
Elżbieta Cedro pracuje w Przedszkolu Publicznym „Promyczek” w Dębowej Łące, w oddziale zamiejscowym w Wielkich Radowiskach, od niespełna 2 lat. Pomimo faktu, że zżyła się z dziećmi, wkrótce podejmie pracę w szkole.
- Dla nauczycielki z siedmioletnim stażem moment rozstania z przedszkolakami musi być trudny?
- Gdy przez miesiące obserwuje się rozwój dzieci, tych najmłodszych – 2,5-letnich, najbardziej wymagających oraz tych nieco starszych, widzi się postępy jakie są ich udziałem w okazywaniu emocji, nabieraniu pewności siebie, coraz większej samodzielności, nie wspominając o umiejętnościach, postawach oraz relacjach interpersonalnych to żal tego nie kontynuować.
- Czy decyzja o pracy z dziećmi była w Pani od zawsze, był taki imperatyw czy inne okoliczności zadecydowały o wyborze zawodu?
- Wybrałam kierunek studiów w przekonaniu, że znajdę pracę, w której będę mogła się zrealizować i mieć satysfakcję z jej wykonywania. Po pierwszym stażu w szkole mój wybór został praktycznie zweryfikowany. Kocham dzieci i lubię z nimi pracować, chociaż zawód nauczyciela to trudne, odpowiedzialne i wymagające zadanie. Często zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, chociażby początek choroby u maluszka, który nie jest w stanie powiedzieć, co się z nim dzieje. To właśnie nauczyciel jest pierwszą osobą, która znając specyfikę zachowań dzieci, zauważy, że dzieje się coś niedobrego. Nauczyciel zobowiązany jest o takim fakcie powiadomić rodzica, aby jak najprędzej dziecku pomóc. W takich przypadkach ścisła współpraca z rodzicami jest niezwykle istotna, jak też zbudowanie w międzyczasie wzajemnego zaufania i na tyle dobrych relacji, by móc stwierdzić, że np., drobne niepowodzenie dziecka, wczorajsze upomnienie od rodziców z jakiejś tam przyczyny powoduje gorsze samopoczucie przedszkolaka. Z tego powodu ma zły humor, nie chce brać udziału w zajęciach czy bawić się nawet z najlepszym przyjacielem. Kiedy dłużej pracuje się z tymi samymi dziećmi, można lepiej je poznać i łatwiej ocenić czy dany młody człowiek ma gorszy dzień, bo jest lekko obrażony, zajęcia nie spełniają jego oczekiwań, któryś z kolegów zrobił nie taką minę lub powiedział coś niewłaściwego, czy po prostu źle się czuje.
- Zapytane dzieci powiedziały, że Panią kochają. Wiemy, że przełożeni doceniają Pani kreatywność, odpowiedzialność i dyspozycyjność, więc dlaczego przechodzi Pani do pracy w innej placówce?
- Miło mi słyszeć te słowa, ale prawda jest taka, że każdy nauczyciel musi się rozwijać, tak jak dzieci czy młodzież, nad którymi sprawuję pieczę, adekwatnie do swojego wieku. Ktoś niedbający o swój rozwój, stoi w miejscu, a w zasadzie przy cywilizacyjnym i technologicznym postępie, cofa się. Podejmuję wyzwania po to, by pomóc innym i zarazem sobie. W naszym przedszkolu był przypadek dziecka, któremu jako oligofrenopedagog starałam się pomóc na miarę swoich możliwości. Uważam, że oboje skorzystaliśmy na wzajemnej współpracy. Teraz przede mną kolejne wyzwanie – praca z dziećmi starszymi od przedszkolaków. To będą nowe doświadczenia, które na pewno przydadzą się w przyszłości. Z drugiej strony też warto zauważyć, że praca w szkole to niewspółmiernie lepsze warunki zatrudnienia. Jednak czas pracy poświęcony w domu na przygotowanie się do zajęć wymaga takiego samego nakładu i wysiłku, by sprostać wymaganiom indywidualnym dzieci i sprawić, by zajęcia były atrakcyjne, a wszystkie dzieci chętnie brały w nich udział.
Rozmawiała i fot. B. Walas
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie