Reklama

Gratka dla czytelników

Gazeta CWA
20/10/2021 10:48

Spotkanie z Januszem Leonem Wiśniewskim, autorem m. in. „Samotności w sieci”, odbiło się szerokim echem wśród fanów jego twórczości.

Z okazji Nocy Bibliotek w programie pod hasłem „Czytanie wzmacnia związki” miało miejsce spotkanie z pisarzem Januszem L. Wiśniewskim i jego partnerką Eweliną Wojdyło. Pomieszczenie wąbrzeskiej biblioteki wypełniło się szczelnie chętnymi poznania poczytnego autora. Gości przedstawiła i poprowadziła całe spotkanie dyr. biblioteki Aleksandra Kurek. Główny bohater wieczoru zaczął opowiadać o sobie w zgodzie z życiową chronologią.

– Dzieciństwo spędziłem w toruńskiej dzielnicy Mokre, która uchodziła wówczas za jedną z biedniejszych w mieście. Dużo czasu spędzałem w lokalnej bibliotece z ciepłym piecem i w moich wspomnieniach bardzo przytulnym miejscu. Zaczytywałem się wtedy powieściami Szklarskiego. Mój ojciec był kierowcą w pogotowiu ratunkowym i często jeździł też do Wąbrzeźna, o czym niejednokrotnie wspominał. Często mówił, że drogą do awansu społecznego jest wykształcenie, a im więcej się wie, tym mniej się człowiek boi. Kolejną jego maksymą było: „Gdy nie będziesz się uczył, to zostaniesz politykiem.” Zapamiętałem jego przestrogi, bo był doświadczonym człowiekiem, który przeżył obóz w Stutthofie. Ogólnie oceniam swoje dzieciństwo za biedne, ale szczęśliwe. Później była nauka w Technikum Rybołówstwa Morskiego i powrót na studia do Torunia. Pamiętam z tego czasu Grzegorza Ciechowskiego, obowiązkowo w czarnym długim płaszczu i zazdrość wobec kolegów, którzy mieszkali w akademiku, bo tam było prawdziwe studenckie życie. Ja byłem tubylcem, więc nie przysługiwało mi zakwaterowanie w domu studenckim. Wybrany kierunek studiów to fizyka. W tamtych czasach łatwo się było dostać ze względu na fakt, że był to kierunek deficytowy i prowadzono dodatkowe nabory. Pamiętam, że na pierwszy rok przyjęto, razem ze mną, 114 studentów, w tym 7 studentek. Ostatecznie kierunek ukończyło 17 absolwentów, w tym wszystkie 7 pań. W trakcie studiów poznałem Janinę Ochojską, która także studiowała fizykę przez pierwsze 3 lata, po czym wybrała specjalizację astronomiczną. Ja zdecydowałem się na ekonomię, ale był to błąd. W tamtych latach magister ekonomii nic nie wiedział o giełdzie, więc trudno uznać, że był fachowcem w branży. Ostatecznie stałem się absolwentem fakultetu matematyczno-fizyczno-chemicznego z najlepszym wynikiem, ale bez przynależności partyjnej. W ten sposób moje plany o pozostaniu na etacie na uczelni legły w gruzach. Kolejne lata to pobyt na stypendium w Nowym Jorku, doktorat i praca we Frankfurcie nad Menem. Kompresja danych i podobna tematyka zrobiła ze mnie również informatyka. Tak więc moje życie było związane z naukami ścisłymi. Nie chciałem i nawet nie przychodziło mi do głowy, że zostanę pisarzem. Jedyne skojarzenie z młodości związane z pisaniem to wzruszenie polonistki i określenie, że ładne wypracowanie napisałem na temat opowiadań Borowskiego. Tematyka opowiadań tego autora sama w sobie była wzruszająca, więc reakcji polonistki nie brałem sobie do serca. „Samotność w sieci” powstała niejako przez przypadek. Pod koniec ubiegłego wieku zapanował w moim życiu smutek. Poczucie, że jestem złym mężem i inne okoliczności doprowadziły do stanu depresyjnego. Podjąłem psychoterapię, która w Niemczech była za darmo. Jednym z zadań zaleconych przez psychoterapeutę było wieczorne opisywanie emocji i ich analiza. Czułem się jak mała dziewczynka pisząca swój sekretny pamiętnik. I tak to się zaczęło z moim pisarstwem. Pewnego dnia, pod wpływem wypitego wina, zdecydowałem się wysłać fragment tekstu do krytyka Leszka Bugajskiego. Po dwóch tygodniach otrzymałem pytanie, czy można ten fragment opublikować w Playboyu. Wydawnictwo to było niejako symbolem wolnej Polski i publikowało sporo tekstów literackich. Jednak miałem obawy jak zostanie to przyjęte przez moich studentów na wydziale biologii i ochrony środowiska, gdzie byłem wykładowcą. Profesor i zarazem autor tekstów w Playboyu nie brzmiało najlepiej, więc zdecydowałem się na użycie pseudonimu. Jakież było moje zdziwienie, gdy na drugiej stronie zamieszczono notki biograficzne o autorach publikujących w tym piśmie. Jednak studentom to nie przeszkadzało i podpisałem wiele egzemplarzy playboya z kwietnia 2000 r. Tak więc niepotrzebnie martwiłem się na zapas. Następnie doradzano mi, bym wydał cały tekst. Dobrą i skuteczną radą okazało się, że nie należy robić tego drogą elektroniczną, lecz manuskrypt należy udostępnić w wersji papierowej, by można było czytać go w każdej sytuacji, łącznie z pobytem w środkach transportu publicznego. Tak też zrobiłem. Z 15 wydawnictw, które otrzymały mój tekst, odpowiedziało tylko jedno: „Czarne” w Bieszczadach. Pomimo, że specjalizowali się w autorach niszowych i innej tematyce, to decyzja Stasiuka o wydaniu mojej książki okazała się trafna, bo poniekąd uratowała tę firmę. Ostatecznie wspólne działania dwóch wydawnictw: Czarne oraz Prószyński i Spółka skończyło się wydaniem „Samotności w sieci”, która stała się nieoczekiwanie bestsellerem. Tak więc chemik w depresji napisał książkę o miłości, która stała się przebojem. I jak to w takich sytuacjach bywa, nastąpiła cała seria spotkań z czytelnikami, aż do tego szczególnego w Koninie – kończy swoją wypowiedź Janusz L. Wiśniewski, przekazując głos swojej partnerce Ewelinie Wojdyło.

– Powieść przeczytałam i wzięłam udział w spotkaniu z pisarzem. Tak jak inni poprosiłam o autograf, a autor zagaił do mnie tymi słowami: czy chciałaby Pani pojechać ze mną do Krakowa? Pytanie było zaskakujące i wyjazd nie wchodził w grę, ale grzecznie zgodziłam się na wspólne wypicie kawy. Dość długo czekałam, aż skończy się kolejka chętnych na autograf, ale to trwało i trwało. Dlatego wróciłam do domu, by zająć się dziećmi. Było mi głupio, że nie dotrzymałam słowa, więc postanowiłam przeprosić Wiśniewskiego za pomocą społecznych komunikatorów. Nasza korespondencja internetowa przekształciła się w realną, trochę metafizyczną znajomość – wspomina Ewelina Wojdyło.

„Podróż przedślubna. Nowa Zelandia”, którą promowali goście spotkania w bibliotece, zapewne chociaż w części zaspokoi ciekawość czytelników, chcących poznać dalsze losy intrygującej pary.

Tekst i fot. B. Walas

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do