„Jestem nudna z tym ciepłem” – mówiła z uśmiechem Marzena Rogalska podczas spotkania autorskiego w bibliotece wąbrzeskiej. Publiczność od razu zaprzeczyła. Bo trudno o kogoś, kto potrafiłby tak naturalnie łączyć profesjonalizm dziennikarki z serdecznością i uważnością na ludzi
6 listopada sala biblioteki wypełniła się po brzegi. Na scenie – znana dziennikarka, pisarka, autorka bestsellerowych powieści i kobieta, której energia przyciąga jak magnes. Spotkanie poprowadził Jarosław „Jarro” Jaworski, twórca projektu Mocna Kultura i popularyzator sztuki, który swoją otwartością stworzył atmosferę rozmowy, a nie wywiadu.
Rogalska mówiła o swoim zawodowym życiu – o latach w telewizji, pracy w „Mieście Kobiet” i „Pytaniu na Śniadanie”. To właśnie w telewizyjnym magazynie, gdzie przez cztery lata rozmawiała z kobietami o ich codzienności, rodziły się historie, które później stały się literacką inspiracją. – Poznałam wtedy setki kobiet, których historie aż prosiły się o zapisanie – wspominała autorka. Tak narodziły się powieściowe cykle: trylogia o Agacie Donimirskiej i tetralogia o Karli Linde. Ciepłe, wzruszające, prawdziwe.
Na pytanie o źródło empatii obecnej w jej bohaterkach, Rogalska odpowiedziała bez wahania, że takie postawy wyniosła z domu. Szczególnie ciepło wspominała ojca – człowieka pogodnego, dowcipnego, który „każdego dnia rozśmieszał mamę i każdemu potrafił powiedzieć coś miłego”. Wspomniała też o Sokratesie i potrójnym sicie prawdy – filozofie, który uczył, że zanim przekażemy jakąś wiadomość, warto zapytać, czy jest prawdziwa, dobra i pożyteczna. – Warto ćwiczyć się w życzliwości i ważyć słowa – podkreślała Rogalska. – Bo słowo ma ogromną moc, może budować, ale i ranić.
Podczas spotkania nie zabrakło wzruszeń. Rogalska wspomniała swoją przyjaciółkę, Joannę Kołaczkowską, zmarłą niedawno gwiazdę kabaretu Hrabi. Mówiła o żałobie i o słowach psycholożki Ewy Woydyłło, która radziła, by zamieniać żal w wdzięczność za to, że dane nam było kogoś tak wspaniałego znać.
Mimo tak poważnych tematów, wieczór był pełen śmiechu, anegdot i ciepła. Rogalska żartowała, wspominając między innymi lata pracy w radiu RMF FM, gdzie – jak się okazało – przez pewien czas była redakcyjną koleżanką prowadzącego spotkanie, Jarosława „Jarro” Jaworskiego. Ta dawna radiowa znajomość dodała rozmowie lekkości i humoru.
Dwugodzinne spotkanie przerodziło się w długie rozmowy przy stoliku z książkami. Każdy mógł liczyć na autograf, selfie i chwilę rozmowy. A kiedy późnym wieczorem głód przypomniał o sobie, gospodynie wydarzenia poratowały autorkę chlebem z masłem – jedynym, co zostało w bibliotece o tej porze. Kolacja czekała już w hotelu, ale prosty gest i wspólny śmiech idealnie podsumowały atmosferę tego wieczoru.
Na koniec Jarosław Jaworski podzielił się spostrzeżeniem, które było dla bibliotekarzy najpiękniejszym komplementem: – Ludzie wchodzą tu jak do siebie. Wiedzą, gdzie szatnia, gdzie kawa. To rzadkie, bo w wielu miejscach widać dystans. A tu – domowa atmosfera. Słowa te dobrze oddają sens takich spotkań. W świecie, w którym coraz częściej brakuje życzliwości i rozmowy, literatura i kultura wciąż potrafią łączyć ludzi.
Wieczór z Marzeną Rogalską w Wąbrzeźnie był tego najlepszym dowodem – ciepłym, inspirującym i długo wyczekiwanym spotkaniem z kobietą, która nie tylko mówi o dobroci, ale przede wszystkim nią emanuje.
(ak), fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie