
Czytelniczka CWA podzieliła się z nami swoimi wątpliwościami dotyczącymi działalności Przedszkola Publicznego „Promyczek” w Dębowej Łące.
– Sporo czasu minęło od ostatniego dnia pobytu naszego dziecka w przedszkolu, do którego chodziło chętnie i stale dopytuje się kiedy spotka się ze swoimi kolegami i ulubionymi paniami – mówi matka przedszkolaka. – Nie wiem, co mam odpowiedzieć dziecku, żeby nie zawieść jego zaufania i nie minąć się z prawdą. Rozmowy z organem prowadzącym przedszkole i wójtem gminy odebrałam bardzo nieciekawie. Miałam wrażenie, że ja i inni rodzice nie zasługujemy na konkretne odpowiedzi i poczuliśmy się ogólnie zlekceważeni. Nasze dzieci zostały zapisane do przedszkola, by się edukować, rozwijać pod każdym względem pod fachową kuratelą, socjalizować się, bawić i mieć kontakt z rówieśnikami. Póki co działa jeden punkt przedszkolny w Wielkich Radowiskach dla potrzebujących rodziców, czyli tych którzy pracują poza domem. Inni pracują w gospodarstwie i też są potrzebujący, ale kwestia dowozu do innej miejscowości, do nieznanego pomieszczenia i niekoniecznie do swoich pań uniemożliwia skorzystanie z takiego rozwiązania – kontynuuje nasza Czytelniczka.
O komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do prezes stowarzyszenia Kreatywni Dębowa Łąka Olgi Diabin.
– Po rozmowie z wójtem gminy Stanisławem Szarowskim zakładamy otwarcie wszystkich trzech punktów przedszkolnych w dniu 18 stycznia br. Zawieszenie działalności w dwóch punktach wynikało z troski o bezpieczeństwo dzieci, ich rodzin i pracowników przedszkola. W tej trudnej sytuacji pandemii trzeba wybierać co jest ważniejsze: zdrowie czy edukacja. Dzieci przenoszą zakażenie, któremu uległo kilka pracownic naszej placówki. Należało zapobiec dalszej transmisji koronawirusa. Chyba nikt nie chce być odpowiedzialny za ciężki przebieg choroby z różnymi komplikacjami, albo nawet bardziej dramatyczne, czy tragiczne konsekwencje. Kilka pracownic nadal podlega rehabilitacji i wymaga czasu, by powrócić do pełni sił. Jak wykazują najnowsze dane, zakażenie transmitują dzieci, które przecież nie są poddawane testom. Będzie przykro, gdy i u naszych podopiecznych pojawią się konsekwencje bezobjawowego przejścia zakażenia. Dlatego została ograniczona możliwość kontaktu dzieci między sobą i zredukowana do liczby absolutnie koniecznej, by umożliwić rodzicom wykonywanie obowiązków zawodowych. Wszyscy inni, którzy mogą ochronić swoje dzieci i siebie przed rozprzestrzenianiem się pandemii, powinni zrozumieć konieczność takich decyzji. Zakładam, że jeśli stało by się najgorsze w rodzinie, czy najbliższym otoczeniu to pretensje dotyczyłyby braku decyzji o zawieszeniu działalności przedszkola w zakresie ograniczającym transmisję zakażenia. Co więcej decyzja o otwarciu wszystkich trzech punktów przedszkolnych w naszej gminie jest warunkowa i zależy od ilości dzieci wymagających opieki w każdym oddziale oraz ogólnej sytuacji w naszym województwie. Doskonale rozumiem podenerwowanie rodziców naszych przedszkolaków. Ten wyjątkowy stan pandemii wszystkim utrudnia normalne funkcjonowanie. Jednak zdrowie i bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze. Zalecenia i decyzje instytucji nadzorujących też są obligatoryjne, więc wszystko może się zmienić – dodaje prezes Olga Diabin.
Kadra pedagogiczna też ma swoje zdanie.
– Jestem jedną z nauczycielek przedszkola, które w ostatnim czasie przeszły zakażenie koronawirusem. Wkrótce po potwierdzonym u mnie zakażeniu organ prowadzący przedszkola zdecydował się na zamknięcie dwóch punktów i zrobienie tzw. „dyżurującego” przedszkola w Wielkich Radowiskach. Chociaż ta decyzja była nagła i nikt się jej nie spodziewał, to była jedyna słuszna decyzja. Dzięki ograniczeniom w funkcjonowaniu przedszkoli mogliśmy przerwać łańcuch zakażeń. Rodzice jednak nie zostali na lodzie, ponieważ cały czas funkcjonuje punkt w Wielkich Radowiskach dla rodziców najbardziej potrzebujących. My ze swojej strony staramy się, aby dzieci pomimo tego, że nie mogą uczęszczać do przedszkola, nie traciły na tym. Rozdałyśmy naszym przedszkolakom podręczniki do nauki w domu, organizujemy zdalne nauczanie, pamiętałyśmy o upominkach na mikołaja, itp. Niestety o ile my dorośli rozumiemy całą tę sytuację, to dzieci są kompletnie zagubione. Trudno jest wytłumaczyć takiemu maluchowi, że raz może chodzić do przedszkola, a drugiego dnia musi zostać w domu. O ile materiał przerabiany w przedszkolu rodzice są w stanie zrobić z dzieckiem w domu, to niestety nic nie zastąpi dziecku kontaktu z rówieśnikami i integracji w grupie podczas wspólnych zabaw. Bo jaka to radość bawić się np. w „kółko graniaste” tylko z mamą i tatą, jak z kolegami w przedszkolu jest zawsze więcej frajdy przy tym. Jednak my nauczyciele największe obawy mamy wobec dzieci, które dopiero od września uczęszczają do przedszkola. Ich powrót będzie zapewne powtórką adaptacji wrześniowej. Nic dziwnego nie będzie w tym jak nawet dzieci, które chodzą do nas któryś rok z rzędu, będą miały kryzys po takiej przerwie. Mamy wszyscy nadzieję, że to już ostatnia tak długa przerwa w funkcjonowaniu przedszkola i wrócimy już niebawem do „normalności”.
Oby słowa nauczycielki się spełniły. Jednak nasze województwo ma w ostatnich dniach liczbę zakażeń plasujących nas w czołówce kraju. W takiej sytuacji trudno przewidzieć rozwój wypadków w najbliższej przyszłości.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie