Reklama

Walka z układami czy skok na samorządy? - pytamy wąbrzeskich włodarzy

Gazeta CWA
13/02/2017 10:26

Prawo i Sprawiedliwość chce zmian w ordynacji wyborczej do samorządów. Mimo że formalnie projekt ustawy jeszcze nie został przedstawiony, wywołuje gorące dyskusje. Wśród obecnych wąbrzeskich włodarzy trudno znaleźć jego zwolenników

Założenia, o których mówi PiS, przewidują m.in. przezroczyste urny i kamery w lokalach wyborczych. Także podczas liczenia głosów. Jednak nie to wzbudza emocje. Najistotniejsza zmiana dotyczy ograniczenia liczby kadencji, które mogliby sprawować szefowie gminnych samorządów. Gdyby ordynacja została zmieniona, to burmistrzem, wójtem czy prezydentem miasta można by być najwyżej przez dwie kadencje. Dodatkowo takie restrykcje miałyby obowiązywać już od najbliższych wyborów w 2018 roku i objęłyby obecnie urzędujących włodarzy. W powiecie wąbrzeskim jedynie wójt gminy Książki mógłby ubiegać się o ponowny wybór. Zapytaliśmy szefów wąbrzeskich samorządów, co sądzą o propozycji Prawa  i Sprawiedliwości. Oto ich zdanie.

Jerzy Dutkiewicz, wójt gminy Książki

Podstawowe kryterium przy wyborze wójta/burmistrza powinno opierać się na tym czy kandydat dobrze zna środowisko lokalne i potrzeby ludzi zamieszkujących daną gminę, a także czy potrafi odpowiednio ułożyć priorytety. Na przykład w gminie Książki wśród najważniejszych potrzeb mieszkańców można wskazać infrastrukturę, drogi, chodniki itd. Nie rozumiem, dlaczego miałoby się ograniczać władzę osób, które są najbliżej mieszkańców, mają z nimi bezpośredni kontakt i są bezpośrednio przez tych mieszkańców wybierane? Pomysłodawcy ograniczenia w kandydowaniu chyba nie do końca przemyśleli, co dalej. Raczej należałoby stworzyć takie mechanizmy, aby przyniosły one przede wszystkim pożytek społecznościom małych ojczyzn. Pomysł, aby kadencja wójta wynosiła 5 lat, niczego nie zmienia, to nie jest duża różnica (4 czy 5 lat). Trudno ocenić jej skutki. Jednocześnie znane do tej pory propozycje nic nie mówią o innych wybieranych urzędnikach – starostach, marszałkach województw. Ograniczenie nie dotyczyłoby też posłów i senatorów. Tu jest pewna niekonsekwencja. Choć jestem przeciwnikiem, aby pełnienie danej funkcji stało się zawodem, to nie można wszystkich oceniać jednakowo. Zamiary ustawodawcy może są dobre, ale wymagają jednoznacznej opinii społeczeństwa i wcześniejszej konsultacji.

Leszek Kawski, burmistrz Wąbrzeźna

Nie jestem przeciwnikiem pomysłu ograniczania liczby kadencji wójta, burmistrza, prezydenta. Jednak rzeczywistość  europejska pokazuje, że tylko w dwóch państwach, w Portugalii i we Włoszech, obowiązuje dwukadencyjność. Ten temat potrzebuje szerokiej debaty publicznej.  Decydować powinny argumenty „za” i „przeciw”, a nie jednostronna decyzja rządzących, podjęta na zasadzie ”my wiemy lepiej”.  Opinia PiS, że w wielu gminach dochodzi do patologii, bo rządzący przez wiele lat tworzą „sieć powiązań” i „nieformalnych układów” mnie osobiście obraża. Nie tylko jako burmistrza, ale i też jako wyborcę. Czy PiS uważa, że ludzie są ślepi i pozwoliliby na takie rządy? Nie i daliby temu wyraz przy urnach. Poza tym działa dzisiaj tak wiele instytucji i służb kontrolnych, że jeżeli rządzący mają taką wiedzę to powinni reagować i kierować do gmin odpowiednie organy.  Moim zdaniem, jest to po prostu „zamach na władzę samorządową”, chodzi tu wyłącznie o  jej przejęcie.  W demokratycznym państwie, aby rządzić wystarczy wygrać wybory, a nie manipulować w prawie, dostosowując go do „własnych”  potrzeb, bo to jest właśnie patologia. Debata publiczna powinna być rozszerzona o pytanie: czy tylko ograniczyć kadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów czy może też posłów i senatorów? Szeroka debata na temat ordynacji wyborczej byłaby też okazją do rozmowy na temat długości kadencji.  Moje doświadczenie samorządowe przekonuje mnie, że pięć lat to czas, w którym wójt, burmistrz (szczególnie nowy) jest w stanie rozpoznać i wdrożyć się we wszystkie działania samorządu i w jego kompetencje, następnie przygotować i realizować strategię rozwoju gminy. Słucham opinii prawników na temat tego pomysłu, którzy w większości uważają, że jest on niekonstytucyjny. Jednak z politycznego punktu widzenia wiem, że gdyby miał być wprowadzony stan zero, czyli wybory samorządowe w 2018 r. i od tego momentu należałby liczyć dwie kadencje samorządowców, nie będzie to na rękę obecnie rządzącym. Jestem więc przekonany, że dla PiS-u prawo nie będzie tu miało żadnego znaczenia. Jeżeli rządzący są zdeterminowani, aby przejąć władzę w samorządach, zrobią to właśnie poprzez wprowadzenie zakazu startowania w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy sprawowali  swoje funkcje co najmniej dwie kadencje.

Władysław Łukasik, wójt gminy Ryńsk

Najlepszymi recenzentami wójtów są mieszkańcy danej gminy. Jeśli nie spełniają ich oczekiwań, to ich po prostu nie wybiorą. Nie ma tak, że zły wójt sprawuje swój urząd w nieskończoność. Jest rotacja na tych stanowiskach, także w naszym województwie. Powinniśmy więc liczyć się ze zdaniem mieszkańców, a nie polityków. Na tym właśnie opiera się istota samorządności. Jeśli ktoś włożył wiele serca w to, co robi dla dobra gminy, to dlaczego uniemożliwiać mu działanie? Sam pomysł wydłużenia okresu sprawowania mandatu do 5 lat byłby do przyjęcia, ale dopiero od następnych wyborów i bez ograniczania liczby kadencji. Jeśli ktoś jest dobrym menadżerem, ma ustabilizowaną pracę zawodową, a zdecydowałby się pracować w samorządzie, to ograniczenie go tylko do dwóch kadencji zamknęłoby mu drogę powrotu do pracy zawodowej. Obawiam się, że menadżerowie nie chcieliby ryzykować. Natomiast może to spowodować, że ludzie, którzy nie potrafią spełnić się jako przedsiębiorcy czy pracownicy w innych dziedzinach, będą samorządy traktować jako swoistą trampolinę do kariery. Liczę na to, iż rząd będzie jednak wsłuchiwał się w głos obywateli, aby nie zepsuć tego, co osiągnęliśmy przez 26 lat samorządności. Tym bardziej, że mam wiele sygnałów od mieszkańców, że to oni chcą decydować, kto i jak długo będzie rządzić gminą.

