
Nauczyciele realizują zadania zawodowe kosztem życia prywatnego i za stawkę wynagrodzenia pozostawiającą wiele do życzenia – tak uważa wielu z nich. Dlaczego więc to robią?
Najczęściej powtarzana odpowiedź na to pytanie brzmi: nie mogę zawieść moich uczniów, a tym bardziej wychowanków, z którymi nawiązało się bliski kontakt, wielokrotnie oparty na wzajemnym zaufaniu.
– Za te płace powinno rzucić się pracę w oświacie natychmiast. Nasze dzieci potrzebują obojga rodziców i niekoniecznie rozumieją dlaczego mamusia woli spędzać czas z uczniami na kilkudniowej wycieczce. Odpowiedzialność ogromna i to karna. Coś się stanie podczas pierwszego, czy kolejnego noclegu i będą pytania dlaczego właśnie w tej godzinie spałam. Trudno uwierzyć niektórym, ale nie można przysnąć chociaż na kilka godzin bez dyżuru innego odpowiedzialnego nauczyciela, bo w tym czasie może zdarzyć się wszystko. Niezorientowani myślą, że tak jak w ich pracy każdy wyjazd wiąże się z delegacją, zwrotem kosztów, etc. W oświacie wszystko działa inaczej. Chcesz się szkolić, a masz taki obowiązek, więc robisz to w soboty i niedziele, a płacisz z prywatnej kieszeni. Jedziesz na wycieczkę z uczniami, więc odpoczywasz wydawałoby się, że tak samo jak twoi podopieczni. Nic bardziej mylnego. Piecza nad uczniami na wyjeździe jest równoważna z ogólnie znanym w oświacie faktem – nie śpisz, organizujesz atrakcyjne zajęcia, rodzina ma do ciebie pretensje, że ich zaniedbujesz, a wszystko to robisz za friko z ogromną odpowiedzialnością za zdrowie i życie młodocianych, którymi się zajmujesz. Pod koniec takiego wyjazdu marzysz tylko o jednym, by wycieczka się wreszcie skończyła, a rodzice odebrali swoje dzieci całe i zdrowe – przytaczamy rozważania nauczycielki z powiatu wąbrzeskiego.
Tak było dawniej i nadal nic się nie zmieniło. Wszyscy, którzy zazdroszczą nauczycielom wakacji, nie chcą jednak pracować w tym zawodzie. Dlaczego? Wiedzą, że szkolenia, w których uczestniczą lub prowadzą to dodatkowe wynagrodzenie, albo przynajmniej zwrot wszystkich poniesionych kosztów. Przecież robią to dla firmy, więc żadna łaska – należy się. Nikomu nie przychodzi do głowy, że nauczyciele za szkolenia płacą z własnej kieszeni, a wyjazdy z młodzieżą i dziećmi nie generują dla nich dodatkowego wynagrodzenia. Pozostaje więc zapytać nauczycieli, co powoduje, że skądinąd wbrew logice podejmują się tego rodzaju zadań, zwłaszcza w aspekcie wycieczek dla uczniów i wychowanków, za których w razie nieszczęścia odpowiadają karnie i nikt im za to nie płaci?
Zwróciliśmy się z prośbą o wyjaśnienie tej kwestii do dwóch bardzo aktywnych nauczycielek z gminy Dębowa Łąka.
– W minionym roku szkolnym zorganizowałam łącznie osiem wycieczek, a były to: rowerowe, piesze, pociągiem, autokarem, jedno- i dwudniowe. Celem każdej z nich było sprawić radość swoim wychowankom, usłyszeć słowa:”było fajnie” lub zobaczyć zdjęcie na Facebooku, że uczeń był szczęśliwy na wycieczce. Nigdy nie brałam pod uwagę, czy za wycieczkę dostanę dodatkową zapłatę. Jadę, bo lubię. Jestem takim obieżyświatem. Rodzina moje wyjazdy odbiera obecnie pozytywnie, zdecydowanie było gorzej, gdy miałam małe dzieci. Moim zdaniem wyjazdy uczą dzieci obcowania z naturą, kulturą i ludźmi, wzbogacają ich wiedzę. Sama pochodzę ze środowiska wiejskiego i miło wspominam wycieczki z dzieciństwa, które wiele wniosły do mojego życia. Myślę, że swoim działaniem zachęcam swoje koleżanki do współpracy i częstszych wyjazdów poza szkołę – mówi Barbara Bliźniak, nauczycielka języka polskiego i historii.
Drugą z rozmówczyń jest matematyczka Iwona Mazurowska, która pracuje w oświacie dopiero kilka lat.
– Moja córka, prawie nastolatka, na pytanie czy chciałaby być nauczycielką, jednoznacznie odpowiada, że nie. Argumentuje swoje zdanie faktem, że mamy jako nauczycielki bardzo często nie ma w domu, a jak już wróci z pracy to znowu sprawdza prace uczniów i nie należy jej przeszkadzać. Wychodzi na to, że uczniowie w szkole są ważniejsi niż ona, tak twierdzi 10-letnia Natalia – opowiada Iwona Mazurowska.
– Wiem, że praca w szkole, edukacyjna i wychowawcza, stawia duże wymagania, którym muszę i chcę sprostać, chociaż pogodzenie życia zawodowego z rodzinnym wcale nie jest łatwe. Mąż też jest niezadowolony. Toleruje moją pracę i akceptuje, bo wie że to moja pasja, ale wcześniej gdy pracowałam 8 godzin dziennie, to po powrocie do domu miałam czas dla rodziny. Jego zdanie jest istotne, bo to on utrzymuje rodzinę, moje zarobki wystarczają na drobne wydatki. W miesiącu przejeżdżam sporo kilometrów, co przekłada się na koszty dojazdu w wysokości ok. 1200 zł, więc przy zarobkach w kwocie ok. 3000 zł niewiele zostaje. Poza tym 150 km dziennie do pokonania w obie strony przekłada się na prawie 3 godz. za kierownicą. Pomimo wszystkich tych minusów chcę się rozwijać i doskonalić zawodowo w pracy w szkole, bo po prostu lubię pracować z młodzieżą i dziećmi. Chociaż dylemat realizacji zawodowej nadal mi towarzyszy, gdy otrzymuję kolejne oferty pracy za znacznie wyższe wynagrodzenie. Myślę jednak o moich dzieciakach (uczniach i wychowankach) i co mam zrobić? Przecież nie mogę zawieść ich zaufania – puentuje zaangażowana nauczycielka i wychowawczyni.
Wypowiedzi ministrów, w tym związanych z resortem edukacji i nauki, powodują najróżniejsze reakcje zainteresowanych systemem oświaty w Polsce. Ci pierwsi twierdzą m.in., że nauczyciele nie odchodzą ze szkół, a sprawa wysokości pensji była im znana, więc wiedzieli na co się piszą.
Wszystkim jest znane hasło często wywieszane dawniej w szkołach, że przyszłość kraju zależy od edukacji i wychowania kolejnych pokoleń. A dokładnie brzmiały te słowa: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, których autorem był Jan Zamoyski i zawarto je w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej w 1600 r. Cytat ten został sparafrazowany przez Stanisława Staszica w „Uwagach nad życiem Jana Zamoyskiego” w roku 1787. Światli ludzie nawet w tak odległych czasach zdawali sobie sprawę z jakości edukacji i wychowania. Minęło wiele lat i warto byłoby sobie przybliżyć sylwetki wielkich ludzi, by uczyć się z historii, a nie powielać te same błędy.
Aktywność wyżej cytowanych nauczycielek, polonistki Barbary Bliźniak i matematyczki Iwony Mazurowskiej była cyklicznie relacjonowana na naszych łamach. Jednak ilość pomysłów i innowacji oraz ich realizacja nie mogła być w całości opublikowana, bo liczba innych ważnych tematów też musiała znaleźć miejsce na stronach naszej gazety. Pozostaje odpowiedzieć na tytułowe pytanie, sprowadzające się do żartobliwego określenia, że „nauczyciel to nie zawód, lecz diagnoza”. Niby śmiesznie, ale...?
W czerwcu br. ukazał się artykuł w Gazecie Wyborczej pod tytułem „Szanuj nauczyciela swego, bo nie będzie żadnego”. Odnosi się w głównej części do pytań ukraińskich rodziców – jak będzie wyglądać szkoła we wrześniu? Olga Woźniak – autorka – pisze:
„...ja nawet polskim (rodzicom) nie potrafię odpowiedzieć, do jakiej szkoły wrócimy we wrześniu.” I dalej: „... Trudno się dziwić, że w publicznych szkołach po wakacjach nie będzie miał kto uczyć polskich dzieci, a co dopiero ukraińskich.” W tym samym artykule: „Czy zatem z polską szkołą jest tak źle jak mówią? Przecież mają się w niej pojawić laboratoria przyszłości, pracownie, roboty. A może jednak „dobra szkoła” to taka, która uczy kompetencji przyszłości: kreatywności, przedsiębiorczości, umiejętności współpracy w grupie, zdolności cyfrowych, itd.? Państwa na całym świecie odchodzą od pruskiego modelu edukacji, w którym uczeń ma przede wszystkim przyswoić podstawę programową na rzecz bardziej elastycznych sposobów nauczania. Finlandia już od lat nauczanie opiera przede wszystkim na indywidualnych zdolnościach ucznia. Młodzi ludzie uczą się wybranych przez siebie przedmiotów, a pierwszy egzamin zdają w wieku 16 lat. Czy w Polsce powinniśmy zrezygnować z oceniania uczniów? Jeśli tak to co w zamian? Kim będzie nauczyciel przyszłości? Wykładowcą, przewodnikiem, autorytetem, uważnym towarzyszem? I czy w ogóle będzie?
Dzisiaj pierwszy dzwonek na lekcję w nowym roku szkolnym 2022/2023. Rodzice są pełnoprawnym podmiotem systemu oświaty w Polsce. W dużym stopniu zależy właśnie od nich w jaki sposób będą edukowane ich dzieci. Warto sprawę przemyśleć, póki czas.
Tekst i fot. B. Walas
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie