
Mieszkaniec naszego regionu stwierdził, że wydarzenia w Paryżu przyprawiły go niemal o zawał...
Dzień wydawał się całkiem dobry i miał wiele zadań do zrealizowania w tę szczególną środę (31.07). O godzinie 9:00 rozpoczął się mecz siatkarski Polski z Brazylią. Obydwie reprezentacje krajowe są na najwyższym poziomie.
– Widowisko było wspaniałe, ale ledwo je przeżyłem. Ilość popsutych zagrywek z naszej strony wyzwalała emocje i epitety, którymi nie można się chwalić. Ponad 2 godziny kibicowania wpłynęło na moją formę życiową właśnie tego dnia. Kiedy wreszcie okazało się, że wygraliśmy z rewelacyjnymi Brazylijczykami, nie miałem siły zrobić czegokolwiek i cały plan na ten dzień wziął w łeb. Trochę podniosło mnie na duchu trzecie miejsce naszej czwórki wioślarskiej, która przez chwilę walczyła prawie o złoto. Zanim doszedłem do siebie, a trochę to trwało, zaczął się mecz Igi Świątek z reprezentantką USA. To dopiero była jazda i to bez trzymanki. Nie muszę się konsultować z farmaceutą czy lekarzem, bo kibicowanie siatkarkom w ostatnią niedzielę podniosło mi ciśnienie wyjątkowo wysoko i bez dodatkowej dawki leków się nie obeszło. 37 punktów na tablicy wyników widuje się bardzo rzadko. Emocji jest co niemiara i chociaż żona coraz częściej przejawia swoją dezaprobatę mojemu kibicowaniu, to ja nie mogę oderwać się od telewizji. Na szczęście poniedziałkowy mecz ze Słowenią wprowadził polskich siatkarzy w strefę medalową i obfitował w pozytywne emocje oraz wzruszenie. Oby tak było podczas kolejnych dwóch spotkań (wierzę, że nasi zagrają o złoto) to pewnie przetrwam w stanie zdrowia tylko czasowo pogorszonym – wyraża swoją opinię mężczyzna.
Podzielamy nadzieje naszego rozmówcy, a skoki ciśnienia odnotowało również wielu innych kibiców, co może być marnym, ale zawsze jakimś pocieszeniem.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie