
Wzrost stóp procentowych ustalonych przez Narodowy Bank Polski ma przełożenie na wysokość rat zaciągniętych kredytów, w tym długoterminowych – hipotecznych. Większość osób posiadających zobowiązania dostaje właśnie mocno po kieszeni.
Wśród wielu klientów różnych banków, spłacających kredyty hipoteczne, trafiamy jednak na zadowolonego rozmówcę, który w pierwszych słowach na zadane pytanie wyraża swoją satysfakcję z powodu, że inflacja jest dla niego niewiele znacząca. Jak to możliwe?
– Kredyt hipoteczny w wysokości 150 tys. zł zaciągnąłem przed dekadą, na okres spłaty przez 204 miesiące, co równa się 17 lat. Przy podpisywaniu umowy miałem różne opcje spłat malejących, równych i innych, których nie byłem w stanie ogarnąć. Ponieważ lubię konkrety, więc wersja stałego, takiego samego obciążenia comiesięcznego była dla mnie przemawiająca. Z tych 150 tys. plus prowizja i oprocentowanie banku dawało dodatkowe 70 tys., więc łączny dług był w wysokości 220 tys. zł. Z lenistwa nie wnikałem, które opcje spłacania pożyczki są bardziej korzystne. W moim przypadku było najważniejsze, żeby wiedzieć, ile w domowym budżecie mam wpływów i zobowiązań w miesięcznym bilansie. Dlatego stałe raty ułatwiały mi kontrolę wszystkich comiesięcznych wydatków – przyznaje nasz rozmówca.
Po informacjach o inflacji i podniesieniu stóp procentowych mieszkaniec regionu sprawdził, o ile wzrosła pobierana automatycznie z jego konta rata spłaty kredytu hipotecznego.
– W związku z tym, że zbliżam się do końca spłaty kredytu, więc główną kwotą jest kapitał, a odsetki stanowią 25% całej raty. Po przeliczeniu pobrania z konta w grudniu i w styczniu okazało się, że płacę więcej o niecałe 20 zł. Dlatego cieszę się, że nowe stopy procentowe dotyczą mnie w kwocie niemającej dla mnie większego znaczenia. Nie mam pojęcia jak sprawa wygląda w przypadku innych dłużników hipotecznych i spodziewam się, że może być bardzo nieciekawie. Zapewne zależy to od terminu podpisania umowy kredytowej i wybranej wersji spłaty zadłużenia. Na szczęście w moim przypadku sprawa jest prawie bezbolesna i tak naprawdę wynika z mojego lenistwa, bo nie chciało mi się w momencie zaciągania kredytu sprawdzać wszelkich możliwych opcji – twierdzi z rozbrajającą szczerością mężczyzna.
Być może w tym przypadku okazana nonszalancja ma pozytywny efekt. Jednak w znacznej części przypadków zawierania umów kredytowych wskazana jest daleko idąca rozwaga i konieczność sprawdzenia wszystkich dostępnych opcji przed złożeniem podpisu.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie