Reklama

Złote gody w Książkach

Gazeta CWA
16/02/2016 16:42

16 lutego jubilaci obchodzący złote gody odebrali prezydenckie medale „Za długoletnie pożycie małżeńskie”. Po 50 latach ponownie zabrzmiał dla nich marsz Mendelsona

Uroczystość odbyła się w Urzędzie Gminy Dębowa Łąka. Jubilaci, którzy w ubiegłym roku świętowali złote gody, a teraz zostali odznaczeni, to: Klara i Józef Zielińscy z Kurkocina, Agnieszka i Alojzy Stachulakowie z Kurkocina, Teresa i Czesław Gołąb z Niedźwiedzia, Mirosława i Jan Niedziałkowscy z Dębowej Łąki, Teresa i Jan Karolewscy z Dębowej Łąki, Urszula i Mariusz Dębczyńscy z Dębowej Łąki, Krystyna i Jan Kiełkowscy z Lipnicy, Zofia i Bonifacy Bożejewiczowie z Lipnicy oraz Kazimiera i Mieczysław Wicha z Dębowej Łąki. Państwo Kiełkowscy i Dębczyńscy nie dotarli na wspólne świętowanie.

– Przeżyliście 50 lat w zdrowiu i chorobie, byliście ze sobą na dobre i złe, tak jak to sobie przyrzekaliście. To miłe, że mimo kłopotów uzupełnialiście się wzajemnie i tworzyliście całość – mówił wójt Szarowski. – Myślę, że potrzeba i radość życia nigdy w was nie wygaśnie, będziecie cenili to, co przeżyliście, ale i będziecie ciekawi, co przyniesie los.

Wójt udekorował małżonków medalami nadanymi przez prezydenta i wręczył kwiaty, przewodniczący Rady Gminy Dębowa Łąka Jan Maciejewski w asyście zastępcy kierownika USC Olgi Diabin przekazał upominki.

– Poznaliśmy się w lutym na zabawie w Lipnicy, a w lipcu się pobraliśmy – wspomina Bonifacy Bożejewicz. – Zabawa była z okazji tłustego czwartku. Kolega mnie namówił, żebym na nią poszedł. Wypatrzyliśmy dwie koleżanki, umówiliśmy się, że on podrywa niższą, ja wyższą. I tak się zaczęło. Przeżyliśmy razem tyle lat w zgodzie. Jak żona krzyczała, to szedłem do obory. Jednym uchem wpuszczałem, innym wypuszczałem – żartuje pan Bonifacy. Wspólnie z żoną Zofią pracowali w gospodarstwie, które przejęła po nich wnuczka. Dochowali się dwóch córek, sześciorga wnuków i prawnuczki.

Mirosława i Jan Niedziałkowscy z Dębowej Łąki w piątek wrócili do miejsca, w którym zaczął się ich związek. Tam, gdzie dziś jest sala konferencyjna urzędu gminy dawniej mieściło się kino, a pod nim kawiarnia, gdzie się spotkali. – Było to w czasie, gdy budowano szkołę w Dębowej Łące, mąż był budowlańcem – opowiada pani Mirosława. – Przyszedłem kiedyś z kolegami do kawiarni, a żona była z koleżankami. Trzy miesiące potem stanęliśmy na ślubnym kobiercu – dodaje pan Jan. Małżonkowie mają trzy córki, pięciu wnuków i wnuczkę. – Żeby nam tylko zdrowie dopisywało, to wszystko będzie dobrze – mówi pani Mirosława. – Przez te wszystkie lata zgodnie żyliśmy, nawet jak była kłótnia, to milczenie trwało pięć minut. Nie wyobrażam sobie cichych dni między małżonkami, to tylko pogarsza sytuację, pogłębia konflikt.
Pół wieku temu małżonkowie ślubowali w dwóch turach, o czym wielu młodych dziś nie wie. Najpierw był ślub cywilny, w USC, a dopiero potem kościelny. – Były trzy miesiące na zastanowienie. Jak żona po urzędowym ślubie nie uciekła, to szło się do kościoła – żartuje Czesław Gołąb z Niedźwiedzia.

Uroczystość zakończył toast lampką szampana, jubilaci przy wspólnym stole raczyli się też tortem.
 

Tekst i fot. (aba)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do