
Zawodnicy wąbrzeskiej Unii przegrywali w Świedziebni z miejscowym LZS-em 0:2, ale zdołali odwrócić losy widowiska i ostatecznie pokonali niżej notowanego przeciwnika 4:2
Podopieczni Roberta Kościelaka, chcąc nadal realnie myśleć o powrocie do klasy okręgowej, musieli w sobotnie popołudnie pokonać dwunastą drużynę A-klasowej tabeli, LZS Świedziebnię. Wyjazd do niewielkiej miejscowości powiatu brodnickiego był ostatnim starciem na obcej murawie w sezonie 2015/2016. Na bardzo kameralnym obiekcie stawiła się liczna rzesza sympatyków zespołu Unia Wąbrzeźno.
Biało-niebiescy rozpoczęli pojedynek w najgorszy z możliwych sposobów. Trudno przypuszczać, by zlekceważyli niżej notowanego oponenta, ale faktem jest, że już w drugiej minucie przegrywali 0:1, tracąc bramkę po składnej akcji gospodarzy. Chwilę później powinno być 1:1, lecz Unici nie wykorzystali doskonałej okazji na wyrównanie. Grający nieco archaiczną piłkę futboliści LZS-u (co polegało na ekspediowaniu futbolówki pod pole karne i liczenie na pomyłki przeciwnej defensywy) w 12. minucie sensacyjnie strzelili gola numer dwa, a Unia Wąbrzeźno w tym momencie mogła zapomnieć o realizacji wyznaczonego celu, jakim jest awans do V ligi.
Na szczęście faworyzowani piłkarze Kościelaka nie załamali się tak niekorzystnym obrotem spraw i konsekwentnie dążyli do strzelenia bramki kontaktowej. Ta sztuka udała się w 15. minucie sobotniej konfrontacji, kiedy to miejscowego golkipera pokonał Marcin Gołąb. Niestety snajper biało-niebieskich dziesięć minut później musiał opuścić murawę w Świedziebni, bo za przepychankę z lokalnym defensorem ukarany został czerwoną kartką. Należy podkreślić, że decyzja arbitra z Dobrzynia nad Wisłą była bardzo kontrowersyjna, a Gołąb chwilę wcześniej został wyraźnie sprowokowany przez swojego rywala. – W tym starciu górę wzięły emocje. Byłem kopany po twarzy i nie wytrzymałem napięcia, ale nie uważam, abym zasłużył na tak dotkliwą karę. Mam nadzieję, że chłopacy poradzą sobie w dziesiątkę – zaznaczył Marcin po dołączeniu do grupy wąbrzeskich kibiców.
W 27. minucie do piłki ustawionej mniej więcej 25 metrów od bramki podszedł kapitan Unii Paweł Mazurowski. Kopnięta z rzutu wolnego futbolówka leciała z ogromną prędkością i zatrzymała się dopiero w siatce bramkarza Świedziebni, a kapitalne trafienie popularnego „Maziego” mogło być ozdobą wszystkich sportowych serwisów. Unia Wąbrzeźno tym samym wyrównała stan rywalizacji i na przerwę schodził przy wyniku 2:2.
W drugiej odsłonie na niezbyt równej trawie w Świedziebni dominowali grający w dziesiątkę Unici. Widać było, że goście uwierzyli w możliwość wywalczenia trzech punktów, a strata jednego gracza nie spowodowała spadku w jakości rozgrywania akcji ofensywnych. Wąbrzeźnianie założony cel zrealizowali w 77. minucie. W podbramkowym zamieszaniu najsprytniejszy okazał się Dominik Hancyk, który przerzucił bramkarza i wyprowadził gości na jednobramkowe prowadzenie. 120 sekund później wygraną przypieczętował Dawid Kalinowski, przecinając głową dośrodkowanie z lewej strony boiska.
Teoretycznie łatwy mecz w Świedziebni dostarczył zgromadzonym kibicom nieprawdopodobnych emocji. Cały zespół pokazał charakter, walcząc o trzy punkty pomimo wielu niesprzyjających okoliczności (fatalna postawa arbitra, szybko stracone dwa gole, czerwona kartka). Triumf nad LZS-em sprawił, że Unia awansowała w tabeli na pozycję wicelidera, a do zakończenia rozgrywek pozostały jej dwa mecze przed własną publicznością.
W najbliższą sobotę podejmie Piasta Łasin (początek o godzinie 17.00), a tydzień później zmierzy się z toruńskim Pomorzaninem. Starcie z ostatniej, 26. kolejki Unici wygrają walkowerem, bo Sokół Lubicz wycofał się już z A-klasowych zmagań. Komplet punktów we wspomnianych pojedynkach powinien zapewnić podopiecznym Roberta Kościelaka co najmniej drugą pozycję w tabeli i baraż o awans do „okręgówki”.
Tekst i fot.
Kamil Lewandowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie