Reklama

Wspominają bohaterów wojennych – cz. II

Gazeta CWA
05/10/2022 16:17

Postać Józefa Kanthaka ma historię wojenną podobną do opisanego w części pierwszej Józefa Peki.

Helena Kanthak to córka kolejnego żołnierza walczącego w armii Andersa. Jej ojciec Józef Kanthak, który urodził się w 1906 roku, pokonał podobny szlak bojowy do wcześniej opisanego Józefa Peki. Pełnił funkcję adiutanta w czasie walk o Monte Cassino. Otrzymał medal za Monte Cassino i wiele innych, ale niewiele chciał mówić na ten temat. – Inne czasy, dziwne relacje zwłaszcza dla mnie – wspomina Helena Kanthak i kontynuuje swoją opowieść.

– Swojego ojca poznałam w wieku sześciu lat, więc w okresie pierwszej klasy szkoły podstawowej, bo rozpoczęłam naukę rok wcześniej. Ojciec idąc na wojnę w 1939 roku, nie wiedział, że moja matka jest w ciąży. Urodziłam się w kwietniu 1940 roku i czekałam całe sześć lat, żeby poznać tatę. Droga żołnierzy z armii Andersa kończyła się z reguły dopiero w 1947 r., ale mój ojciec przyjechał do kraju w 1946 roku. Nie było go w czasie mojego wczesnego dzieciństwa, a kiedy wrócił, to nie rozmawiano o jego przeszłości, zwłaszcza w obecności dzieci. Czasy były nieprzyjazne poznawaniu detali historii rodziców, więc i teraz niewiele mogę w tym temacie dodać. Byłam już dużą dziewczynką, gdy poznałam tatę. O zawieruchach wojennych i dokonaniach ojca tak naprawdę niewiele wiedziałam. Prawdopodobnie było to także dla mojego bezpieczeństwa (realia polityczne), ale miałam świadomość, że tematy tabu znajdą kiedyś odpowiedzi na niezadane pytania. Poniekąd ojciec był dla mnie osobą bliską i obcą zarazem, bo pojawiającą się po sześciu latach mojego życia. We wczesnym dzieciństwie go nie było, więc i relacje interpersonalne zostały naznaczone historią wojenną. Biorąc pod uwagę szlak bojowy mojego ojca, mogę jedynie stwierdzić, że pewnie otrzymałam potrzebę poznawania świata wskutek jego opowieści. Nie z konieczności, jak mój ojciec, ale z wyboru, bo taki miałam imperatyw – zwiedzałam świat. Szwecja, Rosja, Dania, Belgia, Chorwacja, Tunezja, Maroko, Egipt, Turcja to nie wszystkie miejsca, w których byłam. Miło wspominam pobyt w Republice Południowej Afryki w 2017 r. u mojego brata – ambasadora RP w tym kraju. Egzotyka flory i fauny, a zwłaszcza w tym drugim określeniu, pozostawiła niezatarte wspomnienia. Kontakt z młodymi lwiętami do trzeciego miesiąca życia jest tam na porządku dziennym. Nasze podopieczne zwierzaki były lekko starsze i potrafiły odrobinę zadrapać, ale kontakt bezpośredni z tymi dzikimi, choć młodymi osobnikami był szczególnie fantastyczną przygodą i pozostanie wspomnieniem do końca życia – mówi pani Helena.

– Jestem wąbrzeźnianką od wielu pokoleń. Pradziadek pełnił funkcję burmistrza miasta w latach 1871-1873. Nazywał się Aleksander Zander i był przodkiem ze strony matki. Widać potrzeba funkcjonowania społecznego jest wpisana w historię mojej rodziny. Mój bratanek pracuje w Ministerstwie Aktywów Państwowych, a brat od wielu lat pracuje w dyplomacji. Niewiele więcej mogę powiedzieć o moim ojcu, ale jego przeszłość i kolejne losy najbliższej rodziny pozwalają na odczuwanie dumy z korzeni rodzinnych – kończy swoją wypowiedź córka Józefa Kanthaka.

Warto podkreślić, że prof. Helena Kanthak pracowała wiele lat w Liceum Ogólnokształcącym w Wąbrzeźnie. Nauczała i wychowywała sporo roczników trafiających do tej szkoły średniej i pod jej skrzydła. Większość uczniów i wychowanków Heleny Kanthak ma bardzo ciepłe wspomnienia z tego okresu edukacji i wypowiada się z uznaniem o pracy pani profesor.

B. Walas

Fot. nadesłane

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do