Marcin Skonieczka, wójt gminy Płużnica

To mieszkańcy powinni decydować o tym, kto ma być wójtem, burmistrzem czy prezydentem. Jeśli wybrana osoba dobrze sprawuje swój mandat, rozwija gminę i spełnia oczekiwania lokalnej społeczności, to dlaczego ograniczać jej możliwość pracy jedynie do dwóch kadencji? Gdy ktoś się nie sprawdza, w każdej chwili może zostać odwołany w referendum. Samorządowców nie chroni żaden immunitet, jak to ma miejsce w przypadku posłów czy senatorów. Obecne rozwiązania moim zdaniem są wystarczające. Tym bardziej, że nasza praca podlega stałej kontroli, nie tylko ze strony mieszkańców, radnych czy mediów, ale także różnych instytucji, takich jak np. NIK, SKO, UKS czy RIO. To my jesteśmy najbliżej ludzi i wspólnie z nimi rozwiązujemy lokalne problemy. Nie potrzebujemy ręcznego sterowania z Warszawy. Większość polityków podkreśla, że stworzenie samorządów gminnych to najbardziej udana reforma przeprowadzona po 1989 roku. Dzięki decentralizacji i oddaniu władzy lokalnym społecznościom wsie i miasta w Polsce zaczęły się dynamicznie rozwijać. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu samorządowców skutecznie wykorzystane zostały dostępne Fundusze Europejskie. Próby ograniczenia kadencji oraz inne proponowane zmiany w ordynacji wyborczej, nie mają żadnego uzasadnienia merytorycznego, są psuciem państwa i mogą prowadzić do podporządkowania samorządów rządzącej partii politycznej. Wspólnie z mieszkańcami musimy dbać o zachowanie naszej samorządności i niezależności! To czy kadencja wynosi cztery czy pięć lat, jest sprawą wtórną. Lepiej będzie dla naszych małych ojczyzn, jeśli politycy nie będą eksperymentowali w tym zakresie i pozostawią regulacje prawne dotyczące ustroju samorządów w ich obecnym kształcie. Takie rozwiązanie byłoby niezgodne z konstytucją w myśl zasady „lex retro non agit”, czyli prawo nie działa wstecz. Sprawowane przez wójtów kadencje przed wejściem nowych przepisów nie mogłyby skutkować ograniczeniem możliwości kandydowania w najbliższych wyborach samorządowych. Skutki prawne takiej regulacji wystąpiłyby dopiero podczas wyborów w 2026 roku. Problem w tym, że obecnie, w mojej ocenie, nie ma co liczyć na wydanie przez Trybunał Konstytucyjny niezawisłego orzeczenia w tej sprawie.

Stanisław Szarowski, wójt gminy Dębowa Łąka

Każdy obywatel RP ma konstytucyjnie zagwarantowane bierne i czynne prawo wyborcze. Ograniczanie mieszkańcom prawa do tego, kogo chcą wybrać na swojego wójta, jest ograniczaniem praw konstytucyjnych. Weryfikacja odbywa się co 4 lata, ale także przez całą kadencję obywatele patrzą nam na ręce. Jeśli pomysłodawcy zmian zauważają w samorządach patologie, to oczywiście jestem za tym, aby je eliminować. Są przecież odpowiednie organy, które pełnią funkcje kontrolne, m.in. policja, CBA, służby skarbowe. Jednostkowe przypadki trzeba napiętnować i zwalczać. Nie można jednak stosować odpowiedzialności zbiorowej. Pozbywanie się doświadczonych ludzi tylko dlatego, że sprawowali swój urząd przez dwie kadencje, wyrządzi wiele szkody przede wszystkim społecznościom lokalnym. Gdybyśmy np. w szpitalu pozbywali się lekarzy z doświadczeniem i bogatą praktyką, a zatrudniali na ich miejsce stażystów, to skutki byłyby fatalne. O fachowców się dba. Ograniczenie czasu pracy wójtów/burmistrzów byłoby nie tylko niesprawiedliwe, ale też szkodliwe społecznie. Mimo że sam mam duże doświadczenie w samorządzie – przez dwie kadencje byłem radnym powiatowym, również przez dwie radnym gminy – to w czasie pierwszej kadencji jako wójt musiałem się wielu rzeczy nauczyć, np. na temat wykorzystania środków unijnych. Ponadto gdyby w 2018 doświadczeni samorządowcy nie mogli startować w wyborach, to pod dużym znakiem zapytania staje również kwestia korzystania z unijnych źródeł dofinansowania dla gmin. Obecnie realizujemy programy z rozdania 2014-2020. Zupełnie nowi ludzie na dokończenie projektów mieliby więc bardzo niewiele czasu. Z tego względu propozycje PiS-u padają w najgorszym momencie. Ponadto w skali powiatu i Lokalnej Grupy Działania „Ziemia Wąbrzeska” wypracowaliśmy strategię rozwoju, nakreśliliśmy pewne projekty. Teraz nie mielibyśmy nawet szansy na ich realizację. Ja widzę tylko negatywy zmian proponowanych przez PiS. Nie mam wątpliwości, że tak naprawdę chodzi jedynie o upartyjnienie samorządów.

Krzysztof Zaniewski
Fot. archiwum, internet

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do