
Bohaterowie VIII Wąbrzeskiego Festiwalu Turystycznego w czwartek 20 września opowiedzieli m.in. o swoich wyprawach w głąb Skandynawii i wschodniej Europy
Organizatorem spotkań podróżników w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej im. Witalisa Szlachcikowskiego w Wąbrzeźnie było miejskie stowarzyszenie „Inicjtywa”. Wąbrzeźnianom o swoich przygodach opowiedzieli Tomasz Błaszkiewicz i Gizela Pijar- Stożyńska z Wąbrzeźna oraz Jarosław Kaptajn z Golubia Dobrzynia. Według stowarzyszenia z roku na rok w mieście rośnie liczba osób, które decydują się na trudne, egzotyczne wyprawy. Mamy mieszkańców Wąbrzeźna, którym udało się zwiedzić Tajlandię, Brazylię, czy też Afrykę. W ramach festiwalu zorganizowana została również zbiórka dla podopiecznych stowarzyszenia „S.O.S dla zwierząt”.
W kraju św. Mikołaja
Tomasz Błaszkiewicz w 2015 roku udał się na pieszą wędrówkę po szwedzkiej Laponii. Organizatorem wyprawy był jego przyjaciel, Darek Zatorski oraz jego brat i syn. Głąb Szwecji panowie odwiedzili latem, które tam trwa niecały miesiąc, a jego średnia temperatury wynosi mniej więcej 9-10 stopni Celsjusza. Celem wyprawy był lapoński Szlak Królewski, którego rocznie odwiedza, ze względu na ekstremalnie trudne warunki, jedynie 2,5 tys. turystów rocznie. Podróżnicy spędzili dziewięć dni w drodze, w tym siedem w najdzikszym parku narodowym Szwecji – Sarku. Dziennie, wspinając się na szczyty, pokonywali dystans ok. 20 km.
– Na mnie ta wyprawa jeszcze robi wrażenie – mówi Błaszkiewicz. – Miałem szczęście przeżyć niesamowitą przygodę z osobami doświadczonymi. Laponia była próbą dla wszystkich. Byliśmy grupą ludzi, którzy musieli stanowić zespół, wierzyć w siebie i wspierać się nawzajem. Kiedy pojawiał się między nami konflikt, natychmiast go rozwiązywaliśmy.
Rowerem przez świat
Podróże samochodem, pociągiem i samolotem zwyczajnie znudziły się Gizeli Pijar- Stożyńskiej i jej mężowi Michałowi Stożyńskiemu. Tego lata para przez dwa tygodnie, poruszając się po wschodniej Europie rowerami, zwiedziła najważniejsze ośrodki kulturalne Rosji, Litwy, Łotwy oraz Estonii. I być może ich podróż nie byłaby tak ekscytująca, gdyby nie fakt, że młodzi rodzice zabrali ze sobą 2,5-letniego syna Zbysia. Rowerowa wycieczka była więc dla podróżników nie lada wyzwaniem.
– Sam rower z przyczepką Zbysia ważył ponad 100 kg, a poruszaliśmy się dla bezpieczeństwa przeważnie tak zwanymi skrótami, które wymagały od nas większego wysiłku – mówi Gizela Pijar-Stożyńska. – Nasz syn jednak nie marudził. Największą atrakcją dla Zbysia były wiejskie sklepy spożywczy ze słodyczami.
Małżeństwo dziennie pokonywało dystans ponad 100-kilometrowy. Przez dwa tygodnie podróżnicy przejechali rowerem ok. 900 km.
Również rowerem po europejskich drogach samotnie poruszał się w lipcu tego roku Jarek Kaptajn. Rok temu, na pięćdziesiąte urodziny, mężczyzna objechał całą Polskę, czym zyskał popularność. W realizacji wyprawy na Nordkapp, skalisty przylądek w Norwegii i prawdziwą Mekkę dla rowerzystów, pomogli Kaptajnowi liczni sponsorzy.
– Do mojego pomysłu najtrudniej było mi przekonać żonę, która po pierwszej mojej wyprawie stwierdziła, że już więcej nigdzie nie pojadę – mówi Kaptajn. – Nordkapp było jednak na liście moich marzeń. Nigdy w cel mojej podróży nie zwątpiłem. Bałem się jedynie, że zawiedzie mnie sprzęt. Jednak przez całą wyprawę spotykały mnie tylko drobne awarie rowerowe, takie jak zmienianie dętki.
Jarek Kaptajn w cztery tygodnie pokonał rowerem prawie
4 tys. km. Dziennie przejeżdzał do 120 km.
Tekst i fot.
Aleksandra Góralska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie