
Wielu ozdrowieńców narzeka na różnego rodzaju dolegliwości po przejściu zakażenia.
Gorsze samopoczucie skłania wielu z nas na samodzielne przetestowanie się i sprawdzenie, czy trzeba się izolować, by nie zakazić innych. Takie testy na covid-19 są do kupienia w aptekach lub w internecie, w rozrzucie cenowym od 8,00 do 40 zł za sztukę. Wszystko sprowadza się do pierwszych oznak gorszego samopoczucia. Codzienne kontakty zawodowe, czy tylko wymagające wizyty w sklepie mają wspólny mianownik.
Wszędzie możemy zakazić się koronawirusem w wersji delta lub omikron. I wcale nie to jest najgorsze. Schody zaczynają się po przechorowaniu zakażenia. Niby wszystko wraca do normy i nagle pojawiają się zupełnie inne objawy. Ustąpiła gorączka, kaszel, kolejny test jest negatywny, a ogólne samopoczucie wydaje się normalne. Mija kilkanaście godzin lub parę dni i znów potrzebujemy konsultacji lekarza, przynajmniej pierwszego kontaktu, albo jedziemy na najbliższy Szpitalny Oddział Ratunkowy.
– Wszystko było w porządku – informuje nas 75-latek z powiatu wąbrzeskiego. – Gorączka prawie minęła po trzeciej dawce antybiotyku. Wcześniej wysoka temperatura sięgała prawie 40 stopni Celsjusza. Zrobiliśmy samodzielnie w rodzinie testy zakupione w aptece i okazało się, że tylko ja jestem pozytywny. W teleporadzie u lekarza rodzinnego został przepisany mi właściwy antybiotyk, który po czwartej z siedmiu dawek postawił mnie na nogi. Znaczy się, że wróciłem do pełni zdrowia. Niestety dwa dni później wróciła gorączka i złe samopoczucie. Uznałem, że do lekarza pojadę, gdy będę mieć negatywny wynik testu, żeby nikogo nie narażać na zakażenie. Tak stało się dwa dni później. Negatywny test na covid-19 pozwolił mi na umówienie się na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu. Wskutek osłuchania płuc i pobrania krwi w celu odpowiednich badań okazało się, że wcale nie jest do końca dobrze. Wyniki badania krwi pozostawiają wiele do życzenia, a rtg płuc wykazało liczne zwłóknienia. Po analizie wyników lekarz zobowiązał mnie do przyjmowania kolejnego antybiotyku i trudno przewidzieć kiedy wrócę do zdrowia.
Kolejny rozmówca nie kryje irytacji z powodu przyniesienia do domu zakażenia przez swojego syna, który podchodzi do sprawy pandemii z ogromną nonszalancją. Mając ileś argumentów przeciwko szczepieniom uznał, że jeśli zaszczepiony ojciec dożyje końcówki marca br., to i on jest gotów się w ten sposób zabezpieczyć przed pandemią. Ogólnie nie wiadomo o co chodzi, bo niedawno ten antyszczepionkowiec miał gorączkę dochodzącą do 40 i więcej stopni. Jednak po wyzdrowieniu (wiek ok. 20 lat – red.) oświadczył, że i tak wirusa nie ma. Za to zarażony i już ujemny w testach ojciec dwudziestolatka, nie kryjąc swojej niechęci do poglądów syna, wyraża się dosadnie.
– Nie jestem w stanie zrozumieć punktu widzenia mojego syna. Wydaje się być rozsądnym człowiekiem, ale jego poglądy są dla mnie niezrozumiałe. Przywiózł zarazę do domu, bo tylko on miał konrakt z wieloma ludźmi. Tak byłoby najłatwiej twierdzić i szybko znaleźć winnego. Ale i ja, i żona też kontaktowaliśmy się z innymi, więc niesprawiedliwością byłoby obarczać syna za skutki pandemiczne, z którymi być może nie miał nic wspólnego – mówi mężczyzna.
– Już trzeci tydzień pozostaję w domu, stosując metodę samoizolacji – mówi 40 latek.
– Najpierw żona poczuła się źle. Test przeprowadzony w domu, a zakupiony w aptece wykazał, że jest pozytywna. Można powiedzieć, że zakażenie przechodziło w miarę łagodnie. To już drugi taki przypadek na przestrzeni 9 miesięcy. Za pierwszym razem wszyscy przechorowaliśmy zarażenie koronawirusem, czyli my oboje i nasz syn. Po sprawdzeniu przeciwciał okazało się, że żona jako alergiczka miała ich najmniej. Zaszczepiliśmy się zgodnie z zaleceniem lekarza i do niedawna wszystko było w porządku. Dwa tygodnie temu żona poczuła się gorzej i chociaż przeszła kolejne zakażenie w miarę łagodnie, to teraz mając negatywny wynik testu, czuje się zdecydowanie niekomfortowo. Dotyczy to, ogólnie sprawę nazywając, lekkiego przymulenia – braku jasności i bystrości umysłu, spowolnionych reakcji i niemożności koncentracji na zadaniach do wykonania. Mając nadzieję na powrót do stacjonarnej pracy po wyzdrowieniu żony, okazało się, że plany moje były na wyrost. Kolejny pozytywny test uzyskał mój syn, więc nastąpiła powtórka z historii. Samoizolacja i praca zdalna, by nikogo nie narażać na niepotrzebne zakażenie. Obawiam się, że gdy syn będzie negatywny w teście, to trafi na mnie i nasze zachorowania zatoczą pełne koło – wyjaśnia covidowe zawiłości kolejny rozmówca.
W nieprzewidywalnym czasie po zakażeniu występują najróżniejsze wtórne objawy dotyczące wedle rozmówców najczęściej: wpływu na układ neurologiczny (określany otumanieniem) związany z pamięcią i uniemożliwieniem sprawnego funkcjonowania zawodowego, mijającego po około trzech miesiącach oraz odczuwania ogólnej słabości, utrudniającej wchodzenie po schodach.
B. Walas, fot. ilustracyjne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie