
Na przestrzeni minionego półwiecza wąbrzescy kolekcjonerzy znaczków, kart pocztowych, datowników okolicznościowych zapisali piękną kartę w historii tego hobby. W rozmowie z Januszem Biegajem, który od 20 lat jest prezesem miejscowego koła Polskiego Związku Filatelistów, przypominamy Czytelnikom garść wybranych faktów i ciekawostek związanych z działalnością koła. Dziś część 1.
– Początki działalności koła filatelistycznego w Wąbrzeźnie sięgają lat 50. XX wieku. 12 listopada 1956 r. w mieszkaniu Józefa Modrzyńskiego spotkali się wąbrzescy filateliści: Zbigniew Paczkowski, Edmund Arciszewski, Julian Barej, Henryk Kurzyński, Stanisław Dygasiewicz i Edmund Szmytkowski. Obecni na zabraniu postanowili utworzyć Klub Polskiego Związku Filatelistów w Wąbrzeźnie. Po podpisaniu oświadczeń o przystąpieniu do Związku Filatelistów, wybrano pierwszy Zarząd Koła, któremu przewodniczył Józef Modrzyński. W latach pięćdziesiątych zebrania odbywały się w świetlicy Komendy Hufca ZHP nad jeziorem Zamkowym. W roku 1959 zaczęło ukazywać się czasopismo „Filatelista”, które nawet sprzedawano w kioskach – mówi Janusz Biegaj.
Na początku roku 1964 delegacja Zarządu Koła PZF zawarła porozumienie z Zarządem Powszechnej Spółdzielni Spożywców w Wąbrzeźnie. Na jego podstawie ustalono, że członkowie Koła PZF zostaną członkami PSS w Wąbrzeźnie, zaś koło filatelistów będzie miało charakter koła przyzakładowego. Zarząd spółdzielni udostępnił na potrzeby koła swoją świetlicę, a także wspierał finansowo jego działalność. – W styczniu 1966 r. zorganizowano pierwszy pokaz znaczków pocztowych, który odbył się w Klubie Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Handlu i Spółdzielni przy Placu Zwycięstwa (obecnie Plac Jana Pawła II). Pokaz cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców miasta. Już w czasie wystawy przyjęto do koła sporą grupę młodzieży – opowiada Janusz Biegaj.
Drugi pokaz znaczków pocztowych odbył się już w pomieszczeniach Powiatowego Domu Kultury w Wąbrzeźnie. Zorganizowano go od 1 do 5 czerwca 1967, a na wystawie królowały zbiory wystawców młodzieżowych. Zaledwie dwa tygodnie później, od 18 do 24 czerwca w sali kolumnowej PDK-u, odbył się kolejny pokaz znaczków.
– Dom kultury w Wąbrzeźnie wiele razy udostępniał filatelistom swoje pomieszczenia na pokazy i wystawy filatelistyczne. W WDK odbywały wystawy znaczków pocztowych, zarówno z kolekcji członków naszego koła, jak również kolegów filatelistów z wielu polskich miast, m.in. Bydgoszczy, Torunia, Chodzieży, Piły, Łasina. Organizowano wystawy na szczeblu regionalnym, jak również wystawy okręgowe znaczków klasycznych, tematycznych znaczków polskich oraz krajów europejskich. Jedną z ciekawszych wystaw była I Okręgowa Wystawa Filatelistyczna „PHILEX IV Toruń – Schwerin”. Oprócz kolekcjonerów z Wąbrzeźna oraz okręgu, swoje zbiory zaprezentowali również koledzy z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Wystawa cieszyła się dużym powodzeniem, odwiedziło ją wielu mieszkańców Wąbrzeźna, zarówno osób starszych, jak i młodzieży. Prezentowane zbiory były na wysokim poziomie. Dzień przed otwarciem wystawy odbyło się plenarne posiedzenie Zarządu Okręgu Toruńskiego PZF z udziałem członków naszego koła oraz innych kół i delegacji z NRD, z prezesem Związku Filatelistów Niemieckich Hansem Schüttem na czele – wspomina prezes związku filatelistów.
W latach 70. w każdą środę tygodnia w domu kultury odbywały się spotkania filatelistów. Miały one charakter towarzyski, przyjeżdżali hobbyści z Torunia, Chełmży i innych miast. Członkowie kół przynosili ze sobą różnego rodzaju materiały filatelistyczne, np. znaczki, koperty ze znaczkami, karty pocztowe i inne walory filatelistyczne w celu wymiany, uzupełnienia serii i zbiorów. Starsi filateliści służyli młodszym fachową wiedzą na temat znaczków pocztowych, ich zbierania, katalogowania itp.
– Ja przez wiele lat pełniłem funkcję opiekuna sekcji młodzieżowej. Dom kultury był miejscem, w którym organizowano konkursy filatelistyczne dla młodzieży, tzw. „Maratony”. Eliminacje odbywały się w grupach wiekowych, młodszej i starszej. Konkurs obejmował dwa etapy. W pierwszym trzeba było pisemnie odpowiedzieć na pytania dotyczące filatelistyki. Natomiast druga część obejmowała pracę przy budowie zbioru z opisem na kartach wystawowych. Zwycięzcy w poszczególnych grupach kwalifikowali się do konkursu na szczeblu wojewódzkim. Młodzież naszego koła osiągała w tych konkursach znaczące sukcesy. Do pierwszej trójki z reguły awansował któryś z członków naszego Koła Młodzieżowego. W jednym przypadku członek naszego koła wygrał konkurs wojewódzki i zakwalifikował się do etapu ogólnopolskiego. Tym laureatem był Piotr Cholewicz, zdobył wówczas drugie miejsce – mówi Janusz Biegaj.
Osobnym rozdziałem w działalności wąbrzeskich filatelistów było organizowanie słynnych „balów filatelistów”. W salach domu kultury co roku, począwszy od roku 1967, odbywały się zabawy, najczęściej w pierwszą sobotę po balu sylwestrowym. – Bale te cieszyły się dużym zainteresowaniem ze strony filatelistów, ale również osób z różnych środowisk z terenu Wąbrzeźna oraz gości z innych miast, np. Torunia czy Bydgoszczy. Bilety (zaproszenia) z reguły już na początku grudnia były rozprowadzone, chętnych nie brakowało. Pamiętam takie lata, kiedy na bal przychodziło nawet ponad 200 osób. Organizatorzy starali się zapewnić gościom różnego rodzaju atrakcje, takie jak wybór najbardziej miłej pani i pana. Były również rozprowadzane losy, można było wygrać koniaki, szampany, torty, pieczone kurczaki czy pieczone prosię. Pamiętam, że na jednym z balów główną nagrodą była żywa gęś z czerwoną kokardą. Zdobywca tej nagrody, po jej wylosowaniu, miał pewne kłopoty z przechowaniem jej do końca balu. Poprosiliśmy wówczas pana Kozłowskiego, który był pracownikiem Powiatowego Domu Kultury, aby tę gęś przechował do rana w pomieszczeniach służbowych. Były również na balach różnego rodzaju konkursy połączone akcentem filatelistycznym. Nie brakowało konkursów tanecznych. Ciekawostką było wyróżnianie pierwszej i ostatniej pary. Pierwsza para przychodząca na bal punktualnie o godz. 20.00 otrzymywała wiązankę kwiatów, natomiast ostatnia zjawiająca się na balu, za rzekome „spóźnienie” otrzymywała drewniany wałek i trzepaczkę. Goście bawili się wesoło i sympatycznie, większość do białego rana. Niektórzy opuszczając po zabawie dom kultury od razu rezerwowali miejsce na kolejny rok – przywołuje wspomnienia Janusz Biegaj.
Tekst i fot.
Krzysztof Zaniewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie