
1 lutego w wieku 53 lat zmarła śp. Wiesława Wróblewska. Ostatnie pożegnanie oraz uroczystości pogrzebowe odbyły się w niedzielę 4 lutego w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Św. w Hartowcu, gdzie przez ostatnie lata mieszkała
Wąbrzeźnianie pamiętają Wiesię jako nauczycielkę języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 3, a także polonistkę i dyrektorkę Szkoły Podstawowej nr 2. W tłumie ludzi żegnających Wiesię, rodowitą wąbrzeźniankę, znalazła się liczna reprezentacja mieszkańców miasta, co tylko potwierdza, jak bardzo cenili Ją jako Nauczycielkę, Koleżankę, Przyjaciółkę, Człowieka…
Wzruszające, szczere i piękne wspomnienie o Zmarłej wygłosił Jej wieloletni przyjaciel Witold Wojnowski. Publikujemy je w całości.
Życie Wiesi w telegraficznym skrócie, czyli Rób to, co kochasz…
Jesteśmy tutaj zebrani w tak licznym gronie, bo oprócz Jezusa Chrystusa i przeżywania dnia Pańskiego, chcemy uwielbić Boga w życiu naszej ukochanej siostry Wiesi. I nie chodzi tutaj o przedstawianie laurki dokonań Jej pięknego Życia. Ale po to, by Jej przykład nas pociągał, inspirował, motywował do życia w Duchu.
Od najmłodszych lat Wiesia była zaangażowana w życie Kościoła, powodowane więzią z Jezusem. Tak od najmłodszych lat uczestniczyła w nabożeństwach, Mszach Świętych, ale szczególnie pamiętamy Ją jak zaangażowała się jako mała dziewczynka w życie wspólnoty Ruchu Światło-Życie. W Dzieciach Maryi tworzącej się wspólnoty Ruchu przy Parafii Szymona Judy Tadeusza w Wąbrzeźnie. Potem przeżyła cała formację młodzieżową Ruchu Światło-Życie, posługując w Parafii gorliwie i, jak to Wiesia, na „maksa” śpiewała w Zespole Oazowym. Była wspaniała animatorką, potem moderatorką na rekolekcjach letnich. Cały czas mając to przed oczami, by jak najwięcej młodzieży i dzieci poznało Jezusa. Jak to zwykła mówić „by czynić uczniów Jezusa”. Nie da się oddać statystyki, ile razy była na rekolekcjach 15-dniowych, oddając siebie na służbę dla innych. Ile rekolekcji weekendowych, formacji, spotkań formacyjnych... bo tu nie o statystykę chodzi. Tylko o oddane serce Jezusowi w służbie wspólnoty w mocy Ducha Świętego.
W międzyczasie dbała o własny rozwój duchowy na Pielgrzymkach na Jasną Górę i rekolekcjach przez wiele lat.
Gdy do Wąbrzeźna przyszedł Neoprezbiter ks. Sławek, zaczęło się odkrywanie swojej posługi w Kościele Powszechnym. Odkrycie Diakonii Ewangelizacji w Ruchu Światło-Życie było ważnym zwrotem w Jej życiu. Inspirowała nas jak lepiej, mocniej głosić Ewangelię. Zawsze mówiła „Trzeba głosić z mocą” i tak głosiła. Była dla nas świadectwem żarliwości.
Pamiętam, że takie świadome wybranie Jezusa było w lutym 1995 r. w Toruniu na „Kursie Pawła” Szkoły Nowej Ewangelizacji. Wtedy w mroźny dzień, jak mówiła „oderwała rękę od metalowej barierki i symbolicznie podała ją Jezusowi, by był jej Panem”. Był to jej przełom duchowy, kiedy bez obaw i lęku poszła głosić na ulice Torunia, od drzwi do drzwi, Jezusa Zmartwychwstałego. Od tamtego czasu nic nie było dla niej tak ważne, jak głosić Dobra Nowinę współczesnemu człowiekowi. Pamiętam, jak służyliśmy w dziele Ewangelizacji 2000 w Diecezji i w Polsce, w ramach Szkoły Nowej Ewangelizacji, a potem w Centralnej Diakonii Ewangelizacji Ruchu Światło-Życie. Jeździła po Polsce i za granicę na różne spotkania liderów Ewangelizacji. Belgia, Czechy, Gibraltar, Słowacja, Rzym i wiele innych. Misje Ewangelizacyjne w Diecezji Toruńskiej to było kolejne wyzwanie w życiu Wiesi. Szczególnie w parafii wąbrzeskiej pokazywała nam, jak powinna wyglądać Ewangelizacja we wspólnocie Kościoła.
W międzyczasie był jej rozwój intelektualny i zawodowy. Już na V roku studiów polonistycznych na UMK zaczęła pracować, żeby nie być obciążeniem dla rodziców. Wtedy odkryła, jak bardzo jej uczniowie w szkole są zagubieni bez Jezusa. Uczyła katechezy, studiowała teologię i polonistykę równocześnie. Dając w dodatku swoim wychowankom nowy przykład życia wiarą, bez wstydu, kompleksów z radosnym uśmiechem na twarzy.
Jej kompetencje sprawiły, że została dyrektorem szkoły, ale nigdy nie porzuciła dla kariery i tytułów tego, że jest służebnicą Jezusa. To dzięki jej dużemu zaangażowaniu Szkoła Podstawowa nr 2 w Wąbrzeźnie otrzymała imię Jana Pawła II. Tak się cieszyła że nasz Święty Papież będzie od tej pory wskazywał uczniom, jak żyć.
W międzyczasie ukończyła podyplomowe studia nad Rodziną na KUL-u, nieustannie się szkoliła i formowała, niezliczone kursy, konferencje, wiele zakupionych i przeczytanych książek z dziedziny wychowania, pedagogiki, przywództwa, liderowania.
Poszukiwanie Jezusa Oblubieńca zaprowadziły ją także do Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła - świeckich konsekrowanych, żyjących w ramach Ruchu Światło-Życie, w którym była przez kilka lat.
Koleje losu, a w zasadzie pójście dalej za Jezusem, dokądkolwiek idzie, przyprowadziły ją do Hartowca i Gminy Rybno. W 2016 r., pierwszym roku bycia tutaj, dojeżdżała dzień w dzień do pracy w Wąbrzeźnie, aby później na stałe tu zamieszkać. Zobaczyła, jak bardzo ta mała wioska potrzebuje jej pomocy w odkrywaniu Jezusa i Kościoła. To był nowy etap w Jej życiu.
Zaczęła pracować w Urzędzie Gminy w Rybnie, dzieląc się swoimi kompetencjami zawodowymi, które nieustannie rozwijała. Jak również wprowadzając ewangeliczny pokój i radość w miejscu pracy. Żyła 8. Błogosławieństwami. Tam, gdzie była, starała się być zawsze przygotowana, punktualna i fachowa. To też było jej częścią życia duchowego.
Wiesia zawsze była świadoma tego, że jest tylko człowiekiem słabym, starała się szukać nowych inspiracji duchowych i wspólnoty wzrostu. Odkryła charyzmat francuskiej Wspólnoty Błogosławieństw i z radością jako jedna z pierwszych pięciu osób w Polsce, weszła do wspólnoty świeckich „Przyjaciół Baranka”, wspierających Wspólnotę Błogosławieństw.
Cały czas oddana ewangelizacji i wsłuchiwania się w Ducha Świętego jak głosić Ewangelię współczesnemu człowiekowi, a szczególnie młodzieży. Tak bardzo kochała dzieci i młodzież, żeby im dać to co najważniejsze, czyli Jezusa i radość w Duchu Świętym. Tą radość mogliśmy doświadczać nieustannie. Uśmiech i pogoda ducha była cały czas na jej twarzy. I to nie wymuszona, ale wynikająca z obecności Jezusa w Jej życiu. Wsłuchiwanie się w znaki czasów i życie współczesnego Kościoła było cały czas jej motywem.
Gdy w 2013 r. zrodziła się nowa inicjatywa, Diecezjalne Dni Młodzieży w Hartowcu, mogliście tego szczególnie Wy, mieszkańcy Hartowca, doświadczyć. Ileż to razy zjeżdżała się młodzież z całej Diecezji, by spotkać Jezusa, tańczyć i śpiewać i spotykać się z rówieśnikami. Wiesia ze swoimi talentami organizacyjnymi i kierowania ludźmi, była mózgiem tych Dni, kiedy przyjeżdżało 200, a nawet ponad 300 osób. Właśnie dlatego też ukończyła Ogólnopolską dwuletnią Szkołę Ewangelizatorów, by jeszcze lepiej służyć w Kościele, przyprowadzać innych do Jezusa.
Również w samym Hartowcu pomagała księdzu Sławkowi budować braterstwo i wspólnotę parafialną. Nie było wydarzenia, uroczystości, rekolekcji i festynu parafialnego bez jej dyskretnej pomocy. Zawsze skromna i towarzysząca. Ale i tak było wiadomo że jej miłość i doświadczenie było czuć wszędzie, nawet w kuchni pomagała, a to kierując pracami, a to wykonując najzwyklejsze czynności.
Była zaangażowana w Koło Gospodyń wiejskich „Iskra” w Hartowcu, ze swoja pasją do gotowania ciągle nowych przysmaków, inicjatorką Kiermaszu Bożonarodzeniowego w Rybnie. Z racji obowiązków zawodowych promowała na różne sposoby profilaktykę antyalkoholową, inspirowała do działalności różne organizacje pozarządowe w gminie, pisała projekty i pozyskiwała zewnętrzne fundusze na wiele inicjatyw, walczyła o godny status nauczycieli w gminie. Sama, będąc kiedyś dyrektorem szkoły, teraz jako kierownik wydziału oświaty wspierała, broniła i inspirowała do rozwoju dyrektorów szkół w gminie.
Ale przede wszystkim kochała dzieci i uczniów – zwłaszcza tych najbardziej potrzebujących wsparcia, walczyła o nich i broniła ich… Ostatnim jej skarbem, noszonym w sercu, narzędziem do ewangelizacji i czynienia uczniów w Parafii, był Kurs Alfa. Jak się cieszyła, leżąc już chora w swym pokoju, gdy słyszała przychodzących co tydzień w listopadzie uczestników Alfy.
Była dumna ze swoich członków wspólnoty Zwiastowanie, ich duchowego wzrostu i ciągle ich inspirowała, by iść dalej i głębiej w życiu duchowym.. O tym, kim była dla tej małej trzódki, wiedzą oni sami.
Bardzo chciała, by był odbudowywany i wyremontowany Spichlerz z przeznaczeniem na Centrum Ewangelizacji i Formacji młodzieży, dorosłych i szkolenia nauczycieli i rodziców. Właśnie w tym celu szkoliła się nieustannie i przymierzała się od kilku lat, by powołać Fundację do prowadzeniach tych dzieł. Ale teraz, gdy remont Spichrza zaczął nabierać rozpędu, to Ciebie już nie ma. Położyłaś fundamenty, ale nie doczekałaś końca.
Ale to, co najważniejsze, to Jej odchodzenie – było dla nas kolejną lekcją, jak z wiarą i pokojem w sercu odchodzić. Chyba całe życie przygotowywała się na ten najtrudniejszy dowód wiary i miłości do Jezusa.
Z jednej strony była świadoma bardzo ciężkiej choroby, a z drugiej strony miała plany, co zrobi, jak wyzdrowieje, kupowała już kolejne książki dla siebie, by się dalej szkolić. Walczyła o powrót do sprawności, rehabilitowała się…
W końcu odchodziła tak, jak żyła, będąc zjednoczona z Jezusem w miłości. Mogliśmy uczyć się od Niej, jak walczyć z chorobą i jednocześnie być poddaną na to, co Bóg dla Niej przygotował. Bez szemrania, żalu i pretensji. Nigdy nie było nawet cienia buntu i pytania, dlaczego ona musi cierpieć.
Wiele razy mówiła w chorobie przychodzącym do niej ludziom „Bóg jest dobry”. Częściej pytała, co u nas, jak my sobie radzimy, żeby wszystko było jak należy. Mieliśmy wspólne plany, by jechać do Włoch, które tak kochała i odwiedzała co roku.
Wiesiu, chcemy Cię nie zawieść. Będziesz zawsze z nami w naszych wspomnieniach, ale przede wszystkim chcemy żyć i przekazywać innym to czego nas nauczyłaś: naśladować Jezusa, iść za Barankiem dokądkolwiek pójdzie i kochać ludzi, zwłaszcza tych najsłabszych i potrzebujących, zwłaszcza dzieci. Niech Jezus będzie uwielbiony w życiu i śmierci Wiesi.
(oprac. krzan)
Fot. (Facebook, Parafia pw. Podwyższenia Krzyża Św. w Hartowcu)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie