
Zapowiadając memoriał Bronisława Malinowskiego w Grudziądzu, obiecaliśmy wrócić do tematu przez pryzmat wrażeń uczestnika biegu na 10.000 m Brunona Jankowskiego.
– Rozmawiając z Panem przed startem w grudziądzkiej imprezie, dowiedzieliśmy się, że najważniejsze jest ukończenie biegu. Wiemy, że dotarł Pan na metę, pokonując 10 km w czasie 1.32.26 godziny. Taki dystans zajmuje nawet więcej czasu kierowcom w godzinach szczytu. Nie wypominając wieku, jak zdołał Pan to zrobić?
– To nie jest trudne, gdy cały czas jest się aktywnym. Kilka razy w tygodniu biegam po 4-5 km, a w soboty dołączam do grupy zorganizowanej przez „Aktywni Miasto Wąbrzeźno” w ramach biegania na śniadanie. Nie potrafię chyba inaczej. Otrzymałem medal i inne gadżety w klasyfikacji open Ostatnia kategoria wiekowa opiewała na 60+, co przy moich ponad osiemdziesięciu latach nie daje szans na znalezienie się na podium. Sport mam we krwi. W latach 1954-1992 byłem piłkarzem nożnym i pełniąc rolę napastnika, musiałem dbać o formę fizyczną.
– Z tamtych piłkarskich lat kto zrobił na Panu największe wrażenie?
– Oczywiście, że Włodzimierz Lubański. Doskonały piłkarz – napastnik i do tego człowiek przestrzegający zasady fair play. Nie mogło być innego wzorca dla sportowca za jakiego się uważałem. Na mecze do Zabrza docierałem wraz z kolegami na kilka godzin przed meczem. Były to tak ważne wydarzenia, że nie sposób było zrezygnować z udziału z nich, choćby tylko na trybunach w roli kibica. Nie mniej ważną osobą był mój pierwszy trener Zygmunt Majewski, który wcześniej też sprawdził się jako zawodnik w tej dyscyplinie sportu.
– Wiem, że Pana zainteresowania i działalność społeczna nie zamykają się w odniesieniu tylko do sportu. Czy może Pan przybliżyć, czym zajmuje się poza aktywnością ruchową?
– Jestem rycerzem Kolumba, czyli organizacji niosącej pomoc potrzebującym w szerokim znaczeniu tego pojęcia. Pomagamy chorym, niepełnosprawnym, w bieżących pracach przy kościele, czy w opiece nad grobami. Wszystko to dzieje się pod patronatem ks. proboszcza Jana Kalinowskiego, a funkcję Wielkiego Rycerza sprawuje Zdzisław Sobolewski. Tak czy inaczej, zawsze jestem otwarty na wszelkie wyzwania. Energia i aktywność to moje podstawowe cechy, więc jeśli mogę zrobić coś dobrego dla innych, to tak się dzieje. Poza tym regularnie grywam w brydża, co praktycznie ćwiczy pamięć i pozwala na atrakcyjne spędzenie czasu w miłym towarzystwie.
– Pytam teraz Krystynę Jankowską, żonę Brunona, jak udało się zbudować tak wspaniały związek odporny na przeciwności losu?
– No cóż, wsparcie dla męża zaczęło się jeszcze przed ślubem, gdy poznaliśmy się na boisku sportowym. Biegałam na krótkie dystanse: 100, 200 m, skakałam w dal i wzwyż. Bronek zaproponował rywalizację w biegu na dystansie 400 m. Nadal twierdzi, że dał mi fory, ale czy na pewno? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi, bo wspólnie przeżyliśmy już 56 lat i nie ma sensu teraz rozstrzygać zamierzchłych drobiazgów. Obecnie najważniejsi są dla mnie najmłodsi członkowie rodziny. Mamy pięcioro wnuków, dwóch chłopców i trzy dziewczynki. I właśnie one stanowią sedno mojego życia, nie zapominając oczywiście o własnych dzieciach.
– Oboje Państwo jesteście związani ze sportem. Czy następne pokolenia też wykazują podobne inklinacje?
– Nie może być inaczej. Sport, aktywność i ambicja są w genach. I dzieci, a teraz wnuki, realizują się sportowo. Odnosząc się do młodzieży, wystarczy wspomnieć, że najstarszy 12-letni wnuk Jakub uprawia koszykówkę, a 10-letnia Michalina zajmuje się gimnastyką artystyczną i hippiką. Piłka ręczna też nie jest obca w naszej rodzinie.
– Ostatnie pytanie dotyczy recepty na udane pożycie małżeńskie i do tego w dobrej formie fizycznej. Jak to zrobić?
– Miłość, przyjaźń i wzajemna troska to podstawowy przepis na osiągnięcie satysfakcji życiowej i dobrych relacji z dziećmi i wnukami. Codzienne stosowanie zasad higienicznego trybu życia, czyli zero alkoholu i papierosów. A najważniejszy jest właściwy partner życiowy. Ponadto warto respektować przesłanie zawarte w wypowiedzi Edyty Geppert, które brzmi:”Nie myślcie, że nasze życie to była bezustanna sielanka. Bo twórcza awantura jest niekiedy wręcz wskazana.”
Oby takich twórczych awantur w nieustającej sielance było jak najwięcej, bo pozwala to na pozytywne myślenie o przyszłości dla wszystkich, którym wartości przestrzegane przez Krystynę i Brunona Jankowskich nie są obce.
Rozmawiała B. Walas, fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie