
51 proc. mieszkańców jest za tym, by elektrownie wiatrowe stanęły w odległości mniejszej niż 1 km od zabudowań, a 49 proc. chce odległości większej niż 1 km. To wyniki ankiety przeprowadzonej na zlecenie Urzędu Gminy w Płużnicy.
Raport z badania opinii społecznej, przeprowadzonego przez gdyńską firmę Lifestyl sp. z o.o., został opublikowany na stronie internetowej urzędu.
– Mamy nareszcie jakieś konkrety – cieszy się zwolennik siłowi wiatrowych radny Adam Koba. – Wynik głosowania potwierdza moje zdanie, że grupa osób negatywnie nastawionych do elektrowni wiatrowych nie jest zdecydowaną większością. Okazuje się, że większość jest „za” lub jest jej to obojętne. Ludzie odnieśli się do możliwości zbudowania 17 „wiatraków”. Teraz, jeśli rada gminy zagłosowałaby zgodnie z opinią ankietowanych, to mogłoby stanąć 10 turbin, a 7 zlokalizowano w złej odległości od zabudowań.
Adam Koba uważa, że większość mieszkańców jest już zmęczona ciągłym zbieraniem podpisów i dyskusjami: – Jest co prawda kilka miejsc, w których zwolennicy budowy elektrowni wiatrowych stanowią mniejszość, np. w Wieldządzu. Ale tam grupa, która nie chce „wiatraków”, jest bardzo aktywna. W innych miejscach ludzie rozumieją, że w przyszłości siłownie przyniosą wpływy do gminnej kasy, co może np. sprawić, że podatki będą niższe. A jeśli ktoś nie chce pogodzić się z wynikami konsultacji, to nic na to nie poradzę. Przypomina mi się za to znana komedia „Sami swoi’” i babcia Pawlakowa, która wręcza synowi udającemu się na rozprawę sądową dwa granaty i mówi „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” – dodaje radny.
Jak do tej pory, radni nie zajmowali się gremialnie omówieniem wyników ankiety. – Jesteśmy w środku sezonu prac polowych, wielu z nas jest teraz zaangażowanych w żniwa. Ale czekamy na informacje od przewodniczącego rady, kiedy zostanie zwołane wspólne posiedzenie komisji, aby przedyskutować wyniki ankiety – wyjaśnia Koba.
Przewodniczący Rady Gminy Płużnica chce, by radni dokładnie zapoznali się z wynikami ankiety, wtedy zwoła posiedzenie komisji. Będzie ono zamknięte dla publiczności. – Takie rozwiązanie umożliwi nam rzeczową pracę. Omówimy rezultat badania i zdecydujemy, co robić dalej – zapowiada Szymon Dudzik. Rajcy spotkają się najprawdopodobniej w drugiej połowie sierpnia.
Jak podkreśla wójt Marcin Skonieczka, konsultacje miały pomóc radnym w podjęciu decyzji w sprawie uchwały o przyjęciu planu zagospodarowania przestrzennego. Teraz wszystko w ich rękach. To oni określą, gdzie mogą stanąć siłownie. Wyniki ankiety pokazują, że na 17 planowanych elektrowni 10 znajduje się w akceptowanej przez większość odległości od domów. – Chciałbym, by w spotkaniu uczestniczył również przedstawiciel firmy przeprowadzającej ankiety, który będzie mógł wyjaśnić ewentualne wątpliwości. Jest to szczególnie istotne w tych przypadkach, gdy liczba zwolenników i przeciwników turbin była zbliżona lub jedna miała niewielką przewagę – uzasadnia wójt.
Polska wiatrakami stoi
Elektrowni wiatrowych przybywa w całym kraju. W powiecie wąbrzeskim można je zauważyć np. w Zaskoczu. Od jednej z nich do najbliższego gospodarstwa jest ok. 200 metrów. – W bezpośrednim sąsiedztwie moich zabudowań są trzy turbiny wiatrowe. Stoją na polu sąsiada – mówi Dariusz Jaranowski. – Są to co prawda turbiny małej mocy 0,8 MW, ale hałas jest słyszalny. Szczególnie jesienią i wiosną, przy silnym wietrze. Jak wieje powyżej 5 m/s, to przeszkadzają. Choć da się z tym hałasem żyć – twierdzi rolnik z Zaskocza. – Niektórzy mówią, że wiatraki zakłócają telewizję czy komórki, ale ja niczego takiego nie zauważyłem. Wszystkie urządzenia działają normalnie.
Na wyniki płużnickiej ankiety inaczej patrzą członkowie stowarzyszeń „Natura 2015”, „Ostoja” i „Czysty Horyzont”.
– Po raz kolejny chcę podkreślić, że nie jesteśmy przeciwnikami elektrowni wiatrowych. Zależy nam jedynie na tym, by budowano je co najmniej 1 kilometr od naszych domów. Nie chcemy mieszkać w hałasie – zaznacza Koryna Borońska. – Ten kilometr to jest minimum, które nie gwarantuje w pełni bezpieczeństwa, ale to odległość kompromisowa – tłumaczy Marcin Kabat. – Firmy, które stawiają turbiny, dysponują ogromnym kapitałem. A co nam zostaje? Możemy tylko protestować, by „wiatraki” nie były budowane zbyt blisko naszych domów. Nazywanie nas „przeciwnikami rozwoju gminy” jest nieuzasadnione.
Zbyt wiele pytań?
Niektórzy mają wątpliwości, czy badanie ankietowe było miarodajne. – Przede wszystkim ankieta zawierała zbyt wiele pytań, co wpłynęło na zaciemnienie problemu – ocenia Benedykt Włodarczyk. – A wystarczyło po prostu zapytać „czy jesteś za odległością wiatraków co najmniej 1 km od siedlisk, czy też zgadzasz się na mniejszą odległość?”. Sam co prawda nie byłem objęty ankietą, ale rozmawiałem z wieloma osobami, które twierdzą, że pytania były zbyt skomplikowane, niejednoznaczne. Choć mimo to uważam, że teraz trzeba szybko wnieść projekt uchwały w sprawie planu zagospodarowania przestrzennego pod obrady radnych. Niech zagłosują zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i zdecydują, jakie będzie jej ostateczne brzmienie. Sprawę należy zakończyć.
– W badaniu zebrano 132 opinie, co stanowi niecałe 70 proc. uprawnionych do wyrażenia swojego zdania na temat lokalizacji „wiatraków.” Ale nawet gdyby odpowiedzieli wszyscy, czyli 190 gospodarstw domowych, to i tak byłaby to niereprezentatywna grupa, ponieważ powinni wypowiedzieć się mieszkańcy całej gminy Płużnica – podkreśla Koryna Borońska. Wtóruje jej Mirosław Grykier: – Do mnie ankieter nie dotarł. Spotkałem go w innej części wsi i okazało się, że moje gospodarstwo, choć powinno, nie było do badania uwzględnione. Musiałem się dopominać, że mam prawo wziąć udział w ankiecie. Za to później ankieter sprawdzał, czy rzeczywiście mój dom stoi w tym miejscu, które mogłoby znaleźć się w strefie oddziaływania turbiny.
– Badanie zostało ładnie nazwane „konsultacjami”, ale w rzeczywistości ma dać wójtowi alibi, aby mógł wpływać na radnych – ocenia Marcin Kabat.
– Ma to stanowić alibi przy podejmowaniu stosownych decyzji podczas przyjmowania planu zagospodarowania przestrzennego – dopowiada Mieczysław Toś.
– Jednak radny jest przedstawicielem mieszkańców i reprezentuje ich interesy. Na ich rzecz pracuje i z ich kredytu zaufania korzysta. Ślubuje on, że będzie dbał o dobro swoich wyborców oraz to, że będzie się liczył z ich opiniami, skargami i postulatami – podkreśla Koryna Borońska.
Nieufność niektórych wzbudza także sposób przeprowadzenia badań. – Choć nie brałem udziału w ankiecie, to analizowałem jej wyniki. A jako socjolog z wykształcenia mogę wskazać dużo rażących błędów – ocenia Michał Kabat. dokończenie ze str. 1
– Niewłaściwa była często pora przeprowadzania badań, nawet bardzo późnym wieczorem. To działanie nieprofesjonalne, ale także mogło znacząco wpłynąć na liczbę odmów oraz liczbę osób, które zostały uznane za niezastane. Dodatkowa „ciekawostka” świadcząca o „profesjonalizmie” firmy przeprowadzającej badanie to błędy ortograficzne, które można znaleźć w raporcie czy też zdarzające się wykresy, na których kolory z legendy nie pasują do tych na wykresie. Można by to uznać za drobnostki, jednak jak ktoś na tak mało skomplikowanych elementach popełnia błędy i nie przykłada się do pracy, to co dopiero z bardziej skomplikowanymi sprawami jak choćby rzetelne przeprowadzenie badania?
– wylicza swoje zastrzeżenia Michał Kabat.
Czas na plan
– W tej chwili dla nas najważniejsze jest głosowanie radnych podczas przyjmowania częściowego planu zagospodarowania przestrzennego dla miejscowości Czaple, Józefkowo, Kotnowo, Płużnica, Wieldządz i Wiewiórki – uważa Joanna Petrycka. – Ten plan jest gotowy od sierpnia ubiegłego roku i właśnie on zadecyduje, czy te 17 turbin wiatrowych zostanie wybudowanych. Liczymy na zdrowy rozsądek radnych i na to, że zastrzeżenia znacznej grupy mieszkańców zostaną uwzględnione. My chcemy jedynie żyć i mieszkać w spokoju – tłumaczy Petrycka. – Interes ekonomiczny nie może dominować nad interesem ludzkim – podsumowuje Ryszard Dragun.
Przypomnijmy, że w gminie aktywnie działają też zwolennicy budowy elektrowni wiatrowych.
– Jesteśmy zadowoleni, że ankiety były obiektywne i profesjonalnie przygotowane oraz opracowane – mówi Katarzyna Kujaczyńska. – Co ciekawe, na stronie 123 raportu są uwagi i komentarze. Ankieterzy zaobserwowali, że osoby mówiące, że nie rozumieją pytań lub odmawiające udziału w ankiecie w rzeczywistości popierają inwestycję, ale boją się ostracyzmu społecznego. My czekamy teraz na decyzje radnych.
Tekst i fot.
Krzysztof Zaniewski
infografika Piotr Wołyński
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie