
Wójt Dębowej Łąki Stanisław Szarowski jechał samochodem bez uprawnień, które już wcześniej mu odebrano i wpadł na kontrolę policji. Jak wieść gminna niesie, miał prowadzić auto pijany. – To nieprawda, nigdy nie jechałem pod wpływem alkoholu – zaprzecza wójt. Słowa Szarowskiego potwierdza prokurator i kieruje do sądu wniosek o warunkowe umorzenie
Wszystko zaczęło się w maju 2016 roku. Wtedy to wójt gminy Dębowa Łąka Stanisław Szarowski wyjechał z drogi podporządkowanej, ignorując znak stop i uderzył w auto ciężarnej kobiety. Zdarzenie zakwalifikowano jako kolizję, a nie wypadek, jednak wójta ukarano za to odebraniem uprawnień na pół roku. Wyrok w tej sprawie ostatecznie zapadł we wrześniu ubiegłego roku. Oprócz utraty prawa jazdy wójt musiał zapłacić grzywnę. Teraz ponownie Szarowski wpadł na kontrolę policji i ma kłopoty. Wśród mieszkańców zawrzało, ktoś puścił plotkę, że wójt jeździ pod wpływem alkoholu. Czy to prawda i o co chodzi w sprawie pytamy w prokuraturze w Wąbrzeźnie.
– Była prowadzona pod nadzorem prokuratury sprawa przeciwko Stanisławowi Szarowskiemu – mówi zastępca prokuratora rejonowego Prokuratury Rejonowej w Wąbrzeźnie Michał Goldyszewicz. – Nie chodziło jednak o prowadzenie pojazdów pod wpływem alkoholu, a o prowadzenie pojazdu pomimo wydanego zakazu, czyli wbrew decyzji sądu o cofnięciu uprawnień. Prokuratura Rejonowa w Wąbrzeźnie zakończyła to postępowanie i skierowano wniosek do Wydziału II Karnego Sądu Rejonowego w Wąbrzeźnie o warunkowe umorzenie, wyznaczenie jednego roku próby, nałożenie kary finansowej oraz obciążenie kosztami postępowania.
Jak informuje zastępca prokuratora rejonowego skierowano taki właśnie wniosek, ponieważ były przesłanki do warunkowego umorzenia m.in wcześniejsza niekaralność wójta, ponadto wina i szkodliwość społeczna czynu nie były znaczne. Przestępstwo to nie było też zagrożone karą przekraczającą 5 lat pozbawienia wolności, stąd można było zastosować art. 66 KK stanowiący o warunkowym umorzeniu postępowania.
Co na to wójt Szarowski? Poprosiliśmy włodarza Dębowej Łąki o komentarz.
– Nie jechałem pod wpływem alkoholu – odpowiada Stanisław Szarowski. – Jestem pod presją od maja 2016 roku, czuję się napiętnowany i nękany dlatego, że jestem wójtem gminy, a przecież wszyscy powinni być równi wobec prawa. Pracując jako lekarz weterynarii przejechałem setki tysięcy kilometrów. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że w życiu nie byłem pijany i nie siadałem po alkoholu za kółko. Wszystko zaczęło się w maju 2016 roku. Uważam, że kara za tamtą kolizję była zbyt surowa. Inny kierowca otrzymałby może ze 200 złotych mandatu. Wtedy przyznałem się do spowodowania tej kolizji, bo czułem się winny. Chorowałem na niedoczynność tarczycy i stąd ten wypadek, w sądzie jednak nikt nie brał tego pod uwagę. Do sądu poszedłem sam, bez obrońcy, licząc na sprawiedliwość, ale jak widać, do sądu idzie się po wyrok. Zamiast zwykłego mandatu nałożono na mnie, moim zdaniem, zbyt surową karę, a potem była nagonka. Ostatnia sytuacja wynika z mojej omyłki. Byłem przekonany, że termin tej kary już minął. W październiku ubiegłego roku ponownie zdałem prawo jazdy. Do tego terminu jednak sąd nie zaliczył czasu zatrzymania prawa jazdy przed wyrokiem, liczy się go od momentu uprawomocnienia się. Byłem w sytuacji przymusowej, musiałem wykupić pilnie leki, a będąc przekonanym, że termin kary już minął i dlatego wsiadłem za kółko – tłumaczy Szarowski.
(nał)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie