
Unia Wąbrzeźno odniosła pierwsze wiosenne zwycięstwo. Piłkarze Roberta Kościelaka po zaciętym spotkaniu pokonali na własnym boisku trzecią w tabeli Unisłavię Unisław 4:3
Unici w trakcie zimowych przygotowań zapewne nie myśleli, że ich powrót do wiosennych rozgrywek okaże się tak rozczarowujący. Remis i dwie porażki sprawiły, iż niebiesko-biali szybko stracili skrupulatnie budowaną jesienią przewagę i musieli oddać fotel lidera toruńskiej A-klasy rywalom z Cyklonu Kończewice. Drużyna nie prezentowała się dobrze, zwłaszcza w formacji defensywnej, która jeszcze kilkanaście tygodni temu stanowiła trudny do przebicia monolit.
W sobotnie popołudnie Unia Wąbrzeźno, po raz pierwszy w tej rundzie, mogła zagrać przed własną publicznością. Miejscowi fani liczyli na to, że ich ulubieńcy pozostaną niepokonani na wąbrzeskim obiekcie i zanotują czternaste w sezonie zwycięstwo.
Mecz rozpoczął się od zdecydowanych ataków gospodarzy, którzy już w siódmej minucie wyszli na prowadzenie. Kapitalną wymianą piłki popisał się duet Hancyk-Liszaj, a akcję sfinalizował ofensywny pomocnik Unii. Liszaj strzelił także gola na 2:0 – dośrodkowana przez niego z rzutu wolnego piłka przeleciała tuż nad głową aktywnego w polu karnym gości Radosława Drapiewskiego i zaskoczyła zdezorientowanego golkipera. Goście zdołali odpowiedzieć jeszcze przed przerwą. Tym razem rzut wolny wykonał gracz z Unisławia, futbolówka trafiła na piątym metr do jego dobrze ustawionego kolegi, a ten nie miał problemów z pokonaniem Patryka Andrzejewskiego.
Po zmianie stron jako pierwsi skuteczną akcją popisali się piłkarze trzeciej ekipy w tabeli. W 62. minucie Andrzejewskiego do kapitulacji zmusił Berej i w Wąbrzeźnie znów zrobiło się nerwowo. Dobre nastroje w ekipie MKS-u 300 sekund później przywrócił efektownie grający Liszaj, który z pierwszej piłki wykończył podanie Rafała Wąsa. Sześć minut przed końcowym gwizdkiem na listę strzelców wpisał się Radek Drapiewski, a dwubramkowa przewaga dawała gwarancję utrzymania zwycięstwa, nawet w przypadku ewentualnego błędu w obronie. Takowy przytrafił się w doliczonym czasie, kiedy to goście ponownie dobrze wykonali rzut wolny z 18. metra boiska, strzelając gola na 3:4. Wyrównanie nie było już na szczęście możliwe, bowiem sędzia Żeliszczak tuż po tym trafieniu gwizdnął po raz ostatni.
Unia Wąbrzeźno zwyciężyła, ale jej gra nadal nie jest idealna. Ofensywny potencjał to jedno, martwi natomiast liczba traconych bramek. Wystarczy przytoczyć jedną statystykę – jesienią niebiesko-biali dali sobie wbić piłkę do własnej siatki zaledwie sześć razy. Wiosną drużyna Kościelaka straciła tych bramek już jedenaście, a za nią dopiero cztery punktowane pojedynki. Miejmy nadzieję, że MKS-owi uda się „uszczelnić” tę formację już w najbliższy weekend, kiedy to wicelider A-klasy zmierzy się na wyjeździe z trzecią ekipą od końca – Błękitnymi Podwiesk.
Unia Wąbrzeźno VS. Unisłavia Unisław 4:3 (2: 1)
Gole
Liszaj (3), Drapiewski
Unia:
P. Andrzejewski – D. Kalinowski, A. Domachowski, B. Literski, R. Drapiewski – D. Kalinowski (55’ R. Wąs), K. Kamycki, J. Godlewski, D. Hancyk – P. Mazurowski (80’ M. Marszałek), T. Liszaj (85’ Leis)
(kl)
fot. archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie