Reklama

W Wąbrzeźnie kochają wiatr w żaglach

Gazeta CWA
29/09/2017 09:20

Powoli, ale systematycznie w Wąbrzeźnie odradza się sekcja żeglarska. Młodych pasjonatów chwytania wiatru w żagle trenuje Grzegorz Całbecki. Robi to całkowicie społecznie. Trener czyni starania, aby zainteresować klubem instytucje, które mogłyby żeglarzom udzielić wsparcia

Klub funkcjonuje beż żadnych dotacji. Koszty np. wyjazdów na regaty pokrywają rodzice zawodników. Warto przypomnieć, że przed laty Wąbrzeźno było ważnym punktem na mapie żeglarskich sukcesów. Teraz jest szansa, aby powrócić do cennych tradycji. Grzegorz Całbecki prowadzi zajęcia z czworgiem młodych ludzi (klub dysponuje czterema jachtami). Pod jego czujnym okiem doświadczenie zdobywają: Ola Kornacka, Daria Dziura, Jakub Więckowski i Miłosz Michałowski. A doświadczenie pan Grzegorz ma bogate, m.in. dwukrotnie zakwalifikował się i brał udział w mistrzostwach świata. Jako trener wyszkolił wielu zawodników. 

– Kontakt z żeglarstwem mam od 1965 roku, co prawda w Grudziądzu, ale w Wąbrzeźnie przebywałem nader często. Co roku organizowane były tu jakieś regaty, Klub Wodny LOK działał bardzo prężnie. Trenowało dużo dzieci i młodzieży – mówi Grzegorz Całbecki. – Wróciłem na prośbę Witolda Rutkowskiego (prezesa klubu – red.),  który sam już nie może poświęcić pracy trenerskiej tyle pracy, ile by chciał – wyjaśnia.

Żeglarstwo to piękny sport, ale wymagający nakładów finansowych. Zwykły jacht optimist kosztuje ok. 3,5 tys. złotych. Jest dobry do treningów, ale nie nadaje się na regaty centralne. Tam sprzęt musi spełniać rygorystyczne wymagania, posiadać certyfikaty itp., więc jego cena wzrasta nawet kilkukrotnie. Regaty trwają zazwyczaj przez kilka dni, koszty przejazdu, transportu sprzętu, pobytu na zawodach to niemały wydatek. Sprzęt wymaga konserwacji itd. A wszystko kosztuje.  

– To dopiero początki reaktywacji żeglarstwa, więc w tym roku nawet nie występowaliśmy o wsparcie do miasta, jak czynią to kluby sportowe. Chciałbym najpierw pokazać, co tu robimy, jakie efekty osiągamy, a dopiero później poprosić o wsparcie. Rozmawiałem telefonicznie z burmistrzem Wąbrzeźna, mówiłem o planach, wspomniałem, że w późniejszym czasie (np. w przyszłym roku) poprosiłbym o jakąś bardziej konkretną pomoc, współpracę. Nie odczułem sprzeciwu, więc mam nadzieję, że w przyszłości uda się zacieśnić kontakty naszego klubu z samorządem. Jezioro położone jest w centrum miasta, młodzież bez problemu mogłaby docierać na treningi, warunki do uprawiania sportów wodnych są idealne. Chciałbym ponadto nawiązać bliższą współpracę z harcerstwem. Tu jest potencjał – zaznacza Grzegorz Całbecki. – Przygodę z żeglarstwem mogą zaczynać nawet dzieci 5-6-letnie. Oczywiście na łódeczce bez żagla, z wiosełkiem. Poprzez zabawę dzieci oswajają się z wodą, przyzwyczajają, że np. łódka buja się (choć o wywrotkę jest trudno), poza tym dzieci trenują w odpowiednio dobranym kapoku, więc bezpieczeństwo jest priorytetem. Dalszy etap to stawianie żagla, pływanie z wiatrem itd. – wyjaśnia Całbecki. 

Choć pod kierunkiem Grzegorza Całbeckiego grupa trenuje od niedawna, to już osiąga pierwsze sukcesy. Zawodnicy występują pod szyldem LOK Wąbrzeźno, więc ich sukcesy to również promocja miasta. Byli już na czterech imprezach sportowych. 

– Na przykład podczas zawodów w Żninie na 49 jachtów, które startowały (m.in. z Bydgoszczy, Poznania, a nawet Gdyni, czyli klubów o silnej pozycji) nasi zawodnicy uplasowali się pod koniec trzeciej dziesiątki. Uważam, że to świetny wynik, ponieważ trenują dopiero trzeci miesiąc. Motywowałem grupę, aby wszyscy chociaż ukończyli bieg, zmieścili się w limicie czasu, a tu taka niespodzianka, takiego mi zrobili psikusa – cieszy się trener.

Grzegorz Całbecki stara się o pozyskanie sprzętu do treningów. Do samego szkolenia jeden jacht wystarcza na potrzeby kilku zawodników, ale na zawodach to za mało. Trener wykorzystuje swoje kontakty w środowisku żeglarskim, aby rozwijać wąbrzeski klub. Ma np. widoki na wypożyczenie z zaprzyjaźnionego klubu w Żninie jednego minibojera dla dzieci oraz jednego bojera dla dorosłych. 

– Wtedy moglibyśmy trenować nawet zimą, uczestniczyć w regatach. Oczywiście, pod warunkiem, że lód na jeziorze będzie miał odpowiednią grubość – podkreśla.

A jak swoje zainteresowanie tłumaczy młodzież? Dla Oli liczy się przede wszystkim wolność. 

– Kiedy jest się samemu na łódce, to można się zrelaksować, oderwać od problemów, odpocząć po szkole. Jestem odpowiedzialna sama za siebie, ale tez mogę o sobie decydować – mówi dziewczynka.

Chłopcy potwierdzają jej słowa, ale cenią ponadto adrenalinę.

 – Jak dobrze wieje, to są super przeżycia – mówią Kuba i Miłosz. 

Adeptom żeglarstwa oprócz tradycyjnej stopy wody pod kilem, życzymy także, aby ich pasja spotkała się z zainteresowaniem i życzliwością wielu ludzi. Wszakże Wąbrzeźno to przyjazne wody.

Tekst i fot. 
(krzan)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do