Reklama

Bezustanna sielanka? [WYWIAD]

Gazeta CWA
17/10/2021 00:33

Zapowiadając memoriał Bronisława Malinowskiego w Grudziądzu, obiecaliśmy wrócić do tematu przez pryzmat wrażeń uczestnika biegu na 10.000 m Brunona Jankowskiego.

Rozmawiając z Panem przed startem w grudziądzkiej imprezie, dowiedzieliśmy się, że najważniejsze jest ukończenie biegu. Wiemy, że dotarł Pan na metę, pokonując 10 km w czasie 1.32.26 godziny. Taki dystans zajmuje nawet więcej czasu kierowcom w godzinach szczytu. Nie wypominając wieku, jak zdołał Pan to zrobić?

– To nie jest trudne, gdy cały czas jest się aktywnym. Kilka razy w tygodniu biegam po 4-5 km, a w soboty dołączam do grupy zorganizowanej przez „Aktywni Miasto Wąbrzeźno” w ramach biegania na śniadanie. Nie potrafię chyba inaczej. Otrzymałem medal i inne gadżety w klasyfikacji open Ostatnia kategoria wiekowa opiewała na 60+, co przy moich ponad osiemdziesięciu latach nie daje szans na znalezienie się na podium. Sport mam we krwi. W latach 1954-1992 byłem piłkarzem nożnym i pełniąc rolę napastnika, musiałem dbać o formę fizyczną.

Z tamtych piłkarskich lat kto zrobił na Panu największe wrażenie?

– Oczywiście, że Włodzimierz Lubański. Doskonały piłkarz – napastnik i do tego człowiek przestrzegający zasady fair play. Nie mogło być innego wzorca dla sportowca za jakiego się uważałem. Na mecze do Zabrza docierałem wraz z kolegami na kilka godzin przed meczem. Były to tak ważne wydarzenia, że nie sposób było zrezygnować z udziału z nich, choćby tylko na trybunach w roli kibica. Nie mniej ważną osobą był mój pierwszy trener Zygmunt Majewski, który wcześniej też sprawdził się jako zawodnik w tej dyscyplinie sportu.

Wiem, że Pana zainteresowania i działalność społeczna nie zamykają się w odniesieniu tylko do sportu. Czy może Pan przybliżyć, czym zajmuje się poza aktywnością ruchową?

– Jestem rycerzem Kolumba, czyli organizacji niosącej pomoc potrzebującym w szerokim znaczeniu tego pojęcia. Pomagamy chorym, niepełnosprawnym, w bieżących pracach przy kościele, czy w opiece nad grobami. Wszystko to dzieje się pod patronatem ks. proboszcza Jana Kalinowskiego, a funkcję Wielkiego Rycerza sprawuje Zdzisław Sobolewski. Tak czy inaczej, zawsze jestem otwarty na wszelkie wyzwania. Energia i aktywność to moje podstawowe cechy, więc jeśli mogę zrobić coś dobrego dla innych, to tak się dzieje. Poza tym regularnie grywam w brydża, co praktycznie ćwiczy pamięć i pozwala na atrakcyjne spędzenie czasu w miłym towarzystwie.

Pytam teraz Krystynę Jankowską, żonę Brunona, jak udało się zbudować tak wspaniały związek odporny na przeciwności losu?

– No cóż, wsparcie dla męża zaczęło się jeszcze przed ślubem, gdy poznaliśmy się na boisku sportowym. Biegałam na krótkie dystanse: 100, 200 m, skakałam w dal i wzwyż. Bronek zaproponował rywalizację w biegu na dystansie 400 m. Nadal twierdzi, że dał mi fory, ale czy na pewno? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi, bo wspólnie przeżyliśmy już 56 lat i nie ma sensu teraz rozstrzygać zamierzchłych drobiazgów. Obecnie najważniejsi są dla mnie najmłodsi członkowie rodziny. Mamy pięcioro wnuków, dwóch chłopców i trzy dziewczynki. I właśnie one stanowią sedno mojego życia, nie zapominając oczywiście o własnych dzieciach.

Oboje Państwo jesteście związani ze sportem. Czy następne pokolenia też wykazują podobne inklinacje?

– Nie może być inaczej. Sport, aktywność i ambicja są w genach. I dzieci, a teraz wnuki, realizują się sportowo. Odnosząc się do młodzieży, wystarczy wspomnieć, że najstarszy 12-letni wnuk Jakub uprawia koszykówkę, a 10-letnia Michalina zajmuje się gimnastyką artystyczną i hippiką. Piłka ręczna też nie jest obca w naszej rodzinie.

Ostatnie pytanie dotyczy recepty na udane pożycie małżeńskie i do tego w dobrej formie fizycznej. Jak to zrobić?

– Miłość, przyjaźń i wzajemna troska to podstawowy przepis na osiągnięcie satysfakcji życiowej i dobrych relacji z dziećmi i wnukami. Codzienne stosowanie zasad higienicznego trybu życia, czyli zero alkoholu i papierosów. A najważniejszy jest właściwy partner życiowy. Ponadto warto respektować przesłanie zawarte w wypowiedzi Edyty Geppert, które brzmi:”Nie myślcie, że nasze życie to była bezustanna sielanka. Bo twórcza awantura jest niekiedy wręcz wskazana.”

Oby takich twórczych awantur w nieustającej sielance było jak najwięcej, bo pozwala to na pozytywne myślenie o przyszłości dla wszystkich, którym wartości przestrzegane przez Krystynę i Brunona Jankowskich nie są obce.

Rozmawiała B. Walas, fot. nadesłane

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do