atrakcji dla zwiedzających w zasadzie nie ma – wyjaśniał.
Wyjazd spowodowany był chęcią nauki jogi u źródeł. Dzięki niemu Sulikowscy zobaczyli np. jak wyglądają szkoły jogi, jakie poziomy i rodzaje jogi dostępne są dla przyjezdnych, czy zwykli Hindusi praktykują jogę? Prelegenci mówili m.in. o metodach oczyszczania stosowanych przez joginów, np. wężykami i taśmą. Sam opis może być dla słuchaczy szokujący. Obecni dowiedzieli się ponadto, że w Indiach życie toczy się głównie na ulicach.
– Na ulicach ludzie pracują, jedzą, spotykają się – wyjaśniała Karolina Szczesiak-Sulikowska. Główne środki komunikacji to riksze i tuk tuki (autoriksze), motocykle, samochody, a także kolej indyjska (na lokalny pociąg można czekać niekiedy nawet kilkanaście godzin, choć nikogo to nie irytuje). – Ulice miast są bardzo hałaśliwe, ponieważ kierowcy z zaangażowaniem używają klaksonów (nawet do sygnalizowania wyprzedzania, skręcania itp.). Ale ludzie są przyjaźni, chętnie dają się fotografować. Biały turysta w niektórych miejscach nadal nie jest częstym widokiem – opowiadał Paweł Sulikowski.
W Indiach żyje ponad miliard dwieście milionów ludzi, ale każdy może znaleźć dla siebie zajęcie. Choć niektóre, z punktu widzenia Europejczyków, mogą wydawać się zupełnie irracjonalne, jak np. człowiek kierujący ruchem w toalecie.
Tekst i fot.
Krzysztof Zaniewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie